Chcą uciec do KRUS przed Polskim Ładem. Zderzenie z rzeczywistością będzie bolesne

Katarzyna Florencka
Po ogłoszeniu założeń Polskiego Ładu część przedsiębiorców nabrała ochoty na rzucenie wszystkiego i zostanie rolnikami – przynajmniej na papierze. Wszystko za sprawą atrakcyjnych składek na ubezpieczenia. Przejście z ZUS na KRUS nie będzie jednak tak łatwe, jak im się wydaje.
Przejście z ZUS na KRUS nie jest tak łatwe, jak się niektórym wydaje. Fot. Pexels
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów Polskiego Ładu są zmiany podatkowe, w tym m.in. likwidacja możliwości odliczenia składki zdrowotnej. Jak wyliczył Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy i ekspert Konfederacji Lewiatan, w wyniku tych zmian przedsiębiorca zarabiający 15 tys. zł straci w ciągu roku równowartość miesięcznego wynagrodzenia.

Z tego powodu wielu przedsiębiorców zaczęło interesować się możliwością przejścia na bardzo atrakcyjne rolnicze ubezpieczenia społeczne – na stronach z ogłoszeniami prawdziwą furorę robią oferty sprzedaży "ziemi pod KRUS". Odejście od ZUS nie jest jednak wcale tak łatwe – ani opłacalne.

Przejście z ZUS na KRUS

Aby ubiegać się o przejście na KRUS, wystarczy posiadać 1 hektar odpowiedniego gruntu rolnego. Choć jednak przepisy pozwalają prowadzić na KRUS działalność nierolniczą, można to robić dopiero po trzech latach podlegania ubezpieczeniu – ostrzega w rozmowie z portalem money.pl Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego.


KRUS nie można też łączyć z umową o pracę – choć łączenie z umową zlecenia jest już możliwe. Atrakcyjność rolniczego ubezpieczenia zmniejsza też fakt istnienia limitu podatku dochodowego z działalności pozarolniczej: w 2020 r. było to 3540 zł.

Pseudorolnicy w Polsce

Według danych GUS-u, w Polsce mamy 1,3 mln rolników, a przeciętne gospodarstwo rolne mierzy ok. 11 ha. W rzeczywistości znaczna większość, bo aż ok. 900 tys. z nich to ludzie, którzy posiadają ziemię, której nie uprawiają w ogóle, albo którzy wydzierżawiają ją aktywnym rolnikom.

Według raportu Fundacji na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa FDPA nad Wisłą jest tak naprawdę jedynie ok. 400 tys. rolników, a faktyczna średnia powierzchnia uprawianego gospodarstwa to 25-30 arów. Reszta "rolników" to właściciele ziemi, którzy sami jej nie uprawiają – ale za to ochoczo pobierają unijne dopłaty.

W zeszłym miesiącu rozgrzała ich wieść o tym, że Unia Europejska chce, aby od 2023 roku zaczną obowiązywać nowe zasady dopłat w ramach programu Wspólnej Polityki Rolnej UE. Jeśli kraje chcą z niego skorzystać, muszą wprowadzić plan strategiczny, a w nim – precyzyjną definicję "aktywnego rolnika".
Czytaj także: "Patorolnicy" się zapłaczą. Oto co sądzą farmerzy o odcięciu unijnego kurka z pieniędzmi

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl