Czeka nas chleb za 20 zł? Płacąc w piekarni będziecie zakrywać oczy

Iga Kołacz
26 maja 2022, 14:23 • 1 minuta czytania
Chleb za 10 zł a może nawet i 20 zł? Jeszcze niedawno taka perspektywa wydawała się odległa, ale niewykluczone, że niedługo przy wizycie w piekarni będziemy mocno trzymać się za portfel. Pytamy ekspertkę o to, skąd weźmie się takie uderzenie.
Szacuje się, że wzrost cen żywności nie wyhamuje przed drugim kwartałem 2023 roku (fot. Stanislaw Bielski/REPORTER)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Podczas gdy wciąż nie możemy się uporać z inflacją, zaczynają nas już dosięgać skutki ekonomiczne wojny w Ukrainie. Powodem do zmartwień na światowych rynkach dostaw jest w ostatnim czasie eksport pszenicy z Ukrainy, kraju który odpowiada za 12 proc. światowego eksportu tego zboża. O skutkach tego dla polskiej gospodarki rozmawiamy z Moniką Przeworską, dyrektorką Instytutu Gospodarki Rolnej.


Ile ton pszenicy może się zmarnować przez wojnę w Ukrainie?

Trudno wyrokować o jakich zwyżkach możemy mówić, dlatego że niestety nawet w Polsce, czyli kraju o rozwiniętym sektorze rolnictwa, trwający sezon nie zapowiada się optymistycznie. Bardzo drogie środki do produkcji, w tym horrendalnie wysokie ceny nawozów, paliwa i bardzo sucha wiosna, powodują że wyprodukowanego w Polsce zboża również będzie mniej. Przewiduje się, że zbiory wszystkich zbóż w Unii Europejskiej, łącznie z Wielką Brytanią, będą w nowym sezonie o 3,1 mln ton niższe niż w 2021 roku. Wszystko to sprowadza się do jednego: zboża na świcie będzie brakować i będzie ono bardzo drogie. Przed nami ogólnoświatowe braki żywności.

Kiedy w Polsce poczujemy to uderzenie?

Od początku wojny ceny pszenicy wzrosły już o 60 procent. Podrożały także inne zboża. Wzrosty te najbardziej odczuwane są przez rolników. To oni w dużej mierze - utrzymywanymi przez siebie zwierzętami - skarmiają zboża. A i konsumenci widzą w jakim tempie rosną ceny produktów mącznych.

Na światowych giełdach za tonę pszenicy trzeba już zapłacić ponad 2 tys. zł. W Polsce da się ją kupić jeszcze za 1,5 tys. zł.

Pszenica - w porównaniu z dostawą we wrześniu - wczoraj na Matif podrożała o 1,2 proc., do 1 967 zł za tonę, a w ujęciu rok do roku notowania wzrosły o 100,2 proc. Z kolei cena kukurydzy na paryskiej giełdzie w kontrakcie czerwcowym wzrosła o 1 proc. i wyniosła 1681 zł za tonę, a przez ostatni rok podniosła się o 42,9 proc.

Jak to odbije się na naszych portfelach? Za chleb będziemy płacić 10 zł, a może nawet 20 zł?

Sytuacja jest złożona. Drastycznie drożejące złoża jako jeden z podstawowych surowców rolnych, rosnące koszty transportu i energii niezbędnej do przetwórstwa - wszystko to powoduje, że przed nami kilkunastoprocentowe zwyżki cen. Jest to szczególnie zła informacja dla polskich konsumentów, ponieważ obecnie wydatki na żywność stanowią średnio 30 proc. koszyka zakupowego, podczas gdy na przykład w Niemczech odsetek ten wynosi około 11-15 proc.

Pszenica to jeden z podstawowych składników służących też do produkcji paszy dla zwierząt, alkoholu, leków czy kosmetyków. Jakiej kategorii produktów podwyżki dotkną w pierwszej kolejności?

Musimy mówić o kilkunastoprocentowych wzrostach cen w każdym z segmentów produktowych. Już teraz widzimy jak szybko rosną ceny chociażby mięsa drobiowego. Rosnące ceny środków do produkcji i niedobory na rynkach światowych powodują, że do drugiego kwartału 2023 roku nie powinniśmy spodziewać się zahamowania wzrostu cen.

Polska jest w na tyle dobrej sytuacji, że poradzi sobie bez ukraińskiej pszenicy?

Polska jest obecnie krajem bezpiecznym żywnościowo. Eksportujemy około 40 proc. produkcji żywności, którą produkujemy, w związku z czym niedobór podstawowych produktów nam nie grozi. Polscy rolnicy, pomimo tego że środki do produkcji zostały dotknięte największymi wzrostami cen, w sposób odpowiedzialny podchodzą do roli, jaką pełnią w społeczeństwie i produkują żywność. Niestety nie każdego na pełną dostępność do żywności będzie stać.

Przed nami największa reforma Wspólnej Polityki Rolnej, w wyniku której wielu ekspertów prognozuje, że dojdzie do dalszych wzrost cen żywności oraz dalszego spadku dochodowości rolników. Jeżeli pomysłów tych nie da się zatrzymać, niestety czekają nas lata niedoborów światowych rynkach produkcji żywności. Pytanie tylko, czy górę weźmie ideologia czy racjonalne podejście do bezpieczeństwa?

Utrudnione dostawy pszenicy z Ukrainy zachwiały światowym rynkiem dostaw. Jak ważny jest ten kraj w międzynarodowym eksporcie?

