Przedsiębiorcy buntują się i nie oddają pieniędzy z tarczy. "To państwo jest mi winne za straty"

Katarzyna Florencka
22 maja 2022, 12:05 • 1 minuta czytania
Na koniec czerwca wypada termin zwrotu części pieniędzy z uruchomionej podczas pandemii tarczy finansowej 2.0. Niektóre firmy już teraz zapowiadają jednak, że funduszy nie zwrócą - a nadzorujący program Polski Fundusz Rozwoju może się z nimi o to sądzić.
Przeciwko działaniom rządu przedsiębiorcy protestowali już podczas pandemii Fot. Artur Zawadzki/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Przedsiębiorcy buntują się przeciwko PRF

Tarcza finansowa PFR 2.0 to jeden z instrumentów uruchomionych w pandemii w calu wsparcia branż dotkniętych lockdownami. Jej całkowity budżet wynosił 35 mld zł: 3 mld zł przeznaczono dla mikrofirm, 7 mld zł - dla małych i średnich przedsiębiorstw, a 25 mld zł - dla dużych spółek.


Aby otrzymać tę pomoc, zobowiązywały się do nieprzerwanego prowadzenia działalności od dnia złożenia wniosku do 31 grudnia 2021 roku oraz do rozliczenia nadwyżki otrzymanej subwencji. Z końcem czerwca 2022 mija termin zwrotu części pieniędzy - ale niektórzy przedsiębiorcy ani myślą to zrobić.

Przykładem jest pan Grzegorz, właściciel smażalni ryb. Od Polskiego Funduszu Rozwoju otrzymał 54 tys. zł na utrzymanie trójki pracowników. W 2021 r. wszyscy złożyli jednak wypowiedzenia.

- Wyliczono mi wówczas, że mój spadek obrotów wynosił 58 proc. Tymczasem by otrzymać 100 proc. dofinansowania poniesionych strat, spadek obrotów musiał wynosić 60 proc. - opowiada serwisowi money.pl.

Zgodnie z zasadami, pan Grzegorz powinien oddać otrzymane pieniądze, gdyż nie utrzymał zatrudnienia i nie znalazł nowych pracowników.

- Miałem fikcyjnie zatrudniać ludzi w smażalni, która była przez pół roku zamknięta z powodu rządowych lockdownów? To absurd. Po odejściu załogi pracowaliśmy z żoną i dziećmi, bo groziło nam bankructwo! Nikt zresztą nie chciał do nas przyjść do pracy. Wszyscy omijali gastronomię z daleka - wspomina.

Przedsiębiorca nie zamierza jednak zwrócić 54 tys. zł, ponieważ "państwo winne jest mu w sumie ok. 300 tys. zł za straty wywołane wszystkimi lockdownami". - Niech PFR pozwie mnie do sądu cywilnego i wpłaci wpisowe za rozpatrzenie pozwu, a potem poczeka kilka lat na wyrok i nasyła na mnie komornika. W sądzie przedstawię wiarygodne dowody, że jako przedsiębiorca chciałem dotrzymać umowy, ale nie miałem na to szans - podkreśla.

Sam PFR pracuje nad zmianami w programie. Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl, w przypadku niedokonania terminowego zwrotu nadwyżki otrzymanego wsparcia "wymagana będzie tylko kwota nadwyżki, a nie cała kwota subwencji". Wprowadzona będzie także możliwość umownej restrukturyzacji zadłużenia przedsiębiorców.

Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl