WOT zarekwiruje auto matki dwójki dzieci? "Nieprzemyślane decyzje"

Krzysztof Sobiepan
Polacy nadal nie są pewni, co może zagarnąć od nich wojsko. WOT może pod przymusem "pożyczyć" samochody, quady, a nawet maszyny rolnicze. Informację o możliwym przejęciu jej prywatnego auta otrzymała na przykład matka dwójki dzieci. Były dowódca GROM wskazuje zaś, że nawet po krótkich ćwiczeniach auto może być mocno zniszczone.
Wojsko raczej zostawi osobówkę z napędem na przód w spokoju. Ale właściciele aut 4X4 mogą się obawiać Fot. Stefan Maszewski/REPORTER

Przejęcie pojazdu przez wojsko

Na początku 2022 r. mieszkanka Białegostoku i matka dwojga dzieci dowiedziała się, że wojsko ostrzy sobie kły na jej prywatny samochód. Co oczywiste, przejęcie pojazdu przez WOT byłby dla niej ogromnym problemem, jeśli nie wymierną szkodą. Spokojnie, wszystko jest jednak legalne...

Jak pisze Polsat News, szczególnym zainteresowaniem wojskowych cieszą się SUV-y i auta terenowe. Żołnierze nie pogardzą też jednak quadami, ciężarkami, autobusami, cysternami, przyczepami rolniczymi a nawet maszynami budowlanymi czy sprzętem rolniczym.


Ogólnie – mamy pokój, ale jeśli wojsku spodoba się wasza prywatna własność to może ją bez pytania wypożyczyć. Ot, taki przymusowy leasing, od którego odwołamy się tylko w nielicznych przypadkach. Co więcej, nikt nie może czuć się bezpieczny.

– Nie ma zamkniętego katalogu pojazdów ani maszyn, bo również maszyny będą wspomagać jak gdyby działania w okresie mobilizacji – wskazał dziennikarzom płk. Tomasz Wadowski ze sztabu generalnego Wojska Polskiego.

Jakie są zasady rekwirowania pojazdu? Siły zbrojne mogą zająć auto na siedem dni. Za dobę "wynajmu" samochodu z ładownością 2 ton właścicielowi przysługuje 156,80 zł wynagrodzenia i dodatkowe 71 groszy za każdy przejechany kilometr. Co ciekawe – przed oddaniem pojazdu wojsko każe nam zatankować do pełna.

Owszem, za zarekwirowanie pojazdów przysługują pieniądze. To marna pociecha, bo jak ocenia były dowódca GROM Paweł Moszner – wypłata może pójść na naprawę samochodu.

– Weźmie pan taki samochodzik na ćwiczenia i na tych ćwiczeniach czterech żołnierzy uzbrojonych w karabinki i z ekwipunkiem szybko wejdzie i wyjdzie z niego, samochód będzie zniszczony – mówi wprost.

– Zabierać rodzinie z dwójką małych dzieci samochód, to są nieprzemyślane decyzje, które szkodzą obronności RP, bo wywołują antywojskowe nastroje – dodaje Moszner.

Prawo wskazuje, że na listę poborową nie trafiają samochody m.in.: posłów i senatorów, służb mundurowych, kobiet w ciąży, kierowników placówek medycznych, banków, świątyń, muzeów, przedszkoli, czy bibliotek.

Ile kosztuje ochrona granicy?

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl ochrona wschodniej granicy w czasie kryzysu z Białorusią kosztuje Polskę niemałe pieniądze.

Sama obecność żołnierzy m.in. z 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej i 18. Dywizji Zmechanizowanej oraz ze specjalistycznych jednostek inżynieryjnych i saperskich na granicy białoruskiej może kosztować dziennie nawet 280 tys. zł – pisze "Rzeczpospolita".

Za "działania o szczególnym charakterze" poza macierzystą jednostką każdemu z nich należy się dodatek za rozpoczęta dobę w wysokości 45 zł.

Dalszy koszt to obecność policjantów na granicy z Białorusią. Zatrzymują m.in. auta ze wschodu i prowadzą ich kontrolę. Otrzymują oni m.in. dodatek terenowy w wysokości 1 proc. kwoty bazowej za każdy dzień, do tego płatne nadgodziny. Te kwoty jednak bledną w porównaniu z kosztami zakwaterowania.

Według nieoficjalnych ustaleń "Rz" policjantów jest na granicy ok. 1,8 tys., a co dwa tygodnie rotują się garnizony z różnych części kraju. Funkcjonariusze są zakwaterowani w hotelach z całodziennym wyżywieniem.

Dziennik liczy, że przy dwuosobowym pokoju w cenie od 150 do 300 zł za noc i 1600 policjantach (ci z Podlasia nocują u siebie) za dobę daje to 240 tys. zł, a miesięcznie zawrotne 7,2 mln zł.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl