Pod turbinami wiatrowymi są całe cmentarzyska ptaków. Ci Polacy chcą to zmienić

Natalia Gorzelnik
Nawet "zielona energia" nie jest pozbawiona wad, również takich, które robią krzywdę środowisku. Na przykład ekologiczne, wydawałoby się, farmy wiatrowe, tak naprawdę są cmentarzyskiem milionów zwierząt. Ptak, który wleci w obszar działania kręcącej się łopaty, nawet jeżeli nie uderzy w nią bezpośrednio, i tak najpewniej zginie. Grupa Polaków postanowiła to zmienić i zabezpieczyć ptaki przed kolizjami.
Rozwiązanie jest skierowane głównie do ochrony gatunków, takich jak kania ruda, orlik krzykliwy, błotniak stawowy czy myszołów 123rf.com

Śmiertelne turbiny wiatrowe

Ptaki w locie nie opierają się wyłącznie na swoim wzroku. Przez wiele milionów lat ewolucji wypracowały w sobie szereg zachowań, który pozwalają im pokonywać “na pamięć” nawet tysiące kilometrów.


Na przykład ptaki wędrowne potrafią “czytać” pole magnetyczne ziemi. Co więcej, wiedzę, jak przemierzać przestrzenie, "przekazują" sobie z pokolenia na pokolenie “przekazują”. Ptak nie zderzy się zatem z górą czy urwiskiem skalnym.
– Ale kiedy człowiek tworzy nienaturalne dla nich budowle - na przykład wieżowce czy farmy wiatrowe, to pojawia się niebezpieczeństwo kolizji. Zwłaszcza jeśli ptak leci nocą, gdy oświetlenie obiektów go dezorientuje lub jest zaaferowany polowaniem – tłumaczy Krzysztof Paszek, współzałożyciel Bioseco.
Krzysztof Paszek

Ptaki, które krążą szukając pożywienia na ziemi, tam mają skierowany wzrok. To częste np. w przypadku ptaków drapieżnych, które lecą za ofiarą. To właśnie ptaki drapieżne w bardzo dużym stopniu narażone są na kolizje z turbinami wiatrowymi. A kolizja niemal każdorazowo oznacza śmierć: albo na miejscu, albo po pewnym czasie, wskutek odniesionych obrażeń.

Śmiertelność ptaków, spowodowana przez kolizje na farmach wiatrowych, jest bardzo wysoka. – Kiedyś uważano, że na farmach wiatrowych giną ich setki, później dziesiątki tysięcy. Ostatnie badania z samego Półwyspu Iberyjskiego mówią o milionach – wyznaje Krzysztof.
Krzysztof Paszek

Prędkość liniowa na końcu łopaty turbiny wiatrowej przekracza 200 km/h. Tak wysoka prędkość sprawia, że szanse przelotu pomiędzy łopatami są niewielkie. Olbrzymie rozmiary konstrukcji sprawiają, że wytwarza się podciśnienie, które zakłóca lot ptaków, ale szczególnie groźne jest to w przypadku nietoperzy. Te małe ssaki dzięki echolokacji sprawnie wymijają kręcące się łopaty, ale gdy znajdą się za jedną z nich, to podciśnienie po prostu rozrywa im płuca.

– Jestem wielkim zwolennikiem zielonej energii – zastrzega współtwórca firmy. – Ale musimy tworzyć rozwiązania szeroko rozumianego przemysłu i pozyskiwania energii w taki sposób, żeby nie oddziaływały negatywnie na środowisko, lecz wpisywały się w politykę zrównoważonego rozwoju.

Bioseco

System opracowany i opatentowany przez Bioseco ma pomóc na poradzenie sobie z problemem śmiertelności ptaków na farmach wiatrowych. Działa to w taki sposób, że specjalne urządzenia, zamontowane na konstrukcji turbiny, wykrywają przelatujące ptaki, a następnie ostrzegają je o niebezpiecznej przeszkodzie.

– Montujemy wokół słupa turbiny od 6 do 8 urządzeń wyposażonych m.in. w kamery stereoskopowe pozwalające na ocenę odległości i wielkości danego ptaka. Gdy kamery wykryją zwierzę, najpierw analizują trajektorię jego lotu. Jeżeli okaże się, że ptak leci w kierunku turbiny, to najpierw wysyłają świetlne, a później dźwiękowe sygnały ostrzegawcze. Jeżeli to nie pomaga, system zatrzymuje turbinę, aby zredukować do minimum możliwość zderzenia z łopatami turbiny – tłumaczy Krzysztof.
Jak zaznacza, skuteczność systemu była wielokrotnie testowana i weryfikowana.

