Miał zamiast węgla? Inspektorzy wchodzą na składy. Mogą posypać się srogie kary
- Nieuczciwi sprzedawcy zasypują rynek podrabianym węglem. To czasem miał, a nawet pofarbowane kamienie
- UOKiK i Izba Handlowa wkraczają na składy. Sprawdzą też importerów i dystrybutorów
- Złamanie przepisów grozi surową karą finansową
Inspektorzy prześwietlają rynek dystrybucji węgla kamiennego i sprawdzają praktyki importerów, dystrybutorów i pośredników w sprzedaży, w tym właścicieli składów węgla - informuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).
Za złamanie przepisów antymonopolowych grozi kara finansowa do 10 proc. rocznego obrotu. Rzeczniczka UOKiK Małgorzata Cieloch powiedziała w rozmowie z PAP, że w "działania na terenie całego kraju prowadzone są przy wsparciu Wojewódzkich Inspektoratów Inspekcji Handlowej już od lipca".
– Obecna sytuacja na rynku węgla spowodowana jest nadzwyczajnymi okolicznościami gospodarczymi. Musimy dokładnie zbadać mechanizmy funkcjonujące na rynku węgla, aby uzyskać pewność, że nie występują na nim praktyki ograniczające konkurencję" - dodała.
Prezes UOKiK Tomasz Chróstny już w lipcu informował, że "celem zleconego przez niego postępowania wyjaśniającego jest zbadanie zasad dystrybucji surowca i sprawdzenie, czy przy sprzedaży może dochodzić do praktyk ograniczających konkurencję".
Podkreślił, że ceny w gospodarce wolnorynkowej są kształtowane w ramach swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Dodał jednak, że nie może tu dochodzić do "nadużywania pozycji dominującej przez największych graczy rynku lub niedozwolonego prawem porozumienia przedsiębiorców, tj. podziału rynku czy zmowy cenowej".
Póki co trwające postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko określonym podmiotom. UOKiK nie ma też mocy ustalenia górnych limitów cen, a jedynie może starać się eliminować nieuczciwe praktyki, m.in. poprzez nakładanie srogich kar.
– Jeśli analiza wykaże, że na rynku węgla może dochodzić do praktyk ograniczających konkurencję, prezes UOKiK może postawić zarzuty konkretnym przedsiębiorcom – przypomniała w rozmowie z PAP Małgorzata Cieloch.
Nie tylko sprzedawcy
Jak informowaliśmy w INNPoland, trwają też kontrole wniosków o 3 tys. zł dodatku węglowego. Kto nakłamał, może trafić do więzienia. Zgodnie z ustawą, za kratkami można spędzić od 6 miesięcy do 8 lat.
Do drzwi domu wnioskodawcy będzie mógł zapukać na przykład pracownik socjalny albo strażnik miejski. Kontroli będą podlegać nie tylko osoby, które wnioskowały o 3 000 zł na węgiel, ale i dodatek na pellet, drewno albo LPG.
Samorządy dostały pismo z resortu środowiska. "W świetle niepokojących informacji o próbach wyłudzenia dodatków przez wnioskodawców sztucznie dzielących gospodarstwa domowe, gminy są zobowiązane do starannej weryfikacji składanych wniosków o dodatek węglowy oraz danych w nich zawartych - czytamy w dokumencie.
"W razie wątpliwości w zakresie prawdziwości informacji przedstawionych przez wnioskodawcę we wniosku, gmina zobowiązana jest do wyjaśnienia stanu faktycznego. W przypadku stwierdzenia przez gminę, że wnioskodawca zamieścił we wniosku informacje niezgodne z tym stanem faktycznym, niezbędne jest zawiadomienie organów ścigania oraz odmowa wypłaty dodatku węglowego" - dodano.
I tu resort przypomina, że za podawanie nieprawdziwych informacji, wnioskodawcom grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Co więcej, resort jednocześnie podkreślił, że przedstawiciele samorządu nie powinni lekceważyć obowiązku przeprowadzania kontroli.
"Kierownik jednostki sektora finansów publicznych naraża się na odpowiedzialność za naruszenie dyscypliny finansów publicznych" jeśli nie zastosuje się do rządowych zaleceń.