Mycie okien w rezydencji prezydenta Dudy. Idą na to niemałe pieniądze

Krzysztof Sobiepan
Wraz z cieplejszą pogodą, nadchodzącymi wiosennymi porządkami i świętem Wielkanocy niektórzy zastanawiają się nad gruntownym myciem okien. Jak się okazuje, podobnie myśli nawet prezydent Andrzej Duda. On też wymaga, by jego szyby błyszczały się na wysoki połysk. Ile pieniędzy idzie na taką usługę? Niemało.
Na pucowanie okien Zamku w Wiśle idzie ponad 100 tys. zł. Fot. .zamekwisla.pl, unsplash.com
Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta rozpisało przetarg dla firm, które zajmą się myciem okien w pałacu Prezydenckim i nie tylko. Na oficjalnej stronie opublikowano treść przetargu. Budżet na "sukcesywne świadczenie usługi mycia okien" to prawie pół miliona złotych.

Co ciekawe, umowa nie dotyczy tylko Belwederu czy Pałacu Prezydenckiego. Kancelaria chce, by firmy sprzątające zajęły się oknami wszystkich budynków prezydenta RP, czyli na przykład szybami w helskiej rezydencji letniej, rezydencji zimowej w Wiśle, czy tzw. Promniku nieopodal Garwolina.


No właśnie, a co z pieniędzmi? Łącznie mycie okien pochłonie blisko pół miliona złotych, a dokładniej 453 074,75 zł. Wśród lokacji dokumentacja wymienia wiele znanych prezydenckich willi:

Uwagę zwraca tu zwłaszcza zimowa rezydencja w Wiśle. Tam mycie okien pochłonie najwięcej pieniędzy, nawet przekraczając koszty dla całego kompleksu Belwederu, nie mówiąc o Pałacu Prezydenckim.

Przetarg zakończy się umową podpisaną na maksymalnie 24 miesiące. Szybsze zakończenie umowy nastąpić może jednak tylko wtedy, jeśli firma szybciej wyczerpie oddany jej budżet.

Sprzątanie Szpitala Narodowego za grosze

Już w zeszłym roku opisywaliśmy poszukiwania sprzątaczek, które mają utrzymać czystość w tymczasowym szpitalu covidowym na Stadionie Narodowym. Rekrutacja mówiła o pracy zmianowej w blokach po 12 godzin (7-19 oraz 19-7).

Płaca nie jest oszałamiająca, bo chodzi o 16 złotych netto za godzinę pracy pośród najciężej chorych. Co ciekawe ogłoszenia kierowane są głównie do pracownic z Ukrainy.

Gdy dziennikarze portalu Money.pl zadzwonili pod wskazany w ogłoszeniu numer telefonu, właścicielka agencji przyznała, że 16 złotych na rękę to rzeczywiście „bardzo niskie wynagrodzenie”, ale „ze swoich przecież nie dołoży”. Mała agencja rekrutująca sprzątaczki nie robi tego na zlecenie Szpitala MSWiA, który zarządza szpitalem polowym, lecz jest podwykonawcą innej, większej agencji rekrutacyjnej.

Praca sprzątaczki na Stadionie Narodowym jest legalna, panie dostają prywatny pakiet medyczny znanej prywatnej firmy. Nie otrzymają jednak pełnego wynagrodzenia, gdy się zakażą się koronawirusem od chorych i będą musiały się poddać kwarantannie lub izolacji – umowa zlecenie tego nie obejmuje, jak wyjaśnia właścicielka agencji.

Przypomnijmy, że w związku na ciągłą pracę wśród chorych na Covid-19 że lekarze, którzy pracują na tych oddziałach dostają 175 proc. wynagrodzenia. Panie sprzątające z Ukrainy to jak widać inna para kaloszy.
Czytaj także: Szpital na Stadionie Narodowym szuka sprzątaczek. Płaci śmieszne pieniądze za pracę między chorymi

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl