Rośliny z wody szturmem zdobywają polskie balkony. Guru chili radzi, jak zacząć własną hodowlę

Krzysztof Sobiepan
Nadal używasz do roślin... ziemi? Jak w jakimś średniowieczu? Mamy XXI wiek, a hydroponika na własny użytek ma coraz więcej fanów. Metoda trzymania roślin w roztworze z koktajlem niezbędnych nawozów i mikroelementów sprawi, że wasz plon – czy to papryczek chili, cukinii, bazylii, pomidorów czy innych – będzie większy, a roślina zaowocuje błyskawicznie. Zainteresowani?
Bazylię "rozmnożyć" można bezpośrednio w wodzie. Ale nie trzeba jej wcale potem pakować do doniczki. Fot. facebook.com/Hydroponika bez Ogródek


Przeglądając Facebooka zupełnym przypadkiem trafiłem na fanpage Hydroponika bez Ogródek. Nieźle się zaskoczyłem, bo pod każdym postem toczy się intensywna dyskusja o... papryczkach chili.


Pamiętałem, że hodowla papryki staje się ostatnio narodowym hobby wielu Polaków. Ale fragmenty instruktażowych materiałów nieźle mnie zdziwiły. Czemu ten koleś trzyma swoje rośliny w jakichś kubłach? Coś im sprawdza miernikiem cyfrowym, mówi, ile dolać jakiegoś specyfiku z interesująco wyglądającej butelki. Gdzie są doniczki, gdzie jest ziemia? Kojarzyłem co prawda, że hydroponika to jakiś typ systemu nawadniania, często stosowany w uprawach przemysłowych. Okazuje się, że całkiem dobrze da się dbać tak o rośliny nawet w miejskiej kawalerce.

Na tyle zainteresował minie ten temat, że odpowiedzi postanowiłem poszukać u źródła. Udało mi się porozmawiać z założycielem kanału.

Hydroponika bez Ogródek. Jak zacząć uprawę chili?

Obecnie masz własną stronę, kanał na YouTube, aktywny fanpage na Facebooku. Jak zaczęła się historia Hydroponiki bez Ogródek?

Marcin: Wszystko zaczęło się od mojej mamy. To ona zaszczepiła we mnie takie ziarenko zamiłowania do roślin i ich uprawy. Pewnego dnia kupiliśmy w sklepie Sos Tabasco, wtedy to była jeszcze nowość w Polsce. Od razu poczułem, że to jest to, czego długo szukałem.

Potem poleciało jak lawina. Mama też lubi gotować na ostro, więc kupiliśmy jakieś pierwsze ostre papryki w markecie czy targu - już dokładnie nie pamiętam. Następnie wystarczyło z nich wydobyć nasiona i wysiać. Oczywiście, jak większość osób początkujących, popełniłem mnóstwo błędów - do jednej doniczki wrzuciłem z 50 nasion, ale jakoś to nawet wyrosło.

Wciągnąłem się na amen i zacząłem dużo czytać. Dowiedziałem się m.in., że istnieją inne typy papryczek niż Chili Cayenne. (śmiech). Dużo czasu spędzałem też na forach, gdzie ludzie dzielili się swoimi metodami uprawy, sztuczkami i spostrzeżeniami.

A jak było z hydroponiką?

Jeśli chodzi o samą hydroponikę, to zaczęło się od mojego dobrego przyjaciela. Raz usiedliśmy razem i zaczął opowiadać mi, że naoglądał się dużo amerykańskich filmików o tej metodzie uprawy. Wypowiadali się np. ludzie z Teksasu, gdzie po prostu mają mało wody i dlatego tak uprawiają.

W Polsce mało kto jeszcze o tym słyszał i nikt raczej nie pokazywał, jak to robić. Ja od jakiegoś czasu uprawiałem już moje papryki i nieco sfrustrowało mnie szukanie wiedzy na forach. Wiadomo, jak to jest - każdy jest najmądrzejszy i tylko jego metoda jest właściwa. Poradzono mi źle i cała moja uprawa padła.

Okazuje się, że w Internecie są też zazdrośnicy, którzy widząc niezłą uprawę kolegi są mu w stanie źle doradzić. Tylko po to, by mieć chorą satysfakcję z zabicia jego krzaczków na odległość. Perfidia ludzka nie zna granic...

