5 sposobów na oszczędzenie, które przechodzą ci koło nosa. I co lepsze - są eko

Katarzyna Florencka
Fajnie byłoby być "bardziej eko", ale w sumie mnóstwo z tym roboty i kombinowania – też się przyłapujecie czasem na takim myśleniu? Robienie przyjaznych środowisku - a często i naszej kieszeni - rzeczy nie jest wcale tak straszne, jak by się mogło wydawać. Sprawdziłam to na własnej skórze.
Dzięki ekologicznym trikom można zaoszczędzić pieniądze. Fot. Maciej Swierczynski / Agencja Gazeta

1. Naturalne środki czystości

Ocet, soda oczyszczona, cytryna – lista produktów, które możemy wykorzystać do zrobienia własnych i śmiesznie tanich środków czystości jest zaskakująco krótka i nieskomplikowana. Jedynym niecodziennym składnikiem jest tutaj boram, czyli sól sodowa kwasu borowego – jednak łatwo jest kupić go w internecie.


A kiedy już wszystko to mamy w rękach – hulaj dusza! Kiedy w końcu się na to odważyłam, okazało się, że zrobienie naturalnych detergentów, zastępujących popularną "chemię" jest niesamowicie wręcz proste. Zobaczcie chociaż przepis na podstawowy płyn do mycia kafelków, zamieszczony na stronie dziecisawazne.pl: Proste do zrobienia, prawda? Wymaga co najwyżej szybkiej wycieczki do Żabki.
Dopiero po tym, jak zaczęłam korzystać z przepisów na ekologiczne detergenty, naprawdę uświadomiłam sobie, że możliwe jest porządne wysprzątanie kuchni czy łazienki bez drażniącego chemicznego zapachu – i mam ochotę na więcej.

Samodzielnie można zrobić również tabletki do zmywarki, proszek do prania czy płyn do płukania ubrań. Kierunek moich dalszych eksperymentów wydaje się się dość jasny - a i nie mogę się doczekać tego, ile zaoszczędzę pieniędzy.

2. Ręczne szycie

Nurt slow fashion od kilku lat przybiera na sile, choć urok tanich i modnych ciuchów z odzieżowych sieciówek jest bardzo trudny do odrzucenia. Zwłaszcza jeśli nie zarabiamy kokosów i czasem mamy ochotę założyć na siebie coś, w czym inni jeszcze nas nie widzieli.

Cały czas szukam swojego sposobu na odejście od szybkiej mody. Wiem, że nie są nim lumpeksy, w których nie potrafię wyszukiwać tych słynnych "perełek". Od kilku miesięcy próbuję zaprzyjaźnić się z maszyną do szycia, ale w tym przypadku osiągnięcie widocznych efektów wymaga jeszcze trochę ćwiczeń.

Ale świetnym pomysłem na tanie odświeżenie garderoby jest... ręczna przeróbka ubrań. Dziurę w lekko znoszonej bluzce można np. ukryć pod haftem, starą spódnicę – skrócić. Letnia sukienka może tylko czekać na wszycie nowej gumki w pasie. Opcji jest cała masa. O oszczędnościach chyba nie trzeba nawet wspominać.
Czytaj także: Kupujesz używane ubrania i myślisz, że jesteś eko? Przygotuj się na rozczarowanie

3. Gotowanie na cały tydzień

Poświęcając 3 godziny w sobotę lub niedzielę, można spokojnie przygotować sobie jedzenie na cały tydzień – mogę o tym zaświadczyć. W teorii jest to bardzo prosta rzecz, w praktyce wymaga sporego samozaparcia – ale jest tego warta.

Jeśli gotujemy tylko raz w tygodniu, oznacza to, że na duże zakupy spożywcze również wybieramy się tylko jeden raz. Dzięki temu znacznie łatwiej jest kontrolować swój budżet i trzymać się zaplanowanej listy zakupów – a nie chwytać spontanicznie pizzę ze sklepowej zamrażarki w środę o 17:34.

Regularne "duże" gotowanie pomaga też marnować mniej jedzenia: zazwyczaj nie zostawiamy wtedy kilku marchewek, które "na pewno się przydadzą jutro czy pojutrze".