Z uwagi na doskonałe warunki naturalne i żyzną, zasobną w składniki odżywcze glebę, od wielu lat Ukraina pełniła funkcję spichlerza Europy. Znajdowała się w ścisłej światowej czołówce eksporterów zbóż i roślin oleistych, a pod względem sprzedaży oleju słonecznikowego była bezapelacyjnym liderem. W sezonie 2020/2021 Ukraina była wręcz czwartym co do wielkości eksporterem kukurydzy na świecie i szóstym eksporterem pszenicy, a łączna suma wszystkich zbóż wyeksportowanych przez ten kraj w tym sezonie miała wynieść według szacunków 62,8 mln ton. Niestety agresja Rosji na Ukrainę zmieniła wszystko. Przed rosyjską inwazją Ukraina eksportowała 90 proc. swojej produkcji rolnej przez porty w Odessie i Mikołajowie, które zostały zniszczone i znajdują się na terenie kontrolowanym przez Rosję. Warto zaznaczyć, że zdolności przeładunkowe portów morskich wyniosły około 8 mln ton miesięcznie a dla porównania zdolności przeładunkowe kolei wynoszą tylko, blisko 0,6 mln ton miesięcznie. W momencie wybuchu wojny eksperci szacowali, że na Ukrainie utknęło około 25 mln ton zboża.

Kłopoty wynikają nie tylko z ograniczonej dostępności zbóż, ale też z tego, że niszczone są magazyny, w których są przechowywane.

Nie dalej jak kilka dni temu ukraińska armia opublikowała film, na którym widoczne było bombardowanie ogromnego gospodarstwa rolnego znajdującego się nieopodal miejscowości Izium. Gospodartwo to należało do polskiej rodziny państwa Wójcik i zajmowało się produkcją roślinną oraz zwierzęcą. Już w kilka dni po ataku Rosji na Ukrainę gospodarstwo to zostało zaatakowane i przejęte przez rosyjskiego agresora. Pracowników, których nie udało się ewakuować do Polski zabito. Zmagazynowane w gospodarstwie zapasy zapewne zostały ukradzione - taka jest praktyka agresora. Magazyny zbóż są okradane a przy braku możliwości wywozu zbóż na terytorium Rosji, bombardowane i palone. Warto zaznaczyć, że ukraińscy rolnicy mimo trwającej wojny starają się realizować plan zasiewów. Część pól została obsiana. Oczywiście nie jesteśmy w stanie przewidzieć, na ile z tych pól będzie można wejść w trakcie zbiorów. Co więcej, przepełnione silosy nie będą w stanie przyjąć tegorocznych zbiorów, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację. 

Z jakimi wyzwaniami mierzy się przez to światowy rynek?Problemy Ukrainy nie są jedynymi, z którymi będziemy musieli się mierzyć. W kontekście samej pszenicy czynnikiem, który w największym stopniu wpłynie na szaleństwo na rynkach będzie sytuacja jaka rozgrywa się w Indiach. Do niedawna Indie deklarowały, że będą w stanie zaspokoić lukę po Ukrainie. Niestety pogoda pokrzyżowała plany. W konsekwencji upałów jakie nawiedziły Indie, kraj ten - jako drugi co do wielkości producent pszenicy na świecie - zakazał eksportu tego zboża. Podobnie sytuacja wygląda we Francji, największym europejskim producentem pszenicy. Kilka dni temu Międzynarodowa Rada Zbożowa obniżyła prognozę światowej produkcji pszenicy do 769 mln ton, co jest wynikiem najniższym od trzech lat.

Jak bardzo Polska jest zaangażowana w pomoc Ukrainie w tym zakresie? Ruszyła już budowa suchego doku?

Strona polska faktycznie zaangażowana jest w usprawnienie wywozu zbóż, które zostały uwięzione w Ukrainie, zaś rozwiązaniem może być zapowiadana budowa suchego portu. Niestety obecnie rozwiązywane są kwestie usprawnienia wywozu zbóż z terytorium Ukrainy z wykorzystaniem kolei. Musimy skupić się na wypracowaniu mechanizmów, które udrożnią handel ukraińskim zbożem, nie wpłyną na rozregulowanie wewnętrznego polskiego rynku, jak również zapewnią model współpracy na najbliższe lata.

Co z pozostałymi zbożami? Na rynku ukraińskim utknęły przecież też tony kukurydzy.

Problem kukurydzy jest dziś kluczowy. Zbożem, które obecnie w największym stopniu wjeżdza do Polski z Ukrainy jest właśnie kukurydza mająca szerokie zastosowanie w przemyśle cukierniczym, piekarniczym, piwowarskim, olejarskim i paszowym. Pochodząca z Ukrainy kukurydza jest bardzo atrakcyjna cenowo i stanowi dobry komponent do pasz treściwych dla zwierząt. A Polska jest jednym z krajów, które generują dużą wartość dodaną do gospodarki poprzez prowadzenie chowu i hodowli zwierząt - dostępność pasz dla zwierząt w rozsądnej cenie, stanowi warunek opłacalności produkcji.

W ostatnim, rekordowym sezonie Ukraina zebrała 42 mln ton kukurydzy. Zakładano, że w tym roku eksportem zostanie objęte 34 mln ton tego zboża, lecz dotychczas łącznie wyeksportowano jedynie 19 mln ton.

Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl