Ani śladu po pandemii. Deweloperka kwitnie w najlepsze

Krzysztof Sobiepan
Mimo pandemii Covid-19 wydaje się, że popyt na mieszkania cały czas rośnie. Odpowiadają na to deweloperzy – w 2021 r. zanotowaliśmy rekordowy wręcz styczeń w branży, a producenci i tak mogą nie nadążać za rosnącym zainteresowaniem.
Covid-19 nie zatrzymał budowy kolejnych mieszkań. Deweloperzy nadrabiają zastój. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Giełdowy indeks WIG-nieruchomości, w którym zebranych jest wielu deweloperów, wspina się jak alpinista. Osiągnął już pułap 2,6 tys. pkt. To identyczny szczyt, jaki branża zanotowała w lutym 2020 r., tuż przed wybuchem epidemii Covid-19 – pisze "Rzeczpospolita".

Tylko w minionym styczniu firmy rozpoczęli budowę 12,4 tys. mieszkań. To o 24 proc. więcej niż rok wcześniej i 27 proc. więcej niż w styczniu 2019 r. Można mówić tu o najlepszym otwarciu roku w historii notowań GUS, czyli od 2005 roku.

Od dołka z marca wartość spółek deweloperskich wzrosła o 40 proc. To zasługa znacznego popytu na mieszkania. Jak wskazuje dziennik, może być on tak duży, że producenci przestaną wyrabiać się z odpowiedzią na zainteresowanie. To z kolei może wpłynąć na wzrost cen mieszkań.


– Deweloperzy mają ciągle spore zaległości. Po wiosennym lockdownie Polacy wrócili do biur sprzedaży, wymuszając odświeżanie i poszerzanie oferty. W 2020 r. firmy rozpoczęły jednak budowę o ponad 8 proc. (prawie 12 tys.) mieszkań mniej rok do roku – ocenia Bartosz Turek, analityk HRE Investments.

Ekspert dodaje, że początek 2021 r. przyniósł także wzmożone zainteresowanie potencjalnych kupców. Polacy mają obecnie rekordowe oszczędności, więc niewykluczone, że chcą bezpiecznie zainwestować posiadany kapitał właśnie w mieszkanie.

Kolejnym motorem popytu na mieszkania są łatwiejsza warunki uzyskania kredytu hipotecznego. Banki poluzowały wcześniejsze wymagania i chcą już np. 10 proc. wkładu własnego, a nie 15-20 proc. Według BIK w styczniu instytucje finansowe udzieliły 37,5 tys. kredytów hipotecznych.

Ceny mieszkań wciąż rosną

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w IV kwartale ubiegłego ofertowe ceny mieszkań były o 7,7 proc. wyższe niż rok wcześniej. W kryzysie jest za to rynek najmu, ale trzeba ten kryzys nazwać bardzo lekkim.

Trochę szybciej – o 2-3 proc. – rosną ceny na rynku wtórnym niż pierwotnym. Z danych opublikowanych przez "Eurostat" wynika, że tempo wzrostu cen mieszkań w Polsce jest najszybsze niemal w całej UE. Polskę wyprzedza jedynie Luksemburg. Na rosnący popyt mają mieć wpływ rekordowo niskie oprocentowanie kredytów.

Mieszkania średniej wielkości (35-60 m kw.) najbardziej zdrożały w Radomiu (17 proc.), Sosnowcu (15 proc.), Lublinie (14 proc.) i Krakowie (11 proc.).

Spadły nieco za to ceny wynajmu. Z danych portalu Domiporta.pl wynika, że jeśli chodzi o duże miasto, to największy spadek zanotowano w Gdańsku i Krakowie (ok. 12 proc.). W stolicy ceny spadły o 4 proc., w Poznaniu o 7,3, a we Wrocławiu o 3,2.

Podobne informacje podaje holding HRE Investments na podstawie danych Narodowego Banku Polskiego – wzrost ofertowych cen mieszkań o 7,5 proc w stosunku do roku 2019 oraz wzrost cen na rynku wtórnym o 5,6 proc.

Miasta, w których za metr kwadratowy w nowych mieszkaniach zapłacimy najwięcej, należy Warszawa (10261 zł), Gdańsk (9401 zł), Kraków (8685 zł), Wrocław (8233 zł), Gdynia (8133 zł), Poznań (7611 zł), Katowice (7246 zł), Szczecin (7199 zł), Lublin (6 849 zł), Bydgoszcz (6665 zł).
Czytaj także: Pandemia przebije bańkę mieszkaniową? Nic z tych rzeczy, ceny wprost szybują