Dokładnie. Naszła nas więc myśl, że nie było jednego źródła z metodami uprawy chili czy hydroponiką. Takiego, gdzie wszystko jest wyjaśnione od A do Z i bezpieczne, przetestowane. Jak ktoś chciał zacząć z uprawą papryczek czy z hydroponiką, to był praktycznie zdany sam na siebie i Google’a. Pod wpływem pewnego impulsu stwierdziłem: "jak nie ma, to sam zrobię".

Zacząłem więc prowadzić kanał, założyłem media społecznościowe, począłem sprawdzać wszystko na własnej skórze. Przyjaciel też rzucił nazwą jak z rękawa - Hydroponika bez Ogródek – czyli o dziedzinie, ale krótko, zwięźle i na temat.

Jak przekuć taki pomysł w działanie?

Od dziecka interesowałem się przyrodą, biologią. Skończyłem liceum w klasie biologiczno-chemicznej, mam też wyższe wykształcenie w pokrewnym kierunku. Bazę wiedzy miałem więc dość niezłą, dużo też czytałem. Aż boje się myśleć, ile czasu spędziłem nad różnymi książkami, opracowaniami i innymi materiałami o paprykach i hydroponice!

Sama specyfika uprawy na kanale to też ciężka praca oraz wiele prób i błędów. Założeniem jest właśnie to, że najpierw muszę coś sam przetestować, by to ocenić. Nie ma miejsca na mędrkowanie. Jeśli coś mnie zainteresuje, to to testuje, a potem zdaje raport – słuchajcie to jest świetne, a tamto beznadziejne.

Bardzo świadomie staram się też tłumaczyć rzeczy tak, by każdy je zrozumiał. Chodzi mi o to, żeby moje rady przyswoił zarówno 10-latek, który zainteresował się chili wczoraj, jak i 80-latek, który chce rozwinąć już posiadany ogródek. I oczywiście każda osoba pomiędzy. Jak w tym roku wyglądają twoje uprawy? Za oknem robi się coraz cieplej, roślinom to pewnie pasuje.

W tym roku mam istny poligon doświadczalny. Wysiałem ponad 300 sadzonek rożnych odmian papryki. W tym sezonie zdwoiłem wysiłki w zbieraniu danych. Pracuję w pocie czoła, bo obecnie moim celem jest napisanie i wydanie e-booka o uprawie papryki chili. Jak dobrze pójdzie, książka ukaże się pod koniec 2021 r.

Postanowiłem, że wszystko w mojej książce o uprawie chili będzie takie, jak na kanale – mojego autorstwa i przetestowane. Zdjęcia, materiały, przemyślenia i rady. Zero podpatrywania metod z Internetu czy kopiowania.

Siłą rzeczy w tym roku "męczę" więc moje biedne krzaki, jak się da, by potem spróbować jak najlepiej je odratować. Szukam m.in. złotego środka, który pomoże uratować paprykę po różnych rodzajach błędów hodowcy.
Pozmawiajmy nieco o twojej obecności w Internecie. Sprawdziłem fanpage’a i buzuje tam od aktywności. Z jakim odzewem się spotykasz?

Szczerze? Są takie dni, że nie mam czasu odpowiedzieć na wszystkie wiadomości. Każdego dnia piszą do mnie różne osoby z fanpage’a, ludzie w potrzebie. Pytają mnie o wszystko: dobre rady, pomysły, pomoc, inne kwestie związane z uprawą. Podlewanie, nawożenie, coś nie rośnie, coś usycha, coś gnije, co to może być. Dostaję też masę zdjęć "do diagnozy". Bywa ciężko, ale nikogo nie zostawiam bez pomocy.

Śmieję się, że prowadzę jednoosobowe Paprykowe Pogotowie Uprawowe. Wiadomo, że wiele przypadków jest indywidualnych, ale ostatnio zająłem się serią materiałów wideo, która może pomóc hodowcom z określonymi, często spotykanymi problemami.

Nazwałem ją "Od nasionka do ogonka". Jak można się domyśleć zaczynamy od wysiewania, a kończymy, gdy zrywamy gotową paprykę za ogonek. W czasie tego procesu pojawia się często morze pytań i wiele różnych kwestii czy trudności. Postępując tak jak widać na filmikach praktycznie każdy będzie się mógł cieszyć dobrym plonem.

Bardzo ważne dla mnie jest też tłumaczenie dlaczego robię to tak, a nie inaczej. Jeśli moi "uczniowie" poznają mechanizmy działania danych procesów, to potem będą mogli je świadomie modyfikować, by jeszcze bardziej poprawić swoją prywatną uprawę. Musze przyznać, że przeglądanie Hydroponiki jest dość budujące. Sam wspominasz na swojej stronie, że ta społeczność zapaleńców to główne źródło twojego napędu do działania.

Tak, zdecydowanie tak jest. Jeśli widzi się, że osoba jest żywo zainteresowana tematem, to tym bardziej chce jej się pomóc i przekazać jak najwięcej wiedzy. Niezależnie, czy ktoś dopiero stawia pierwsze kroki i nie wie nic, czy jest doświadczony, ale nagle ma jakiś nowy problem.

Mój kanał działa już prawie dwa lata. Ale prawdę mówiąc byłem w pewnej niszy. Dopiero teraz dostałem prawdziwego kopa napędowego. Tak się złożyło, że przez problemy zdrowotne siedzę teraz cały czas w domu. Stwierdziłem, że nie mogę gnić na kanapie, więc swoją energię przelałem w Hydroponikę.

Wrzucanie tych filmików do sieci to sporo roboty. 10-minutowy film na YouTube to długie godziny pracy. Pomysły, pisanie skryptu godzinami, nagrania, montaż. Tego ostatniego musiałem się nauczyć od podstaw zupełnie sam. Z wyborem sprzętu wideo pomógł mi znajomy, który zajmuje się tym zawodowo.

A oprócz hobby każdy ma jeszcze własne życie, ja na przykład mam żonę, której też muszę poświęcać czas.

To w takim razie muszę zapytać. Jak żona znosi twoje niecodzienne hobby?

(śmiech) W tym roku jest lepiej. Jeszcze niedawno sadzonki były dosłownie wszędzie. Nie można otworzyć okna, bo parapet jest pełen sadzonek. Na komodzie – sadzonki. Ledwo da się otworzyć drzwi do pokoju – bo sadzonki. Przyznaję, nieco mnie poniosło. Nie dziwne, że się denerwowała.

Teraz zagospodarowałem sobie jedno pomieszczenie i papryki "mieszkają" tylko tam. Oszczędza to nam stresu i oboje lepiej funkcjonujemy. Szczerze? Obecnie od nikogo nie mam takiego wsparcia jak od żony, jest wspaniała.

Jestem początkujący, jeśli chodzi o rośliny i ciekawi mnie jedna rzecz. Czemu w ogóle hodować je bez ziemi? Jakie zalety ma hydroponika?

Plusów takiej uprawy jest wiele. Po pierwsze, mimo że trzymamy rośliny z korzeniami zanurzonymi w wodzie cały czas, to faktycznie tę wodę oszczędzamy. A z roku na rok cena wody drożeje, więc jest to też po prostu korzystniejsze dla portfela, niż uprawa w ziemi.

Po drugie, wody jest coraz mniej na Ziemi – naszej planecie. Po co więc używać jej w nadmiarze wykorzystując stare metody, jeśli można to robić efektywniej i zminimalizować wpływ na środowisko?

Jak to działa? Przy Metodzie Kratky’ego i tzw. metodzie głębokokulturowej, które polecam początkującym, korzenie rośliny są zanurzone w wodzie, a roślina umieszczona w specjalnie przygotowanym wiadrze z pokrywką. Papryka czy inne warzywo pobiera tylko tyle wody, ile potrzebuje. A w roztworze jest już gotowy koktajl z nawozem.

Co się dzieje w donicy? Na dzień dobry ok. 20 proc. wody wlanej z konewki wsiąknie nam w grunt i odparuje z powierzchni. Ta część nigdy nie dojdzie do rośliny. Nadmiar wody spłynie na podstawkę, także ominie korzenie. Reszta ma szansę się wchłonąć przez korzenie. To ogromne straty już przy jednej sadzonce, przy 50 to już straty kilku litrów wody na miesiąc. A można to przecież mnożyć dalej. Więc jest oszczędniej, ale czy lepiej?

