“Mieliśmy dom, a teraz domu nie mamy”. Sąsiadka wyburzyła im pół budynku

Natalia Gorzelnik
Dom stał pośrodku dwóch działek, więc miał dwóch właścicieli. Jedni planowali się do niego wprowadzić, ich najbliższa sąsiadka - sprzedać swoją część. Finał sprawy jest taki, że teraz na pograniczu obu parceli stoi tylko pół domu. Resztę wyburzono.
Sąsiadka dostała zgodę na wyburzenie budynku, mimo że miał dwóch właścicieli. Zdjęcie poglądowe. Fot. 123rf

Dom na dwóch działkach

O sprawie donosi Interwencja Polsatu. Do konfliktu sąsiedzkiego doszło w miejscowości Starościce w gminie Milejów w powiecie łęczyńskim. Centrum konfliktu stał się dom, który stał na dwóch działkach, należących do odrębnych osób.

W październiku ubiegłego roku państwo Kysowie kupili działkę wraz z częścią budynku. Wzięli na ten cel kredyt, następnie zaczęli remontować swoją część domu. Włożyli w to oszczędności życia.

Małżeństwo planowało zamieszkać tam już w wakacje. Ich plany zostały jednak dosłownie zrujnowane, bo będąca właścicielką pozostałej części budynku postanowiła go zburzyć.


Kobieta na stałe przebywa w Niemczech. Swoją część działki zamierzała sprzedać, dom z dwoma właścicielami odstraszał jednak potencjalnych kupców. Udało się jej jednak zdobyć zgodę na wyburzenie - nie tylko na rozbiórkę należącej do niej części, lecz na cały dom.

Ekipa, która przystąpiła do prac, poprosiła by przyjechał geodeta i dokładnie wyznaczył przebieg granicy obu działek. Następnie rozebrano jedynie tę część budynku, którego właścicielką była zleceniodawczyni prac.

Pół-domu

– Tragedia. Mieliśmy dom, a teraz domu nie mamy. Nie mamy gdzie mieszkać – żali się pan Mikołaj Kys.

Problemy z sąsiadką zaczęły się na początku roku.

– Zaproponowała nam, żebyśmy kupili od niej tę działkę za 200 tysięcy. Nie stać nas na to. Wcześniej proponowała 4 tysiące za wyburzenie tej naszej części budynku – opowiada jego żona, pani Kamila.

Państwo Kysowie mają żal do sąsiadki i urzędników. Ich zdaniem starostwo, wydając decyzję o rozbiórce, popełniło błąd - nie sprawdziło, kto faktycznie jest właścicielem budynku.

– Nie sprawdzić w dokumentach, mapkach, że jest jeszcze inny właściciel... Że jeszcze urzędnicy w pozwoleniu na wyburzenie wpisali moją działkę, działkę, która do mnie należy – żali się pani Kamila.

Sprawą zajęła się policja. Państwo Kysowie o swoją przyszłość zamierzają walczyć w sądzie. Nie mają gdzie mieszkać, a kredyt zaciągnięty na działkę i dom będą spłacać latami.
Czytaj także: Koszmar lokatorów w nowym bloku. Ścieki kapały im na głowę