– Wielokrotnie sprawdzali nas m.in.niezależni ornitolodzy, jesteśmy testowani praktycznie przez każdą z firm, z którą rozpoczynamy współpracę. Mogę zatem powiedzieć z całą pewnością, że system działa precyzyjnie, i do tej pory tam, gdzie nasze urządzenia zostały zainstalowane, nie odnotowano żadnej kolizji chronionych gatunków ptaków – mówi z dumą.

Rozwiązanie jest skierowane głównie do ochrony dużych, rzadkich lub zagrożonych wskutek działalności farm wiatrowych gatunków ptaków, takich jak kania ruda, orlik krzykliwy, błotniak stawowy czy myszołów.

– To nie są liczne gatunki, natomiast potrzebują dużego terytorium. Jeżeli w danym areale występują trzy pary, a w zderzeniach z łopatami turbiny zginą na przykład dwa samce, to jest to już poważny problem dla populacji na danym obszarze – opowiada współzałożyciel firmy.

– Rozwiązanie jest korzystne również z perspektywy czysto biznesowej. System jest montowany w celu ochrony przyrody, ale jego instalowanie - pod kątem finansowym - się firmom energetycznym po prostu opłaca – podkreśla.
Krzysztof Paszek

Jeżeli w miejscu farmy gniazdują rzadkie gatunki, albo przebiega tamtędy trasa migracji, to urzędy zajmujące się ochroną środowiska - na przykład polskie RDOŚe - mogą podjąć decyzję o czasowym wyłączeniu turbin. To może trwać dni, tygodnie, a nawet miesiące. Nasz system natomiast zatrzymuje turbinę tylko w czasie ryzyka kolizji w trakcie przelotów ptaków. To niewspółmiernie mniejsza strata dla firmy energetycznej.

Rozwój firmy

Rozwiązania Bioseco są już wykorzystywane na kilkudziesięciu farmach wiatrowych m.in. w Polsce, Niemczech, Hiszpanii i we Francji. W tym roku firma realizuje kolejne wdrożenia m.in. na Teneryfie.
Energetyka wiatrowa bardzo się rozwija, ale my rozwijamy się jeszcze szybciej – uśmiecha się twórca projektu. – Świadomość przyrodnicza cały czas rośnie. A nasz system jest instalowany nie tylko na nowych farmach, ale również na tych już istniejących, budowanych wcześniej, np. takich, w przypadku których nie wykonano analiz i monitoringów przyrodniczych. One wymagają teraz zwiększonej uwagi pod kątem ochrony ptaków. Nasza grupa odbiorców jest zatem całkiem spora.

Firma cały czas poszerza zakres działania. Równolegle rozwijany jest m.in. system “lotniskowy”, który będzie wspomagał zapobieganie zderzeniom ptaków z samolotami: startującymi i podchodzącymi do lądowania.

– W maju przekształciliśmy się w spółkę akcyjną i w tej chwili przygotowujemy się do debiutu giełdowego. W ciągu kilku-kilkunastu miesięcy zamierzamy zaistnieć na New Connect. Głównie po to, żeby pozyskać kapitał na dalszy rozwój – mówi Paszek.
Jak zdradza, firma ma bowiem w planach zaangażowanie się w inne projekty wykorzystujące nowe technologie i sztuczną inteligencję w celach ochrony przyrody. – Między innymi chcielibyśmy stworzyć skuteczny system ochrony nietoperzy na farmach wiatrowych, czy rozwiązania na farmy offshore – wyjawia.

– Dodatkowo chcemy wzmocnić nasze działy sprzedaży oraz produkcji, gdyż zainteresowanie naszym produktem płynie z wielu krajów europejskich. Chcemy wejść również na rynek USA oraz RPA. Poprzez wejście na giełdę pragniemy też dać możliwość zaangażowania się w nasze przedsięwzięcie większej ilości osób, które podzielają naszą misję, polegającą na tworzeniu i wdrażaniu innowacyjnych systemów służących do ochrony przyrody – podkreśla Krzysztof Paszek.
Krzysztof Paszek, współzałożyciel Bioseco.