Rząd zapowiada dla nich podwyżkę na przyszły rok. Tak naprawdę... będą zarabiać mniej

Redakcja INNPoland
Jak wiadomo, minimalne wynagrodzenie za pracę ma wzrosnąć w 2022 roku o 210 zł brutto. Będzie to oznaczać, że najniższa krajowa płaca wyniesie 3010 zł, zamiast 2800 zł w 2021 roku. A jednak w rzeczywistości już tak różowo nie będzie. Dla dwóch milionów Polaków. Wszystko oczywiście przez galopującą inflację. O sprawie pisze Business Insider Polska.
Podwyżki płacy minimalnej okażą się fikcją. Całkowicie zje je inflacja. Fot. Łukasz Szczepański / Reporter
Ci, którzy wspomnianą podwyżkę dostaną, mogą tak naprawdę zarobić mniej. Mało tego, może być tak, że podwyżki płacy minimalnej trzeba będzie ustalać dwa razy do roku, bo takie jest prawo w Polsce – czytamy w BI Polska.

Czytaj także: Dla Kaczyńskiego Biedronka to sklep dla najbiedniejszych. Sprawdziliśmy, jak wzrosły tam ceny

3010 zł może wyglądać ładnie wyłącznie na papierze, bo ten, jak wiadomo, wszystko przyjmie. Wystarczyłoby, żeby wskaźnik inflacji poszybował do 7,5 proc., by realna pensja minimalna brutto spadła w porównaniu z początkiem 2021 roku. To wcale nie jest science fiction, bo – jak wiadomo – inflacja w październiku wyniosła 6,8 proc. A jak szacują eksperci, to wcale nie jest szczyt drożyzny.


Może cię zainteresować: Skarżycie się na ceny jedzenia? To jeszcze nic, niektóre produkty podrożały nawet o 80 proc.

Chodzi najprawdopodobniej o los 2 milionów Polaków. Bo tylu z nich zarabia na poziomie płacy minimalnej. Podwyżka płacy minimalnej wynosi 7,5 proc. w skali roku. A to przecież niewiele więcej niż ostatnie wskaźniki inflacji.

Należy zaznaczyć, że pochodzą one z października. Jeśli wskaźnik wzrostu utrzyma dotychczasowe tempo, to jeszcze pod koniec 2021 roku można spodziewać się wzrostów zbliżonych do 8 proc. Nie tylko zresztą o te liczby chodzi.

Czytaj także: Co dalej z Adamem Glapińskim? Nieoficjalnie: Duda i Kaczyński mają plan

Eksperci nie widzą na razie podstaw do hamowania inflacji. Widać bowiem również czynniki globalne, takie jak ceny surowców, problemy z dostawami towarów czy krótkoterminowe dostosowania do wyższych cen paliw i energii. A jak prognozują ekonomiści mBanku, apogeum tych i innych efektów dopiero przed nami.

Sam rząd nie wie, jaka będzie maksymalna inflacja. Wiadomo, że jego przedstawiciele na początku listopada przewidywali, że realna inflacja do końca roku to 7-8 proc.

Co najbardziej podrożało?

Co do inflacji, to informowaliśmy w naTemat o wzrastających cenach wielu produktów spożywczych. Jak podaje UCE Research, o 23 proc. zdrożała margaryna, a o 20 proc. masło. 16,5 proc więcej zapłacimy za drób. W przypadku wołowiny odnotowano wzrost ceny detalicznej o 9,5 proc. względem zeszłego roku.

Najbardziej podrożał olej. Jego cena wzrosła o 84 proc. względem zeszłego roku. Odpowiadają za to nie tylko gorsze zbiory rzepaku, ale również wzrost cen biokomponentów, wykorzystywanych do produkcji artykułu spożywczego.