W hydroponice mamy pełną kontrolę, to już mniej rolnictwo, a bardziej metoda naukowa. Co dodamy do wody, to roślina będzie miała. Bardzo łatwo możemy więc m.in. regulować etapy jej wzrostu. Przez odpowiednie odżywki, pH, stężenia "świętej trójcy" azotu, potasu i fosforu kontrolujemy cały cykl jej życia.

To bardziej zażądanie rośliną niż wrzucenie nasiona do ziemi i czekanie, co z tego będzie. Dzięki tak zaawansowanej kontroli możemy też osiągać znacznie większe plony. Danie roślinie idealnych warunków do rozwoju nagrodzi nas gałązkami ciężkimi od papryk czy innych owoców i warzyw.

Przykład. Dzień przed Wigilią wsadziłem nasionko ogórka do ziemi, trochę podrosło, przerzuciłem je do hydroponiki i w styczniu miałem już blisko 1,5 kilo własnych ogórków w pokoju. A za oknem śnieg.

Jak to tak? Ogórki poza sezonem ogórkowym?

Otóż to. W hydroponice możemy bowiem uprawiać, co chcemy, bez względu na warunki atmosferyczne, a nawet bez słońca. Wystarczy nam prosta lampa naświetlająca, nawet taka LED.

Rośliny zamykamy w tzw. grow boksie, to rodzaj namiotu uprawowego. I już nas nie interesuje, że na dworze jest susza, śnieg, wiosenny przymrozek ani nic innego. W naszym małym uniwersum panuje raj dla danego gatunku, dzięki czemu rosną i owocują jak szalone.

Powiem więcej. Mało kto sobie zdaje sprawę, że w swoim życiu prawie na pewno prowadził hydroponiczną hodowlę roślin. Ziarnko fasoli na gazie, które robi się na lekcji biologii? To czysta hydroponika. Rzeżucha na wacie na Wielkanoc – to samo.

Dobrze, przekonałeś mnie. Załóżmy, że od jutra chce zacząć. Co muszę kupić? Jak wygląda Zestaw Małego Hydroponika?

Wszystko mam na moim kanale, zapraszam do obejrzenia – wszystkiego się dowiesz (śmiech). A na serio, zacząć można naprawdę skromnie. Ogólnie nie jestem fanem kupowania gotowych, skomplikowanych systemów hydroponicznych. Oczywiście można, ale to koszt kilkuset do nawet tysiąca złotych.

Proponuje zacząć jak najprościej. Potrzebne będzie wiadro z pokrywką, do znalezienia w każdym sklepie budowlanym. Kluczowe jest, by było z plastiku przeznaczonego do kontaktu z żywnością. Wiadra przemysłowe mogą oddawać nam chemikalia do wody i wpływać na sadzonkę.

Do tego koszyk do uprawy hydroponicznej – tu umieścimy naszą roślinę. To kawałek plastiku, więc koszt też niewielki. Trzecim elementem jest podłoże – garść kulek keramzytowych powinna wystarczyć. Służy to tylko stabilizacji rośliny, nie czerpie z nich wartości odżywczych.

Potem woda, z pół litra odżywki – i to tyle. Jeśli chodzi o nawozy, to niektóre firmy tak dopracowały recepturę, że dodając odpowiednią ilość środka do wody nie musimy za specjalnie przejmować się tym, jakie roztwór ma pH czy przewodnictwo elektryczne. To dobry patent, zwłaszcza dla początkujących.

Przepraszam… przewodnictwo elektryczne? Będziemy razić paprykę prądem?

(śmiech) No nie, to by były tortury. Pomiar przewodnictwa elektrycznego roztworu pozwala nam stwierdzić, ile związków odżywczych jest w wodzie, czyli ile roślina "zjadła". Im wyższe przewodnictwo, tym wyższa wartość odżywcza. Jeśli spada, warto uzupełnić odżywkę. Za duże stężenie też jest niewskazane.

