Morawiecki zadłuża Polskę na coraz gorszych warunkach. Cofnął nas do epoki Leszka Millera
- Rentowność polskich obligacji oscyluje już wokół 9 proc. - czyli pożyczamy pieniądze na coraz gorszych warunkach
- Rząd musi pożyczyć 260 mld zł na spłatę zadłużenia, a dodatkowo znaleźć 280 mld zł na... obsługę tego zadłużenia
- To gigantyczna kwota, bo wcześniej wystarczyła na obsługę obligacji Skarbu Państwa przez 9 lat
- Ostatnio tak wysoką rentowność polskie obligacje miały 20 lat temu
Rząd sprzedał kolejny pakiet obligacji dwu-, pięcio- i dziesięcioletnich. Warunki sprzedaży są najgorsze od wielu lat. Wczoraj rentowność polskich obligacji sięgnęła niemal 9 proc. Im wyższa rentowność, tym gorzej dla nas, bo musimy płacić od nich większe odsetki.
Rentowność obligacji to stopa zwrotu z kapitału zainwestowanego w obligację. Ponieważ obligacje Skarbu Państwa są oferowane również na rynku wtórnym, ich cena może się zmieniać.
Kiedy cena spada – a tak może być na przykład w momencie gospodarczych zawirowań – rentowność obligacji rośnie. Przy okazji – rentowność znajdujących się już w obrocie obligacji ma wpływ na oprocentowanie obligacji, które rząd dopiero zamierza wypuścić.
– Taka wyprzedaż oznacza, że rząd będzie musiał na kolejnych przetargach oferować inwestorom coraz wyższe odsetki albo coraz niższe ceny przy stałych odsetkach. W obydwu przypadkach będzie to powiększać koszt obsługi zadłużenia – pisze Rafał Hirsch w BusinessInsider.pl. Tak ocenia czwartkowy przetarg na obligacje.
W jego wyniku dwuletnie obligacje z terminem wykupu w lipcu 2024 sprzedano z rentownością 8,91 proc. We wrześniu miały rentowność na poziomie 7,03 proc., na początku roku niecałe 3,5 procent. Pięcioletnie obligacje poszły z rentownością 8,81 proc. a dziesięcioletnie sprzedały się przy rentowności 8,52 proc.
Na dodatek nie sprzedało się aż tyle obligacji, ile ministerstwo finansów chciało puścić w obieg. Zakładano, że resort może uzyskać ze sprzedaży 6 miliardów, dostał 5,3 mld. Rafał Hirsch przypomina, że ostatnio tak wysoka rentowność polskich obligacji była 20 lat temu, za czasów rządów Leszka Millera.
Dodaje, że zdaniem części ekonomistów polskie obligacje tracą na wartości, ponieważ rynek obawia się znacznego wzrostu ich emisji w przyszłym roku. Wtedy z pewnością państwo będzie musiało pożyczać coraz więcej pieniędzy. Im więcej się pożycza, tym trudniej o dobre warunki pożyczki.
Nie bez znaczenia jest też wysoka niepewność co do wysokości stóp procentowych. Wbrew sugestiom płynącym z Rady Polityki Pieniężnej, mogą one jeszcze wzrosnąć. Jak na razie nie widać oznak kryzysu, więc RPP może je podwyższyć bez ponadnormatywnych strat dla gospodarki.
Rząd szykuje się na możliwość uznania Polski za niewypłacalną
Zmiany w prawie mają nas na to przygotować. A przede wszystkim premiera, który zgodnie z zapisami w projekcie ustawy okołobudżetowej będzie mógł jednoosobowo decydować o przesuwaniu pieniędzy z różnych funduszy na spłatę zadłużenia kraju. A to szykuje się rekordowe.
Rząd musi pożyczyć 260 mld zł na... spłatę długu. W cztery lata na obsługę zadłużenia Polski – lekko licząc – pójdzie 280 mld zł. Mowa tu wyłącznie o samych kosztach naszego długu. Fatalna kondycja złotego nie pomaga.
Jak czytamy w serwisie RadioZet.pl, w świetle obecnie obowiązującego prawa przesunięcie dodatkowych środków na obsługę zadłużenia wymagałoby procedowania przez Sejm zmiany w ustawie budżetowej. Proces legislacyjny może trwać nawet kilka miesięcy – o wiele za długo w przypadku nagłego wzrostu kosztów długu.
Ministerstwo Finansów szykuje więc nową ustawę, która ma dać premierowi przywilej jednoosobowego zdecydowania o przekazaniu rezerw celowych na spłatę długu. To rozwiązanie będzie mogło być zastosowane w razie problemów z regulowaniem zobowiązań przez państwo.
Te zaś mogą pojawić się z wielu przyczyn – czytamy w uzasadnieniu ustawy. Jedną z nich jest niewypłacalność Polski.
Czytaj także: https://innpoland.pl/185170,koszty-dlugu-rosna-ministerstwo-finansow-musi-pozyczyc-260-mld-zl