Miesiącami czekasz na swoją paczkę z Chin? Najpewniej leży na dnie oceanu
Zastanawiasz się, dlaczego o twojej paczce z zagranicy od kilku miesięcy ani widu, ani słychu? Odpowiedź na to pytanie może kryć się... na dnie oceanu. W ciągu ostatnich miesięcy podczas transportów transoceanicznych ze statków spadło więcej ogromnych kontenerów niż zwykle ginie w ciągu roku. Zapytaliśmy ekspertów, co wpływa na zatonięcia kontenerów oraz co się z nimi dzieje, gdy już wypadną za burtę.
- Od miesięcy czekam na swoje zamówienia z zagranicy i powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek je otrzymam.
- Okazuje się, że w ciągu tych paru miesięcy ze statków spadło więcej kontenerów niż zwykle ginie w ciągu roku.
- Postanowiłem sprawdzić, jakie są szanse, że któreś z moich zamówień znajdowało się w jednym z kontenerów, który teraz spoczywa na dnie oceanu.
- W tym celu odezwałem się do ekspertów od transportu morskiego i logistyki z Uniwersytetu Morskiego w Gdyni i Uniwersytetu Łódzkiego.
- Zapytałem również, jak często kontenery giną w głębinach, co wpływa na to, że wypadają za burtę oraz czy ktokolwiek się nimi interesuje po zatonięciu.
Ever Given po kilku dniach blokowania Kanału Sueskiego z pewnością spowodował opóźnienia w łańcuchu dostaw i straty finansowe wielu krajów i prywatnych przedsiębiorstw. I to nie tylko dlatego, że na jego pokładzie znajdowało się ponad 20 tys. kontenerów wypełnionych po brzegi towarami i przesyłkami, na które niecierpliwie czekali odbiorcy.
Za kontenerowcem bowiem w kolejce ustawiło się kolejnych ok. 200 statków, na których również znajdowały się przesyłki, które miały trafić m.in. do Europy. Toteż jeżeli nie otrzymaliście na czas swojego nowego leżaka, który prawdopodobnie został wyprodukowany w Azji, obwiniać możecie jeden z największych kontenerowców na świecie.
Czytaj także: Ochrona przez filtrowanie. Wywiad z prezesem firmy, która o wodzie i szacunku do niej wie wszystko
Sam do tej pory nie dostałem kilku swoich przesyłek, zamówionych przed kilkoma miesiącami, które – co prawda – nie znajdowały się na Ever Given, ale również były transportowane innym kontenerowcem. Wątpię, że kiedykolwiek je otrzymam, bo istnieją szanse, że aktualnie leżą sobie gdzieś na dnie oceanu i za parę lat mogą być łakomym kąskiem dla podwodnych poszukiwaczy skarbów.Postanowiłem skontaktować się z ekspertami od transportu morskiego i logistyki, żeby dowiedzieć się, jakie są szanse, że moje zamówienia rzeczywiście zatonęły razem z kontenerem, który wypadł za burtę.
Zabezpieczenia kontenerów i przyczyny zatonięć
Najpierw jednak zapytałem, jak w ogóle takie ogromne stalowe skrzynie są zabezpieczane. W końcu – mimo że są cholernie ciężkie – raczej nie leżą sobie luzem na pokładzie.– Kontenery pod pokładem są ustawiane w prowadnicach tzw. "cell guide" i to one utrzymują kontener na miejscu – wyjaśnia dr inż. Jarosław Soliwoda z Katedry Eksploatacji Statku na Wydziale Nawigacyjnym Uniwersytetu Morskiego w Gdyni.
– Na pokładzie kontenery są mocowane zasadniczo za pomocą Twist Locków oraz warstwy dolne za pomocą prętów mocujących tzw. bones. Wytrzymałość mocowania kontenerów oraz jego poprawność jest weryfikowana w kalkulatorze ładunkowym dla aktualnego stanu ładunkowego statku – kontynuuje ekspert.
Kontenery znajdujące się na pokładzie są przez wypłynięciem odpowiednio zabezpieczane.•fot. Ian Taylor / Unsplash
– Najczęściej powodują to zdarzenia rezonansowe, które mogą rozkołysać statek do 50-60° – wskazuje dr inż. Soliwoda, dodając, że jednym z takich zjawisk jest kołysanie parametryczne polegające na złożeniu się okresu kołysań własnych statku ze zmianami ramion prostujących na grzbiecie i w dolinie fali.
– Statek uzyskuje duże przyspieszenia przy przejściu przez dolinę fali i znaczne amplitudy kołysania na grzbiecie. Dotyczy to żeglugi statku na fali z dziobu lub z rufy – dodaje specjalista z UMG.
Ziemia niczyja i brak regulacji
Jest cała gama dobrych praktyk dotyczących przewozu kontenerów, natomiast zwróćmy uwagę, że mówimy o transporcie morskim.– Ma on to do siebie, że w przeciwieństwie do transportu drogowego odbywa się po ziemi niczyjej, ponieważ relatywnie duża część wód oceanicznych są to wody międzynarodowe – wyjaśnia dr Piotr C. Sosnowski z Katedry Logistyki Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.
– Nie ma czegoś takiego, że kiedy pojawi się awaria czy wydarzy się jakieś nieszczęście, która spowoduje, że jakaś liczba kontenerów spadnie do oceanu, pojawią się nagle odpowiednie służby publiczne i zaczną likwidować szkody. Tak nie jest. Oczywiście są systemy śledzenia kontenerów – one nigdy nie były bardziej rozwinięte niż dzisiaj – z drugiej strony, nigdy nie było realizowanych tyle przesyłek kontenerowych, co dzisiaj.
W przewozach tego rodzaju bierze udział najczęściej co najmniej kilka przedsiębiorstw. Koordynacja wymiany informacji między nimi może powodować, że system śledzenia tego rodzaju przesyłek również może generować błędy. Z tego powodu kontener może:
- zaginąć, ale po pewnym czasie zostanie odnaleziony,
- trafić do innego miejsca niż docelowego,
- zostać uszkodzony w miejscu załadunku, ale nikt nie będzie w stanie tego potwierdzić do czasu rozładunku.
W transporcie transoceanicznym zbrakuje regulacji, które by ustalały, kto odpowiada za zaginięcie kontenerów.•fot. Andreas Dittberner / Unsplash
– Kilka lat temu Francja walczyła o wprowadzenie obowiązku wyławiania kontenerów przez armatorów statków, które je zgubiły. Ale żadne międzynarodowe normy nie weszły w życie. Usuwaniem pływających kontenerów zajmują się administracje państw, do którego przynależy obszar morski, gdzie pływają kontenery i czasem realizują to wynajęte firmy – dodaje dr inż. Soliwoda.To bywa regulowane prawnie, jeżeli wypadek zdarzy się na wodach terytorialnych danego państwa. Natomiast zwróćmy uwagę, że wody oceaniczne takimi wodami terytorialnymi nie są. Z tego powodu to, co się tam dzieje, jest monitorowane przez przewoźnika, armatora, oraz ew. odbiorcę i dostawcę ładunku.
Czy moja paczka leży na dnie oceanu?
Sprawy techniczne już omówiliśmy, więc przejdźmy do konkretów. W końcu chciałem dowiedzieć się, czy moje zamówienie leży na dnie oceanu. – Załóżmy, że mówimy o jakimś typowym dobru konsumenckim, które zostało wyprodukowane – dajmy na to – w Chinach lub Indiach, musi zostać przewiezione przez nawet kilka tysięcy kilometrów jakimś środkiem transportu – wyjaśnia dr Piotr C. Sosnowski.– Może być to kolej, samochód ciężarowy do portu w Chinach lub Indiach. Tam towar jest załadowany na kontenerowiec, przewieziony nierzadko nie bezpośrednio do Polski, tylko np. do innych dużych portów europejskich jak np. Amsterdam lub Antwerpia. Stamtąd musi zostać przewieziony do miejsca docelowego, a stamtąd jeszcze przewozem kurierskim do pana. Tak więc momentów, w których paczka mogłaby zaginąć, jest wiele – kontynuuje.
Szanse na to, że nasza paczka znajduje się na dnie oceanu są znikome.•fot. MBARI / NOAA
Sięgając też bezpośrednio do statystyk, okazuje się, że rzeczywiście częstotliwość zatonięć kontenerów nie jest największa. – Zwróćmy uwagę, że rośnie liczba przewożonych kontenerów. Obecnie jest to ok. 200-250 mln, a zeszłym roku było to nawet 260 mln – mówi dr Sosnowski.
– W zeszłym roku do oceanu spadło niecałe 3 tys. z czego ok. 2 tys. tylko z jednego kontenerowca. I to był duży pech, bo przez ostatnie 20 lat było to średnio ok. 1 tys. kontenerów – podkreśla ekspert. – Toteż ryzyko, że paczka zaginęła, bo kontener spadł do oceanu, jest naprawdę niewielkie.
Ostatnie wypadki ze stratami w kontenerach:
- Maersk Svendborg – 500 szt.,
- One Apus – 1900 szt.,
- MSC ZOE – 270 szt.
Wyławianie zatopionych kontenerów
Jak już wiemy ryzyko, że moja paczka leży gdzieś na dnie oceanu, jest niewielkie, ale – tak czy inaczej – wciąż niecałe 3 tys. kontenerów spadło za burtę i teraz rdzewieje w towarzystwie ryb. No, chyba że ktoś je wyławia, ale to – jak dowiedziałem się od ekspertów – zupełnie się nie opłaca.Czasami jednak udaje się je odzyskać. – Oczywiście są wyspecjalizowane firmy, które zajmują się nie tylko poszukiwaniem całych kontenerów, ale również innych rodzajów ładunków, które również zginą np. złota, które zatonęło wraz ze statkiem – zdradza dr Sosnowski.
– Natomiast są to bardzo drogie operacje, które wymagają często akcji nurkowych na bardzo dużych głębokościach, przez co są bardzo kosztowne i z tego powodu relatywnie często nieopłacalne. Reasumując, może okazać się, że dosyć często nie opłaca się wydobywać kontenera, który wypadł za burtę – podkreśla.Wciąż jednak istnieją firmy, które zajmują się wyławianiem takich kontenerów, ale to zależy od kilku czynników:
- W pierwszej kolejności namierza się miejsce wypadku.
- Kiedy jest ono namierzone, następuje określenie warunków wydobycia, czy jest możliwe odzyskanie ładunku, to zależy m.in. od głębokości, na której mógł osiąść kontener.
- Kontenery relatywnie szybko toną, ale niektóre ładunki są tak zabezpieczone, że mogą utrzymywać się na powierzchni wody nawet kilka miesięcy.
- Dotyczy to szczególnych rodzajów towarów, natomiast nadal opłacalność wydobycia takiego ładunku zależy od miejsca wypadku i od rodzaju i wartości ładunku.
- Inaczej wygląda akcja odzyskiwania ładunku, kiedy wypadek zdarzył się np. 10 km od linii brzegowej, a inaczej, kiedy zdarzył się na środku oceanu.
- Opłacalność wydobycia takiego ładunku jest ograniczona i zależna od lokalizacji samego wypadku.
Ubezpieczenie i odszkodowanie
Przesyłki kontenerowe jako sposób przewozu mają relatywnie szeroki zakres ubezpieczeń, co oznacza, że możemy ubezpieczyć naszą przesyłkę od tego, że kontener zostanie zniszczony, czy ładunek zostanie uszkodzony. Pamiętajmy, że ładunek umieszczony w kontenerze i kontener, to nie to samo. Zamawiając z serwisu e-commerce, domyślnie takie odszkodowanie gwarantuje serwis.– Istnieje również coś takiego jak ubezpieczenie od tajemniczego zniknięcia, czyli mysterious disappearance. Polega to na tym, że jeżeli kontener zaginie i nie zostanie odnaleziony, to również otrzymujemy odszkodowanie. To moim zdaniem przemawia za tym, że przewoźnicy chcą się zabezpieczyć przed tego rodzaju ryzykiem, zwłaszcza że kontener kontenerowi nierówny – wyjaśnia dr Piotr C. Sosnowski.
– Oczywiście tak jak powiedziałem, są międzynarodowe organizacje, które zajmują się ustalaniem zasad dobrych praktyk przewozu, natomiast nie są to instytucje posiadające moc prawną, pamiętajmy o tym – przypomina ekspert.
– Większość ustaleń dotyczących przewozu transoceanicznego jest dobrowolna i ogranicza się do ustaleń między dostawcą, odbiorcą, przewoźnikiem i armatorem oraz ew. państwami, do których należy part źródłowy i docelowy – dodaje.