ABW odwiedza rolników wywłaszczanych pod CPK. "Wynieść może mnie tylko trotyl"

Krzysztof Sobiepan
21 lutego 2022, 10:45 • 1 minuta czytania
Mieszkańcy Baranowa, Teresina i Wiskitków – gmin przeznaczonych do wywłaszczenia pod budowę CPK – żyją w strachu. Po ich prywatnej ziemi chodzą pracownicy spółki, nad głowami latają drony, a do drzwi pukają funkcjonariusze ABW. Wielu z nich wskazuje, że się obawia, ale domu nie sprzeda.
Rolnicy z gmin wywłaszczonych pod CPK nie wiedzą co robić Fot. Jerzy Dudek/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Rolnicy do wywłaszczenia z CPK – na miejscu drony i ABW

– Nad terenami latają jakieś drony, a do gospodarstw wchodzą ludzie związani z CPK. Rolnicy są tym przerażeni. Wzywają policję w takich sytuacjach, a ta nie wie jednak, co robić – opowiada Business Insiderowi Karina Kozłowska, mieszkanka okolic przeznaczonych pod budowę CPK.


Jak dodaje Tadeusz Szymańczak, rolnik, były poseł i strażak z OSP Teresin, jego gospodarstwo dwa razy odwiedzili zaś "smutni panowie", którzy wylegitymowali się jako funkcjonariusze ABW. Choć byli "mili i profesjonalni" to zaczęli wypytywać o zdanie właściciela o inwestycji.

– Ja sam stąd nie wyjdę. Wynieść z mojego domu może mnie tylko trotyl – podkreśla Szymańczak.

Mieszkańcy gmin do wywłaszczenia – Baranowa, Teresina i Wiskitków – przedstawiają smutny obraz całej sytuacji. Dziennikarzom wspominają, że ich ziemia jest wyceniana na marne sumy, a państwo nie proponuje im alternatyw.

Szymańczak wskazuje, że lokalne ziemie są bardzo dobrej jakości. Wcześniej miał propozycje odkupu za 200 zł za m kw. Rolnik wskazuje, że oferty państwowego wykupu to ok. 4 zł za metr.

Rolnik wskazuje też, że zdanie mógłby zmienić, gdyby przedstawiciele CPK zaczęli przedstawiać mu alternatywne nieruchomości.

– Mówili przez cztery lata, że będą proponować alternatywne domy. Na mówieniu się jednak skończyło. No i nie wiem, co z nami będzie – wzdycha gospodarz.

Na pytani dziennikarzy odpowiedziało też biuro prasowe CPK. Wskazano, że przy wykupie ziemi zawsze padają propozycje wyższe niż 5 zł. Czasami jest to wielokrotnie więcej.

Rzecznik CPK Konrad Majszyk zapewnił też, że nieruchomości zastępcze będą dostępne, "jeśli takie będzie życzenie mieszkańca i w ramach dostępnej puli nieruchomości Skarbu Państwa". ABW nie odpowiedziało zaś na pytania dot. wizyt funkcjonariuszy.

Nie dla CPK – protest Agrounii w Baranowie

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, do dużego rozłamu między CPK i mieszkańcami wywłaszczanych gmin doszło w grudniu 2021 r.

Wtedy to w związku z ogłoszeniem planu portu lotniczego w Baranowie odbył się protest, który pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała nazwał "zakłóceniem spotkania przez zadymiarzy z Agrounii". Lider formacji chwalił się zaś materiałem z... rzucania gnojem.

W miejscowości miało odbyć się spotkanie Rady Społecznej Centralnego Portu Komunikacyjnego. Zostali na nie zaproszeni przedstawiciele strony rządowej, którzy mieli odpowiadać na pytania mieszkańców i wyjaśniać wątpliwości.

Jeszcze przed nim w internecie rozeszła się informacja, że rolnicy szykują "niespodziankę" na zaplanowaną wizytę przedstawicieli rządu. Okazało się, że chodzi o protest, koordynowany przez lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka. Było gorąco.

Oprócz standardowej już pikiety z ciągnikami protestujący stwierdzili, że nie wpuszczą przedstawicieli rządu do budynku. Domagali się różnorodnych wyjaśnień, dotyczących m.in. cen ziemi za wywłaszczenie czy wysokości zarobków osób zatrudnionych przez CPK. Podniosły się też głosy, że rozmawiać będą tylko z Marcinem Horałą oraz szefem spółki CPK Mikołajem Wildem, ale ci mają zjawić się osobiście.

W końcu demonstrujący weszli na spotkanie Rady, przejęli parę mikrofonów i obrzucili jajami stół przygotowany pod obrady. Na wyjściu było jeszcze gorzej, bo protestujący na początku nie chcieli wypuścić przedstawicieli CPK, a potem zaczęli... rzucać gnojówką.

"Jestem oburzony zakłóceniem spotkania w Baranowie przez przyjezdnych zadymiarzy z Agrounii. Zapewniliśmy obecność kilkunastu pracowników ze spółki CPK, którzy mogli odpowiedzieć na pytania i wątpliwości mieszkańców. Zostało im to, niestety, uniemożliwione" – napisał na Twitterze Horała.