Łukaszenka chwali się monitorem "rodzimej produkcji". Fajny sprzęt, tylko taki chiński

Dagmara Kottke
25 stycznia 2023, 20:52 • 1 minuta czytania
Alaksandr Łukaszenka pochwalił się monitorem, który miała wyprodukować dla niego białoruska firma. Okazało się jednak, że jedyne, co urządzenie ma wspólnego z Białorusią, to logo doklejone z tyłu obudowy.
Twitter.com/NEXTA
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Alaksandr Łukaszenka pochwalił się w internecie fotografią monitora opracowanego przez białoruskie przedsiębiorstwo. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dociekliwe media, które zdemaskowały - nie pierwsze już - kłamstwo polityka.

Horizont czy nie Horizont?

Prezydent Białorusi miał powiedzieć, że do tej pory używał komputera Apple'a, ale właśnie zastąpił go rodzimą technologią. Internet obiegły fotografie, które na pierwszy rzut oka przedstawiają monitor od Horizont - białoruskiego producenta sprzętu elektronicznego. Logo firmy na obudowie sprzętu jest w sumie pierwszym, co rzuca się tu w oczy.

Jednak portal Zerkalo.io zdemaskował oszustwo, ustalając prawdziwe pochodzenie sprzętu. Okazało się, że jest to monitor produkcji chińskiej. I to jeden z takich, które można kupić tanio za pośrednictwem AliExpress.com.

Wygląda więc na to, że ktoś - być może sam Horizont - po prostu przykleił (lub przyczepił) logo białoruskiego producenta do obudowy. I na tym skończył się proces "tworzenia" białoruskiego urządzenia.

Dziennikarze portalu Nexta, który jako jeden z nielicznych w Białorusi zachował niezależność, żartują sobie, że to Chińczycy "podwędzili" Białorusinom "unikatową" technologię i teraz handlują nią w internecie.

Różnie może być - w sumie Alaksandr Łukaszenka już nieraz dowiódł, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. W jednym z artykułów pisaliśmy o tym, jak prezydent pod koniec ubiegłego roku zakazał inflacji rosnąć. Czy inflacja posłuchała, dowiecie się, klikając w ten link.

Apple prezentuje nowe laptopy MacBook Pro

Co natomiast dotyczy wieści o wywołanym do tablicy Apple'u, to niedawno informowaliśmy, że amerykański producent zupełnie niespodzianie zaprezentował nowe laptopy MacBook Pro. One, w odróżnieniu do sprzętu "produkcji" białoruskiej, są prawdziwe.

Komputery Apple'a stworzono z myślą o najbardziej wymagających użytkownikach, takich jak programiści czy filmowcy. Tu samo logo nie wystarczy - liczą się parametry. A jeśli o nie chodzi, to najmniej wymagający wariant MacBooka Pro oferuje procesor M2 Pro, 16 GB pamięci RAM i dysk SSD o pojemności 512 GB. To wydatek rzędu 11 999 złotych. A to i tak najtańsza z opcji.

Czytaj także: https://innpoland.pl/186706,po-co-mi-komputer-stacjonarny-taki-powod-przekona-kazdego

Natomiast najlepsza konfiguracja to procesor M2 Max, 96 GB RAM i dysk SSD o pojemności 8 TB. Amerykański producent dorzuca do tego licencję na oprogramowanie do montażu filmów Final Cut Pro i licencję na oprogramowanie do obróbki muzyki Logic Pro. Za takie "cacko" przyjdzie nam zapłacić 38 999 złotych.

Laptopy są już dostępne - ich premiera odbyła się 24 stycznia. Tego dnia do sklepów trafiły również komputery przenośne Mac Mini z układami Apple M2.

Czytaj także: https://innpoland.pl/190025,blok-z-prlu-w-the-sims-4-youtuberka-odtworzyla-budynek-wraz-z-wnetrzem