W lombardach dawno nie było takich tłumów. Wyprzedają nawet rodzinne pamiątki

Katarzyna Florencka
22 listopada 2022, 08:43 • 1 minuta czytania
Drożyzna daje się we znaki Polakom. Po ostatniej nowelizacji ustawy antylichwiarskiej zmniejszyła się dostępność chwilówek, lecz nie oznacza to, że osoby, którym brakuje pieniędzy, rezygnują z ich pożyczania. Po prostu kierują swoje kroki ku lombardom.
Lombardy wróciły do łask Fot. Michal Wozniak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Lombardy przeżywają oblężenie

W ostatnich latach z polskich lombardów korzystało nawet 4,5 mln klientów rocznie. Może się jednak okazać, że szacunki te zbledną w porównaniu z tym, co w przybytkach tych dzieje się aktualnie. Jak pisze Polsat News, gwałtownie rosnąca inflacja spowodowała, że liczba klientów lombardów znacząco wzrosła. Polacy najczęściej zastawiają biżuterię, telefony i sprzęt AGD. Często trafiają się jednak także rodzinne pamiątki: zastawa stołowa czy porcelanowe figurki.

Popularność lombardów jest jednak świadectwem desperacji wielu osób. Koszty pożyczki pod zastaw są bowiem bardzo wysokie. – Ktoś pożycza 100 złotych na 10 dni, to ma 10 złotych odsetek, pożycza 10000 na 10 dni, ma 1000 złotych, to nie jest mało – tłumaczy Polsat News Grzegorz "Waluś" Walczak z Polskiego Lombardu Walusia na Śląsku.

Mniejsza dostępność chwilówek

Dlaczego Polacy decydują się na korzystanie z usług lombardów? Dotyczy to w dużej mierze osób, które po nowelizacji ustawy antylichwiarskiej nie mogą dostać chwilówek.

– Oprocentowanie legalnej chwilówki nie może przekroczyć 30 proc. Skutek? W ramach walki z lichwą 60 proc. zdesperowanych osób bez dostępu do kredytu dostaje... odmowę chwilówki i idzie do lombardu, gdzie pieniądze kosztują nawet 17000 proc. – podsumowuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Eksperci już wcześniej ostrzegali przed takim obrotem spraw. Ustawa antylichwiarska zawiera przepisy dotyczące kredytu konsumenckiego udzielanego przez banki, SKOK-i oraz firmy pożyczkowe. Na początku października tego roku przyjął je Sejm, za na początku listopada ustawę podpisał prezydent Andrzej Duda.

Najważniejszym jej założeniem jest prawie trzykrotne obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych w kredytach konsumenckich z obecnych 55 do 20 proc. Nowa regulacja ma w założeniu działać prokonsumencko i chronić pożyczkobiorców poprzez obniżenie opłat.

Organizacje konsumenckie oraz organizacje branżowe oceniały, że efekty mogą być odwrotne do zamierzonych. Radykalne obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych – do poziomu znacznie niższego niż próg opłacalności – może bowiem spowodować, że z rynku finansowego znikną oferty legalnie działających firm pożyczkowych. A ponieważ banki wprost deklarują, że nie będą zainteresowane obsługiwaniem Polaków poszukujących pożyczek, nawet ok. 3 mln konsumentów może stracić dostęp do jakiegokolwiek finansowania.

– Procedowana ustawa mocno wpłynie na kształt rynku firm pożyczkowych. Mniejsze firmy będą musiały zaprzestać albo bardzo ograniczyć swoją działalność. Duże podmioty, które dzisiaj z powodzeniem finansują plany wielu Polaków, też będą musiały jakoś funkcjonować w tym nowym, bardzo trudnym reżimie – mówiła w październiku Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego, organizacji reprezentującej czołowe instytucje pożyczkowe w Polsce.

Czytaj także: https://innpoland.pl/173085,nowela-ustawy-antylichwiarskiej