"Rusz się roszczeniowy obiboku z pokolenia Z. Miałem twoje problemy zanim to było modne"
Kruchutcy jak płatki śniegu, przekonani o swojej wyjątkowości i skoncentrowani na swoich potrzebach. Marudzą, że nie mają perspektyw. Że nie ma mieszkań, praca kiepska, że nikt o nich nie dba. Generacja Z.
– Dzień w dzień widzimy, jak osoby starsze mają problemy, aby opłacić rachunki albo nawet leki, a nam się i tak wmawia, że mamy harować do końca życia i grzecznie wpłacać na fundusz emerytalny, z którego potem mamy żyć, a już teraz widzimy, że to nie działa (...) Rodzi się coraz mniej dzieci, więc ciekawe, kto miałby wpłacać nam na ten fundusz emerytalny, jak my będziemy starzy – mówi pewna tzw. tiktokerka w nagraniu robiącym furorę w sieci.
W sukurs przychodzi jej mój redakcyjny kolega Alan Wysocki, który wylewa swoje żale w naTemat.pl.
"Od dziecka obserwujemy, jak harujecie od rana do nocy. Wykonujecie pracę, która pochłania całe wasze życie, ale nie daje wam żadnego spełnienia. Żyjecie tylko tym, co dzieje się w firmie. Nie macie czasu spokojnie zjeść, wygrzać się w wannie wieczorem, poczytać książkę, wyjść na spacer, czy pójść do kina. Ostatecznie waszą jedyną rozrywką jest browar i telewizja" – pisze. I konkluduje, że i tak nie ma co harować, bo przed jego pokoleniem nie ma żadnej przyszłości.
No dobra, ale do kogo te żale? Do pokolenia? Do jakichś konkretnych ludzi? Kogo za to winicie, drogie płatki śniegu? Kto jest winny tego, że jesteście roszczeniowymi obibokami?
Z góry uprzedzam i zastrzegam, że nie piszę o całej generacji ludzi urodzonych pod koniec lat 90 i na początku XXI wieku. Tych, którzy mają dziś dwadzieścia, dwadzieścia kilka lat i zaliczają potężne zderzenie z rzeczywistością. Wiele osób radzi sobie świetnie, pracują, zakładają rodziny, mają czas na swoje pasje i realizację marzeń.
Ale w pokoleniu Z jest grupa roszczeniowa, uważająca, że wszystko się jej należy, a świat sprzysiągł się przeciwko nim. No cóż, bardzo mi z tego powodu przykro. I to bez ironii. Ale to wasz problem, z którym jakoś musicie sobie poradzić. Od kiedy czymś zaskakującym jest to, że aby coś mieć, to trzeba na to zapracować?
Ok, boomer – zakrzykną niektórzy. Nie jestem boomerem. Fizycznie mógłbym być co najwyżej ojcem części z was, nie dziadkiem. Tak, jestem Iksem. Tym mitycznym pokoleniem X, któremu udało się przeżyć lata 90. Fizycznie i w przenośni. Tym, który znał boomerów, Ygreki i dogaduje się z Zetkami. Większość z was to fajni ludzie, których lubię znać i z którymi dobrze się przebywa.
A część to leniwe pępki świata, które uważają, że wszystko im się należy. Kochani, nie jesteście wyjątkowi. I nie wy mieliście w historii najbardziej przerąbane.
Masz źle? Wyśpiewaj to
"Every generation got its own disease and I've got mine" – śpiewała w 1983 roku w świetnym kawałku niemiecka grupa Fury in the Slaughterhouse. Tak, każde pokolenie uważa, że ma źle. A jednak każde kolejne ma lepiej, łatwiej. Trzeba tylko czasem skorzystać z tego, co podsuwa życie. Ugotować sobie własną potrawę z coraz większej liczby składników.
Pokolenie moich dziadków przeżyło wojnę. Zginęło w niej ponad 5 mln Polaków. Ci, którzy przeżyli, wzięli się do roboty. Abstrahując od kwestii politycznych, na które wielkiego wpływu nie mieli, odwalili kawał niesamowitej roboty. Odbudowali kraj z gruzów. Nie sądzę, byście mieli gorzej od nich.
