Sprzedał spragnionej wodę. Ta przysoliła mu 1200 zł mandatu za brak paragonu
Właściciel likwidowanego sklepu, który sprzedał bez paragonu wodę pracowniczce skarbówki został przez sąd uznany za winnego, ale nie poniesie żadnej kary. Urzędnicy chcieli mu wlepić 1200 zł mandatu.
Poirytowany przedsiębiorca, którego sprawę opisuje Onet.pl nie przyjął kary, skarbówka poszła więc z tym do sądu. Właśnie zapadł wyrok - sąd uznał mężczyznę za winnego naruszenia przepisów, ale odstąpił od wymierzania mu kary. Musi jedynie zapłacić ok. 30 zł kosztów sądowych.Ze słów przedsiębiorcy wynika, że przyjechał w lipcu do likwidowanego sklepu, który prowadził wcześniej wraz z żoną. Wtedy weszła do niego nieznana mu kobieta i poprosiła o butelkę wody. Oznajmił jej, że sklep jest zamknięty, ta jednak nalegała. Przedsiębiorca uległ - twierdzi, że nie sprzedałby jej niczego innego, ale dworze panował upał i był przekonany, iż kobieta jest spragniona. Na kalkulatorze wyliczył rabat - bo podczas wyprzedaży towaru systematycznie obniżał ceny - i przyjął 1,44 zł zapłaty.
Wtedy okazało się, że kobieta jest ze skarbówki a cała sytuacja była prowokacją. Nie pomogło nabicie towaru na kasę. Sąd w pewien sposób stanął po stronie przedsiębiorcy, uznając jego winę, ale nie wymierzając mu kary.
To nie pierwszy taki numer
Cała sytuacja wydaje się niemal bliźniaczo podobna do słynnej historii z żarówką. O prowokacji urzędniczek lokalnej Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie usłyszała już chyba cała Polska: urzędniczki poszły do warsztatu samochodowego i poprosiły o wymianę żarówki w aucie. Mechanik zmienił im żarówkę na własną, "prywatną" – a całą operację wycenił sobie na 10 złotych. W odpowiedzi dostał mandat na 500 złotych.Z pozoru sprawa była prosta: do warsztatu w Bartoszycach zgłosiły się dwie panie z prośbą o wymianę żarówki w samochodzie. Warsztat nie prowadził sprzedaży, mechanik sięgnął więc do prywatnego zasobu i żarówkę wymienił. Zapytany o cenę tej operacji, miał odpowiedzieć (a według obu pań z Izby "zażądać"): "da pani jakieś 10 złotych".
Sąd pierwszej instancji stanął po stronie mechanika (winny, ale bez wymierzania kary), skarbówka się odwołała. Potem jej apelacja została wycofana a naczelnik wydziału za tę prowokację i upieranie się przy swojej racji zapłaciła stanowiskiem.