Hotelarze wściekli na rząd. Przez jeden zapis nie zarobią na długim weekendzie

Krzysztof Sobiepan
Polacy tłumnie ruszyli wyjeżdżać na długi weekend, ale hotelarze mają problem. Branża jest wręcz wściekła na rząd. Przez zachowanie jednego zapisu w ograniczeniach dotyczących Covid-19 właściciele po prostu nie mają szans odżyć i zarobić na żądnych urlopu turystach.
Hotelu na wyjazd weekendowy już nie zarezerwujesz. a połowa pokoi stoi pusta. Fot. 123rf.com

Hotelarze wściekli na ograniczenia rządu

Przyjmujące turystów hotele cały czas mogą działać jedynie z połową dostępnych pokoi. Tak będzie co najmniej do 26 czerwca. – Skandal – komentuje dla serwisu Business Insider Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowej Invest & Hotels.

– Z każdą kolejną konferencją prasową rządu jesteśmy świadkami sytuacji, w której absurd goni absurd – grzmi zaś Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.

Miejsca na długi weekend w pensjonatach, hotelach i innych noclegowniach od dawien dawna są zarezerwowane. Hotelarze cały czas obowiązuje limit gości – mogą mieć zajęte jedynie 50 proc. dostępnych pokoi.


Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział też, że osoby zaszczepione nie będą liczyć się do limitu. W czym problem? Niestety, ale system weryfikacji zacznie działać dopiero po 10 czerwca, czyli dawno po Bożym Ciele.

– Samoloty, oczywiście w tym te ze spółek państwowych, latają normalnie ze stuprocentowym obłożeniem pasażerów. Zwiększono limit na weselach do 150 osób, czasami małe hotele i pensjonaty mają miejsca noclegowe na taką liczbę gości, zatem dlaczego nie mogą działać normalnie? - pyta Wróblewski.
Czytaj także: Cypr zaobrączkuje turystów. Wjazd bez kwarantanny, ale z opaską śledzącą

Jak działają hotele w Covid-19?

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, od 8 maja przywrócona została działalność pensjonatów i hoteli. Obiekty obowiązuje jednak ścisły reżim sanitarny i limit 50 proc. obłożenia.

Do 14 maja zamknięte dla gości pozostawały też restauracje hotelowe. Potem ruszyły ogródki, a na sali można było zjeść dopiero po 28 maja. Strefy wellness i spa także mogły ruszyć dopiero 29 maja.

Po długim zamknięciu ludzie aż rwą się zaś do wyjazdów na wypoczynek, a wydrenowana finansowo branża hotelowa i gastronomiczna chce zacząć znowu zarabiać. Przedsiębiorcy liczą na spragnionych normalności turystów, którzy są w stanie zapłacić więcej za zwykłe wakacje. I windują ceny.

Tygodniowy urlop dla pary w pierwszym tygodniu lipca nad polskim morzem to od 5 do nawet 8 tysięcy złotych!

Wakacje w Polsce są bardzo drogie. W tym roku widzimy jednak, że popyt na taki wypoczynek jest większy niż podaż – mówi w rozmowie z money.pl Kazimierz Waluch, ekspert od branży turystycznej.
Czytaj także: W Polsce drożej niż w Grecji czy Chorwacji. Tyle zapłacimy za cenę spokoju

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl