Koszty utrzymania mieszkania są rekordowe. A będzie tylko drożej

Mateusz Czerniak
Ponad tysiąc złotych miesięcznie – tyle statystyczna rodzina wydaje już na utrzymanie i wyposażenie mieszkania. Przyczyn jest kilka – śmieci, prąd, ale też drożejące meble, usługi remontowe czy woda.
Podwyżki cen prądu są jednym z czynników, przez które koszty utrzymania mieszkania się zwiększają. Adam Stepien / Agencja Gazeta
Jak informuje firma HRE Investments, kwiecień był pierwszym w historii miesiącem, w którym statystyczna rodzina wydała na utrzymanie, prowadzenie i wyposażenie mieszkania ponad tysiąc złotych. Wyliczenia te oparte są na danych GUS. W ciągu roku wydatki te poszły w górę o ponad 5 proc., co równa się podwyżce o 48,5 złotych.

Firma podkreśla, że kalkulacje te dotyczą statystycznej polskiej rodziny. To oznacza, że w bardzo niewielkim stopniu uwzględniany jest we wspomnianej kwocie czynsz za najem mieszkań. Większość Polaków mieszka bowiem w nieruchomościach, których są właścicielami. Tylko 4-5 proc. osób to najemcy płacący czynsz na zasadach rynkowych.
Ponadto kwota ta nie uwzględnia rat kredytów zaciągniętych na zakup nieruchomości.


Rosnące koszty to konsekwencja podwyżek cen prądu (o prawie 10 proc. więcej niż rok temu), opłat za wywóz śmieci (podwyżka o 28 proc.), drożeją też usługi związane z domem (naprawy, remonty, sprzątanie itd.), ale też meble, dostarczanie wody i usługi kanalizacyjne.


Niestety zapowiada się też, że w przyszłości czekają nas kolejne podwyżki, m.in. związane ze wzrostem cen energii elektrycznej.

Wielki popyt na mieszkania

Tegoroczna wiosna obudziła do życia nie tylko przyrodę, ale też kredytobiorców. W bankach notuje się ogromne zainteresowanie kredytami i co ciekawe – instytucje te ma potęgę udzielają tego typu pożyczek.

"Grono Polaków, którzy w ostatnim czasie odkładali na później aspiracje o własnej nieruchomości liczy dziesiątki tysięcy, a może i ponad sto tysięcy. Wszystko wskazuje na to, że obecnie ich obawy zostały oswojone, cierpliwość się skończyła lub po prostu zauważyli oni, że banki znowu otworzyły się na potrzeby kredytobiorców" – pisał w przesłanym do redakcji INNPoland.pl podsumowaniu Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Indeks popytu na kredyty liczony przez firmę jeszcze w grudniu 2020 r. przyjął wartość 100 punktów, podobną do benchmarku przyjętego w styczniu 2019 r. Od początku obecnego roku dynamicznie jednak wystrzelił i na przełomie marca i kwietnia zbliżył się do poziomu 200 punktów.