Opcja dla osób, które naprawdę nie są w stanie jeść przez kilka dni tej samej rzeczy: stworzyć system, w którym wciąż gotujemy więcej, ale część porcji zamrażamy. W ten sposób można urozmaicić dietę, wciąż jednak trzymając się zasady "dużego" gotowania.

4. Własne opakowania

Od marca zeszłego roku większość czasu spędzam pracując zdalnie. Na początku nawet uradowało mnie to, że uniknę pokusy kupowania smakowicie wyglądającego gotowego jedzenia nawet wtedy, gdy w mojej torbie znajduje się gotowy obiad – ale szybko przekonałam się, że w życiu wcale nie jest tak łatwo.

Wraz z długim siedzeniem w domu przychodzi pokusa, aby w ramach "nagrody" korzystać z gastronomicznych udogodnień najbliższej okolicy. A to sprawiło, że do moich śmieci zaczęło nagle trafiać zaskakująco wiele jednorazowych kubków, opakowań na wynos (warto wspomnieć, że często dodatkowo płatnych!) czy zupełnie niepotrzebnych sztućców (nawet jeśli akurat same plastikowe nie były).
Paradoksalnie więc, dopiero po tym, jak zaczęłam pracować z domu, kupiłam sobie kubek termiczny: jednym z moich pandemicznych rytuałów stały się bowiem wypady po kawę. A jak kawa, to zazwyczaj i ciastko – po które w pewnym momencie zaczęłam zabierać własne opakowanie, bo ile można przenosić kilkaset metrów kawałek ciasta, który zaraz wyrzucę?

Jednorazówek nie da się uniknąć przy dowozie jedzenia, jednak po wprowadzeniu zasady "nie zabieram rzeczy w jednorazowych opakowaniach" odkryjecie, że to wcale nie jest takie trudne – albo że naprawdę tego ciasta w tym konkretnym momencie nie potrzebujecie.

5. Torby i worki

W tej kwestii Polacy osiągnęli już całkiem sporo. Choć opłata od plastikowych toreb w sklepach weszła w życie przy akompaniamencie głośnego lamentu ludzi, którzy nie byli pewni tego, czy przeżyją konieczność noszenia ze sobą własnych toreb na zakupy – dzisiaj z lekkim zdziwieniem wspomina się czasy największego reklamówkowego szaleństwa.

Czy to w Biedronce, czy w lokalnym sklepiku spożywczym, stając w kolejce do kasy prawie każdy wyjmuje własną torbę wielokornego użytku, do której pakuje zrobione zakupy. Sama na palcach jednej ręki mogę policzyć okazje, kiedy wysupłałam z portfela tych kilkadziesiąt groszy na plastikową reklamówkę – zazwyczaj dlatego, że duże zakupy akurat zrobiłam spontanicznie.

Przyzwyczajenie się do wielorazowych toreb na zakupy nie oznacza jednak, że nie ma już w tej tematyce nic więcej do zrobienia. Cały czas nierozwiązana pozostaje kwestia plastikowych „zrywek”. Owszem, są produkty, które trudno bez zrywki przetransportować. Ale kapusta, jabłka, pomarańcze czy pomidory? Bez przesady.
Jak największe ograniczenie zrywek to dla mnie projekt, nad którym wciąż pracuję – ale z dumą mogę powiedzieć, że pierwsze efekty przyniósł. W moim przypadku blokada była przede wszystkim psychologiczna: bo jak to tak, po prostu wrzucić paprykę do brudnego koszyka, bez żadnej ochrony? Trochę musiałam popracować nad tłumaczeniem sobie, że warzywa i owoce i tak myję przed jedzeniem – ale zadziałało, w plastik pakuję je na zakupach tylko od wielkiego święta.

Jeśli problemem jest potencjalny bałagan – nikt raczej nie chce, żeby po wielkiej torbie rozsypały mu się np. czereśnie – dobrym gadżetem są dodatkowe worki wielorazowe, które można kupić lub zrobić samodzielnie.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl