Hotelarze nie zamkną się na 4. falę Covid-19. Mają sposób, jak przyjmować gości

Krzysztof Sobiepan
Przedstawiciele branży hotelarskiej mówią, że absolutnie nie stać ich na lockdown związany z koleją falą pandemii Covid-19. Przedsiębiorcom zagląda w oczy widmo bankructwa, dlatego dużo z nich zdecydowało już, że pozostanie otwarta. Mają opracowany sposób, jak przyjmować gości mimo zakazów rządu.
Obiekty takie jak Willa Tatrzańska są gotowe, by świadczyć usługi lecznicze. Fot. facebook.com/Willa Tatrzańska
Plan jest prosty. Wiele placówek turystycznych jest przygotowanych do tego, by zacząć świadczyć usługi lecznicze. Pozwoli im to przyjmować gości nawet wtedy, gdy rząd zechce zamknąć hotele i inne miejsca noclegowe.

– Możemy zostać szybko przekształceni w sanatorium lub w obiekt typu medical spa. Mamy fizjoterapie, masaże i zabiegi wodne, będziemy mieć również całą bazę zabiegową. Możemy więc w każdej chwili świadczyć usługi zarówno w ramach NFZ, jak i prywatnie – informuje Money.pl Dawid Faron, dyrektor czterogwiazdkowego hotelu Willa Tatrzańska w Krynicy-Zdroju.


Przykłady z innych krajów wskazują, że do obostrzeń kolejnego lockdownu mogą nie wliczać się osoby zaszczepione. Przedsiębiorcy dmuchają jednak na zimne, bo kolejne zamknięcie biznesu byłoby dla nich gwoździem do trumny.

– Mamy doświadczenie w prowadzeniu sanatorium uzdrowiskowego, więc wracamy trochę do korzeni. Takie pakiety oferujemy w naszych hotelach, zwłaszcza że nasze obiekty są zlokalizowane w uzdrowiskach, m.in. w Kołobrzegu i Świnoujściu – dodaje Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowa Hotels.

Bunt hotelarzy przybiera na sile, co zauważa też reprezentująca ich interesy Polska Izba Hotelarzy. – Ponad 60 proc. hotelarzy odpowiedziało w ankiecie, że się nie zamknie. Sytuacja może być więc dynamiczna – komentuje Marek Łuczyński, prezes PIH.
Czytaj także: Na polskie hotele rzuca się zagraniczny kapitał? Wyjaśniamy, o co chodzi z niepokojącymi mailami

Hotele nie mają pracowników

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, choć sezon wakacyjny rozkręcił się na dobre, w hotelarstwie i gastronomii wciąż brakuje pracowników. Jeśli sytuacja się nie poprawi, część biznesów mogą czekać zamknięcia.

Pracowników brakuje praktycznie na wszystkich stanowiskach: w hotelach można szybko znaleźć zajęcie zarówno jako recepcjonista, jak i kucharz czy nawet... menedżer.

– Nie wszyscy pracownicy wracają do poprzednich miejsc ze względu na niepewne perspektywy oraz częste zatrudnianie na krótko trwające umowy lub umowy-zlecenia. Stąd niedobory kadrowe i presja wynagrodzeniowa – tłumaczy PAP Ewa Klimczuk z agencji zatrudnienia GI Group. – W wielu miejscach aktualna obsada jest często niewystarczająca do obsługi gości – dodaje.

W porównaniu do poprzednich lat, niewiele jest również atrakcyjnych ofert pracy w kurortach turystycznych. Jak zwraca uwagę Mateusz Żydek z agencji Randstad, w tym roku praktycznie nie ma ofert pracy sezonowej z zakwaterowaniem. Powodem jest prawdopodobnie cięższa sytuacja finansowa pracodawców – niewykluczone, że ceny w restauracyjnych menu będą rosnąć.

– W dłuższej perspektywie brak rąk do pracy w gastronomii może też prowadzić do zamykania niektórych biznesów – prognozuje ekspert.
Czytaj także: Sezon w pełni, ale obsługiwać będziesz się sam. Brak rąk do pracy w hotelach i knajpach