Ich dzieci to boomersi, urodzeni w latach powojennego wyżu demograficznego (mniej więcej do roku 1964). Dziś mają po 60-70 lat. To pokolenie waszych dziadków. Nie mieli łatwo, serio. Socjalizm urżnął im kawał życia i zdrowia. "Telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt" – śpiewał Grzegorz Markowski (boomer) w piosence, do której tekst napisał Zbigniew Hołdys (też boomer). Brzmi znajomo? Zamień tylko telewizor na iPhone'a, a malucha na używanego Priusa. Nie było lepiej niż dziś. Było gorzej pod każdym względem.
W latach 70 i 80 rodził się punkrock z hasłem "no future". Zaczęli The Damned, za nimi poszło Sex Pistols i inni. Nie mamy przyszłości, nie wierzymy w system, odebraliście nam perspektywy – mówili punkowcy. Brzmi znajomo?
Ja jestem z pokolenia X. Dorastałem w latach 90. Było dziwnie, często ciężko. Ale i wesoło. Aha, wtedy narodził się grunge. Najpierw Mudhoney, potem Nirvana i inni. Grunge był napędzany złością i frustracją. I negacją rzeczywistości. Rodził się hiphop, kolejna muzyka buntu. Czy pokolenie Z też umie wykrzyczeć swój bunt? Czy siedzi tylko na TikToku, zalewając nas swoimi żalami?
Kto jest winny tego, że macie źle?
Kolejne było pokolenie Y, dorastające na początku XXI wieku, czyli wtedy, kiedy wy się rodziliście. Oni chyba nie są niczemu winni. A kto jest? Naprawdę mi przykro, że wasza młodość i wchodzenie w dorosłość przypada na dość mroczne czasy. Ale sytuację w kraju możecie zmienić, wystarczy trochę tylko zainteresować się polityką i iść na wybory. Ja też jestem zły, kiedy widzę obecną korupcję i dewastowanie kraju.
Słyszę narzekania, że rodzice nie mieli dla was czasu. Że to starsi spowodowali, że dziś nie wiecie, co ze sobą zrobić. Pewnie jest w tym trochę racji. Dziś trzeba pracować, żeby coś mieć. Ale bez przesady z tym "dużo". Wiecie, że do połowy lat 70. pracowało się 6 dni w tygodniu, wolna była tylko niedziela?
Potem stopniowo wprowadzano wolne soboty. Najpierw jedną, potem dwie, trzy. Przez długi czas istniało coś takiego jak robocza sobota. Raz w miesiącu miało się sześciodniowy tydzień pracy. Więc serio nie jesteście wyjątkowi. Inni pracowali ciężej i dłużej. I mieli dla swoich dzieci jeszcze mniej czasu.
Tak, wiem. Wiem, że wiele firm wymaga pracy ponad miarę, że źle płacą. Że system jest zły. Że praca ciężka, że mieszkania drogie i mało. Że edukacja do kitu. Narzekacie na to samo, co wasi rówieśnicy kilkadziesiąt lat temu. Tyle po waszej wyjątkowości. Ba, sam na to narzekałem i... narzekam dalej.
Ale robicie też coś dobrego
Może za wcześnie jest na mówienie o tym, że pokolenie Z coś zrobiło. A może nie, bo jego wpływ jest już zauważalny. Wiele firm – i wiem to z pierwszej ręki – jest zdumionych. Koncerny, które do tej pory żerowały na katorżniczej pracy swoich korpoludków, mają problem, bo nowi pracownicy nie chcą już pracować po nocach.
Ci młodzi ludzie nie chcą zrozumieć, że tylko tak dostaje się awans i można piąć się po szczeblach kariery. Chcą mieć własne życie i czas dla siebie. I bardzo dobrze!
Pracowałem kiedyś w korporacji. Przed moim przystankiem odpalałem sobie w słuchawkach utwór Bladych Loków "No pasaran". "Nie wezmą mnie żywcem", śpiewałem sobie pod nosem. A potem szedłem do biurowca. Potem miałem już normalne zajęcia. I okazuje się, że normalną fajną pracę ma pani z TikToka, ma ją też mój kolega Alan. Więc może nie jest wam aż tak źle?
Naprawdę nie ma co poświęcać życia i zdrowia tylko po to, by zarabiać pieniądze, których nie ma się kiedy wydać. Bo tzw. kult zapier*olu jest czymś złym i głupim. Można pracować spokojniej, ciekawiej. Z pewnością częściowo jest to wasza zasługa. Dzięki!