PiS jednak odblokuje wiatraki? Daje to nadzieję na pieniądze z UE
- Nowelizacja ustawy wiatrakowej w końcu trafi pod obrady Sejmu – zdradził minister rozwoju i technologii Waldemar Buda
- Wprowadzona w 2016 r. przez PiS zasada 10H blokuje w tym momencie rozwój energetyki wiatrowej
- Buda ocenił, że kwestia ustawy wiatrakowej jest jednym z czynników blokujących wypłatę pieniędzy w ramach KPO
Ustawa wiatrakowa trafi do Sejmu
– Przyjęliśmy ten projekt przez Radę Ministrów. Słyszałem również o tym, że prace mają być zdynamizowane nad tym projektem – poinformował w Polskim Radiu 24 minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Aktualnie w rządzie ma nie być "większych sporów" dotyczących projektu.
Jak dodał, ustawa ma być procedowana na "najbliższym albo kolejnym" posiedzeniu Sejmu. Oznacza to, że ustawa powinna pojawić się w sejmowym rozkładzie w dniach 30 listopada-1 grudnia bądź 13-15 grudnia.
Minister tłumaczył, że ustawa miała "szybko trafić do parlamentu", jednak w pewnym momencie trafiła "w pewnej konkurencji do ustaw, które były niezwykle ważne – dotyczących energii, prądu, dot. działań kryzysowych związanych z wojną (...), ta agenda była ustawiana pod kątem wagi spraw".
Jak dodał, fakt, że ustawa w końcu będzie procedowana, jest budujący, "bo to jest dzisiaj jedna z przeszkód do finalizacji procesu o płatność w ramach KPO". Ustawa wiatrakowa jednym z 37 kamieni milowych, które Polska musi zrealizować, aby spełnić wymogi wypłaty pieniędzy z KPO.
Ustawa wiatrakowa – o co chodzi?
Liberalizacja tzw. ustawy wiatrakowej to kwestia postulowana od dawna. Tzw. zasada 10H została wprowadzona przez PiS w 2016 roku. W praktyce przepis ten uniemożliwia stawianie w Polsce nowych elektrowni wiatrowych. 10H oznacza dziesięciokrotność wysokości – to minimalna odległość nowego wiatraka od siedzib ludzkich i terenów cennych przyrodniczo. Jak wyliczył think tank Instrat obszar ten obejmuje 99,7 proc. powierzchni Polski.
W ramach nowelizacji rząd chce wprowadzić zasadę 10H, zgodnie z którą dostępność terenów pod inwestycje wiatrowe miałaby się zwiększyć ponad 25 razy. Odległość będzie mogła być inna niż 10H, ale nie mniejsza niż 500 m od budynków. Rząd chce, aby ostateczną decyzję o lokalizacji instalacji podejmowały samorządy.
Oznacza to, że elektrownie wiatrowe mogłyby powstawać tylko na terenie tych gmin, które uwzględniły takie projekty w swoich planach zagospodarowania przestrzennego.
Tymczasem z badań wynika, że gdyby nie energia z lądowej energetyki wiatrowej, nasze rachunki za prąd byłyby drastycznie wyższe. Po odblokowaniu i uruchomieniu nowych inwestycji w farmy wiatrowe polskie rodziny, przemysł i gospodarka mogą zaoszczędzić nawet 14 mld złotych na energii elektrycznej – wynika z analizy przygotowanej przez Instytut Jagielloński.