Premier zdradził, jakie obligacje kupił. Są oparte o wskaźnik inflacji
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
– Pierwsze to były trzyletnie obligacje oszczędnościowe oparte o WIBOR. Drugie to były czteroletnie oparte o taką regułę, że w pierwszym roku jest oprocentowanie sztywne, chyba 1,3 proc., a potem jest oparte o wskaźnik inflacji podawany za poprzedni okres. W różnych kwotach podzieliłem to po 2,3 mln zł – powiedział premier w podcaście "Przygody Przedsiębiorców".
Jakie obligacje kupił premier
Jak wyjaśnia Ministerstwo Finansów, obligacje trzyletnie są obligacjami o zmiennym oprocentowaniu. Od 26 maja 2022 r. oprocentowanie w pierwszych sześciu miesiącach oprocentowanie wynosi 5,50 proc. w skali roku. W kolejnych okresach równe jest oprocentowaniu po jakim banki pożyczają sobie pieniądze (tzw. stawka WIBOR 6M). Odsetki są wypłacane co sześć miesięcy.
Obligacje czteroletnie są obligacjami, których oprocentowanie oparte jest o inflację. Od 26 maja 2022 r. oprocentowanie w pierwszym roku oszczędzania wynosi 5,50 proc.. W kolejnych latach oprocentowanie jest równe inflacji i stałej marży wynoszącej 1 proc. Odsetki są wypłacane po każdym roku oszczędzania.
Kontrowersje wokół obligacji premiera
Opinia publiczna zarzuca premierowi, że zakupił obligacje skarbowe wiedząc o nadchodzącej inflacji. Jako szef rządu nie podzielił się z obywatelami wiedzą o tym, jak zabezpieczyć oszczędności na wypadek drożyzny.
– Skąd miałem wiedzieć? Czy ja jestem jasnowidzem? Czy ktokolwiek na świecie przewidział to, co się dzieje w tym roku, w zeszłym roku? Każdy kto się interesuje ekonomią wie doskonale, że jest to po prostu niemożliwe. Każdy kto się interesuje rzeczywistością wie, że tylko jasnowidzowie, jeśli ktoś w nich wierzy, mogą takie rzeczy przewidywać – odpierał zarzuty Morawiecki.
Nowe obligacje
Od 1 czerwca można kupować nowe obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa, pozwalające nieco powalczyć z inflacją. Z jednej strony zmniejszają one stratę na oszczędnościach, wywołaną przez spadek wartości pieniądza. Z drugiej dzięki nim z rynku znikają pieniądze, co pomaga w okiełznaniu inflacji. Okazuje się, że Polacy wprost rzucili się na nowe obligacje, więc Ministerstwo Finansów zdecydowało się na "dodrukowanie" papierów o wartości do 4 mld zł. Pierwotnie wartość obligacji miała sięgnąć 3 mld złotych, dziś wiadomo, że dobije do 7 miliardów.
Od czerwca w sprzedaży są obligacje: roczna i dwuletnia o zmiennym oprocentowaniu opartym o stopę referencyjną Narodowego Banku Polskiego, która obecnie wynosi 6 proc. Całkowitą nowością jest obligacja roczna, która stanowi bezpośrednią referencję dla lokat bankowych. Z kolei obligacja dwuletnia zastępuje sprzedawaną dotychczas obligację o tym samym okresie zapadalności i stałym oprocentowaniu.
Przechowywanie pieniędzy w formie obligacji Skarbu Państwa jest bezpieczną opcją, aby ochronić swój kapitał przed inflacją - oczywiście do pewnego stopnia. Przede wszystkim dlatego jest bezpieczne, że mamy gwarantowane stałe oprocentowanie oraz możemy być niemal pewni, że państwo wywiąże się z zobowiązania i po zawartym w umowie okresie, wypłaci nam pieniądze. Sytuacją, w której do tego by nie doszło, musiałoby być ogłoszenie przez kraj bankructwa, czego prawdopodobieństwo jest znikome.
Nowe roczne obligacje oszczędnościowe to instrumenty o zmiennym oprocentowaniu opartym o stopę referencyjną NBP, z comiesięczną wypłatą odsetek, o zapadalności 1 rok. Papiery kupione w czerwcu w pierwszym miesiącu dadzą zarobić 5,25 proc. brutto w skali roku. Oznacza to, że w lipcu na konto osoby, która zainwestowała w obligacje 10 000 zł, trafi nieco ponad 35 złotych. W kolejnym miesiącu nominalny zysk będzie wyższy, ponieważ Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła stopę referencyjną do 6 proc.
Oczywiście w sytuacji gdy inflacja oscyluje wokół 14 procent nie ma mowy o tym, by obligacje dały zarobić. Tak naprawdę pomogą jedynie zmniejszyć stratę na oszczędnościach. Są przy tym papierem bezpiecznym i stosunkowo łatwym do kupienia, nie można się więc dziwić ich popularności.