Nawet początkującym proponuję więc zaopatrzyć się w miernik przewodnictwa. Da się działać bez niego, ale to zmusza do poruszania się nieco po omacku. Jeśli zacznie się dziać coś niedobrego, to trzeba będzie wymienić cały roztwór. A przecież wodę mieliśmy dzięki hydroponice oszczędzać, a nie wylewać do zlewu. Czy przy kasie będę miał zawał? Ile trzeba zapłacić za taki zestaw do hydroponiki?

Nie martw się, nie splajtujesz. W tym momencie dopisuje słońce, można więc nie kupować lamp i wystawić sadzonki na balkon czy parapet.

Wiaderko, odżywka, koszyk, miernik, podłoże – wszystkie elementy na start, które wymieniłem to niewielki koszt. Podliczając wszystko, da się zmieścić już w 100-150 zł.    Nawet z prostą żarówka do doświetlania sadzonki.

To spokojnie pozwoli nam zobaczyć, czy hydroponika to hobby dla nas. Jak się nam spodoba, to stopniowo możemy rozwijać hodowlę. Jak nie, to nie będzie nam żal, ze wydaliśmy fortunę.

Wspomnieć należy, że tradycyjna hodowla też przecież kosztuje. Trzeba kupić doniczki, może konewki, nawozy w płynie no i ziemię. Glebę najczęściej trzeba wyrzucić po jednym sezonie, bo zostają w niej same korzenie. No i oczywiście do donic dolewamy więcej wody, co podnosi koszty stałe.

Po zakończeniu hodowli akcesoria do hydroponiki można zaś po prostu opłukać i już użyć do nowej sadzonki.

Dużo mówiliśmy o ostrych paprykach, a co jeszcze można "wsadzić w hydroponikę"?

Choć obecnie nieco przystopowałem z hydroponiką, to nadal w tym roku mam tam sałatę, zioła – rozmaryn i bazylię, oczywiście ostre papryki, pomidory. Zdziwiłem się, jak dobrze w wodzie radzi sobie kalarepa – to był taki eksperyment. Nieco gorzej, ale nie tragicznie ma się burak. Jeszcze trochę pracuję, by jakoś umilić mu życie.

To nie jest tak, że hoduje się tylko chili i koniec kropka. Swego czasu trzymałem też rzodkiewki, pomidory, miętę. Z innej rodziny warzyw mamy ogórki, cukinie, dynie. Powiedzieć można, że ogranicza nas tylko wyobraźnia. Spróbować zawsze warto.

Każda roślina ma jednak swoje upodobania. Te gatunkowo blisko siebie, jak papryki i pomidory, można hodować podobnie – lubią wapń i magnez. Ogórek ma już jednak nieco inne "oczekiwania", chce dużo potasu i nie lubi się z fosforem.

Bazylia rośnie jak chwast – im więcej jej damy, tym więcej urośnie. Z kolei inne zioła, albo dajmy na to – sałatę, możemy takim traktowaniem zabić. Niestety nie można używać jednego nawozu do wszystkiego – trzeba złapać rozeznanie.
Jakie są plany na najbliższą przyszłość Hydroponiki Bez Ogródek?

W tym sezonie bawię się w wyścig. Świadome poszedłem w uprawę doniczkową, i glebową – w tunelach z uprawowych. Od pewnego czasu doglądam już tych roślin. Wysiałem je na początku lutego. Robię to nieco, by przyciągnąć publikę na YouTube, Facebooku. Ludzie bardziej znają te metody.

Mam jednak sprytny plan. W trzy miesiące po wysianiu roślin w ziemi od zera zacząłem uprawę hydroponiczną tych samych typów roślin. To było niedawno tydzień, dwa temu. Cel jest taki, by nadgonić sadzonki rozwijające się w gruncie i potem przegonić je pod względem wzrostu.

Jestem przekonany, że mi się to uda. Dodatkowo nie mam wątpliwości, że zbiory z roślin w hydroponice będą większe i lepsze.

To dobitnie pokaże, że hydroponika jest po prostu lepsza pod każdym względem. Mam nadzieję, że mój eksperyment przekona więcej ludzi, by spróbować.
Czytaj także: Nie chciał być „urzędasem" od ekologii. Sam stworzył sobie zawód, w kraju jest tylko kilku takich, jak on

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl