Wakacje kredytowe nie były potrzebne? Ujawniono prawdę o finansach Polaków

Maria Glinka
02 sierpnia 2022, 13:08 • 1 minuta czytania
Wakacje kredytowe będą kosztowały banki nawet kilkadziesiąt miliardów złotych. Czy tak kosztowne rozwiązanie było w ogóle potrzebne? Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że Polacy przede wszystkim przeznaczają oszczędzone pieniądze na nadpłatę kredytów.
Wakacje kredytowe wcale nie wszystkim są potrzebne WOJCIECH STROZYK/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google


Wakacje kredytowe nie były potrzebne? Dane BIK ujawniają prawdę o finansach Polaków

Głośno zapowiadany program wakacji kredytowych wystartował. Od piątku 29 lipca wszyscy zainteresowani odroczeniem spłaty raty kredytu mogą składać wnioski w bankach, choć nie obyło się bez poważnych potknięć.

Zasady programu wskazują, że osoba, która zaciągnęła kredyt na mieszkanie, może przesunąć łącznie osiem rat. Odroczoną spłatę będzie musiała uregulować pod koniec okresu kredytowania. W niektórych przypadkach oznacza to przesunięcie terminu płatności nawet o kilkadziesiąt lat.

To dość korzystne rozwiązanie dla osób, które mają problem z płynnością finansową. Wakacje kredytowe mogą być także ratunkiem dla kredytobiorców, którym raty wzrosły np. o 100 proc. w związku z dziesięcioma podwyżkami stóp procentowych.

Pojawia się jednak pytanie — czy takim programem trzeba było obejmować wszystkich kredytobiorców? Z odpowiedzią przychodzą dane Biura Informacji Kredytowej (BIK). Wynika z nich, że Polacy masowo nadpłacają kredyty.

Obecnie łączna wartość nadpłaty to aż 2,6 mld zł. W poprzednich latach było to zjawisko sporadyczne — np. w 2021 r. wysokość nadpłat wynosiła 600 mln zł.

Trend, który będzie trwał

Raport, który cytuje portal 300gospodarka.pl, wskazuje, że wartość nadpłaty wzrasta mimo podwyżek stóp procentowych. Można zatem wysnuć wniosek, że im więcej kredytobiorca musi płacić, tym więcej nadpłaca w kredycie.

Dlaczego Polacy decydują się na nadpłaty? Prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK, tłumaczy w rozmowie z serwisem, że jest to postępowanie jak najbardziej zrozumiałe.

— W ten sposób obniża się koszt obsługi kredytu i spada kwota kapitału pozostającego do spłaty — przekonuje. Co więcej, przewiduje, że w najbliższych miesiącach liczba nadpłat nadal będzie się zwiększać.

Glapiński miał rację?

To już kolejny sygnał, który świadczy o tym, że wakacje kredytowe mogą być program "na wyrost". W lipcu — jeszcze przed startem wakacji kredytowych — mówił o tym prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.

- Powinno się ograniczyć tylko do tych kredytobiorców, którzy go faktycznie go potrzebują. [...] Lepsze ukierunkowanie wsparcia zlikwidowałoby pokusę nadużycia — ocenił.

Zdaniem Glapińskiego na tamten moment nie było widać nadpłacalności kredytów, przynajmniej w statystykach. Jak przekonywał, "wzrosty kosztów kredytu nie muszą automatycznie wywoływać problemów z jego spłatą". Dane BIK mogą potwierdzać tę teorię.

Zainteresowanie ogromne, podobnie jak koszty dla banków

Tymczasem wakacje kredytowe cieszą się ogromną popularnością. Michał Czekaj, ekspert finansowy Notus Finanse, którego cytuje portal Newseria, wskazuje, że pierwsze badania sugerują, że z nowego programu skorzysta około 70-80 proc. uprawnionych.

Na te szacunki z niepokojem patrzą banki, dla których wakacje kredytowe oznaczają ogromne koszty. Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz przewiduje, że pomysł rządu może kosztować sektor bankowy nawet 30 mld zł.