"Albo rozpoczniemy pracę, albo ogłosimy bankructwa". Branża weselna na skraju przepaści

Emilia Bromber
Dramatyczną sytuację branży weselnej przedstawiły osoby zjednoczone pod hasłem Protest Branży Weselnej. Przekonywały w Sejmie, że to ostatni moment na odmrożenie tego sektora. Jeśli rząd ich nie wysłucha, to przedsiębiorcy będą musieli sprzedać dobytek i zająć się czymś innym.
Strajk Branży Weselnej. Fot. facebook.com/protestbranzyweselnej

Protest Branży Weselnej

"Społeczeństwu należy zwrócić w ich własne ręce odpowiedzialność za ich zdrowie życie i finanse" – apelowała we wtorek Agnieszka Bujnowska jedna z właścicielek sali weselnej w Łomży, na konferencji prasowej zorganizowanej przez posłów Konfederacji w Sejmie.

Dwie godziny później odbyło się spotkanie przedstawicielek i przedstawicieli Protestu Branży Weselnej i posłów Konfederacji z wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olgą Semeniuk.

Przedstawiciele protestu przekonują, że to ostatni moment na uratowanie branży weselnej przed zapaścią i apelują do rządu o odmrożenie gospodarki. Jeśli to się nie stanie, to wkrótce zostaną bezrobotnymi i będą musieli korzystać ze świadczeń socjalnych, czego nie chcą.


Po trudnym roku 2020 osoby pracujące w tym sektorze nie posiadają już zabezpieczenia finansowego. Rok 2021 zapowiada się na pełen pracy, ponieważ pary przełożyły na niego wesela, właśnie z nadzieją, że się odbędą. Tym bardziej jest to szansa dla branży na wyjście na prostą.

Sytuację obrazują słowa uczestników protestu cytowane przez "Business Insider"

"Jeżeli ten sezon weselny się nie odbędzie, nie zostaniemy odblokowani lub zostaniemy odblokowani za późno, ponieważ przygotowanie wesel zajmuje kilka miesięcy, to my mówimy o tym, że nas nie ma, że musimy posprzedawać nasz dorobek i zająć się czymś innym, co jest bardzo, bardzo trudną sytuacją" – mówił organizator przyjęć weselnych DJ Przemysław Ciemniejewski.

Uczestnicy protestu przekonują, że „cała branża weselna mówi jednym głosem: albo rozpoczniemy pracę zgodnie ze startem sezonu wiosennego w branży weselnej, albo ogłosimy bankructwa" – mówiła Anna Łapińska jedna z właścicielek sali weselnej w Łomży.

#OtwieraMY

Branża weselna to kolejna grupa, która buntuje się przeciwko przedłużającemu się lockdownowi. W INNPoland informowałyśmy już o Strajku Przedsiębiorców i o akcji #otwieraMY.

Niektórzy restauratorzy w styczniu ogłosili, że otworzą swoje lokale. Przedsiębiorcy do akcji przyłączyli się m.in. ze względu na orzecznictwo sądu. Chodzi o przełomowy wyrok ws. fryzjera z Opola. Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że zakaz prowadzenia działalności gospodarczej może być normowany w rozporządzeniu. Ponadto bez wprowadzania stanu nadzwyczajnego nie można naruszać konstytucyjnych wolności.

Dołączenie do akcji od 5 kwietnia zadeklarowały właścicielki sali weselnej w Łomży. O tą kwestię zapytał reporter PAP na konferencji prasowej.

"Rzeczywiście takie słowa padły z naszych ust i bardzo chętnie otworzylibyśmy się, natomiast z uwagi na wcześniej wspomnianą niepewność, to pary młode już za ten okres odwoływały swoje przyjęcia, więc my faktycznie możemy otworzyć swoje drzwi, ale nikt przez nie nie wejdzie" – odpowiedziała Agnieszka Bujnowska.
Czytaj także: "Władza stosuje jawny szantaż". Inicjatorka #OtwieraMY ostro o polityce PiS