Najwyższe podatki od 25 lat. Eksperci ostrzegają przed podwyżkami

Krzysztof Sobiepan
19 lipca 2022, 09:12 • 1 minuta czytania
Podatki lokalne i inne opłaty wzrosną do poziomów niewidzianych od ćwierćwiecza. Inflacja sprawia, że bardzo słono zapłacimy za podstawowe elementy. O kilkanaście procent wzrosną m.in. opłaty za domy i mieszkania, miejsca parkingowe, biura czy ciężarówki i autobusy.
Podwyżki odczują firmy, ale też zwykli Polacy Fot. Bartlomiej Magierowski/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Najwyższy wzrost podatków lokalnych od 25 lat

Za domy oraz mieszkania, działki, nieruchomości firmowe, ale też ciężarówki, autobusy, a nawet handel na targowiskach zapłacimy o 11,8 proc. więcej. Wzrost podatków i opłat będzie największy od 25 lat – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".


Kilkunastoprocentowy wzrost dotyczy maksymalnej stawki podatków stosowanych przez gminy i innych opłat lokalnych. Inflacja w I połowie obecnego roku ma bezpośredni wpływ na ustalanie opłat na 2023 rok.

W przypadku podatków za mieszkania, domy, działki i garaże ich właściciele płacą zależnie od ich wielkości i lokalizacji. "DGP" wylicza, że obecnie maksymalny podatek za 50-metrowe mieszkanie i 20-metrowe miejsce postojowe wynosi w tym roku 218,1 zł. A w przyszłym będzie to już 244,2 zł – o 26,1 zł więcej.

Za dom o powierzchni 140 metrów na działce mierzącej 1000 mkw. zapłacimy o 85,40 zł więcej. Dziennikarze przewidują, że wyższe podatki za nieruchomości zapewne zostaną przerzucone na wynajmujących.

Prywatne budynki to jeszcze nic, bo jeszcze więcej zapłacą firmy. Podatek od biura mierzącego 100 metrów wzrośnie o niemałe 304 zł. Opłata gminna od 400-metrowego biura podskoczy zaś o 1216 zł.

Kolejne podwyżki czekają branżę transportową. Od przyszłego roku wzrosną opłaty za samochody ciężarowe i autobusy. Za ciężarówkę o masie do 5,5 t. trzeba będzie uiścił opłatę w wysokości 1020,16 zł, czyli o 107,68 zł więcej. Firma z 10 pojazdami będzie się więc musiała liczyć z podwyżką kosztów rzędu 1077 zł.

Turystów zainteresuje zaś pewnie podwyżka opłat miejscowej i uzdrowiskowej, które muszą opłacić na swoich wczasach. "DGP" przypomina, że ostateczna wysokość lokalnych opłat zależy od poszczególnych gmin. Częstą praktyką jest jednak ustalanie podatków na maksymalnym poziomie.

Podatek Kaczyńskiego to zły pomysł

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, prezes PiS Jarosław Kaczyński wsławił się ostatnio wypowiedzią o nowym podatku dla banków.

– Nie chcę za bankierów decydować, ale to musi być solidny procent, nie na wysokości inflacji, ale żeby ludzie czuli sens w tym, że te pieniądze jednak dużo mniej stracą, jak będą w banku. Jak nie, no to będziemy musieli obłożyć podatkiem te zyski i koniec – zapowiedział w Białymstoku.

Chodzi tu o tzw. podatek od nadmiarowych zysków, zwany też "windfall tax". Funkcjonuje on już na Węgrzech, w Wielkiej Brytanii czy we Włoszech. Co myślą o tym eksperci?

– Dramatycznie zły pomysł. Świadczy o kompletnym braku zrozumienia tego, co się dzieje w gospodarce. Uderzy w akcjonariuszy i fundusze, co z kolei odbije się na emeryturach i inwestycjach. Pierwsze efekty już widać na giełdzie – ocenił w rozmowie z Money.pl Piotr Kuczyński, analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.

Kolejni specjaliści nie zostawiają na ultimatum Kaczyńskiego suchej nitki.

– Pomysł podatku od nadmiarowych zysków z gruntu jest zły. Abstrahując od błędnej argumentacji, że banki za dużo zarabiają, bo gdy spojrzymy na realny wzrost kapitałów własnych za ostatnie trzy kwartały, to wyższe zyski nie zrekompensowały bankom strat posiadanych na obligacjach skarbowych – dodaje Marcin Materna, analityk Domu Maklerskiego Millennium Banku.

Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banku Polskich (ZBP) zapewnia zaś, że podatek po prostu nie będzie potrzebny. W ostatnich tygodniach na rynku widać bowiem "istotny wzrost kosztów odsetkowych w bankach, co oznacza, że oferta depozytowa się poprawia".