Sztuczki PiS w drodze po władzę. Partia omija kodeks wyborczy i prowadzi kampanię
Przedwyborcze działania PiS to sprytne omijanie kodeksu wyborczego. Rządząca partia od miesięcy stosuje sprytne sztuczki. Zaczęło się już wczesną wiosną, gdy premier Mateusz Morawiecki opublikował w mediach społecznościowych nagranie uderzające w Donalda Tuska.
To był dopiero początek, później w całym kraju ruszyła akcja kampanijna. Pojawiły się billboardy mówiące, że to rząd PiS "znalazł" miliardy, których Tusk znaleźć nie mógł. Gdy ta akcja się skończyła, ruszyła kolejna – "Rząd blisko ludzi". Są też pikniki 800+, ale kampanii przed kampanią jest tak wiele, że trudno to wszystko zliczyć.
Fortel PiS w drodze po trzecią kadencję
O sprawie pisze "Business Insider". Jak czytamy, działań przedwyborczych jest tak dużo, że nawet posłowie PiS się we wszystkim gubią. Portal podsumował "prekampanijną" kampanię wyborczą PiS, choć ta oficjalnie powinna ruszyć dopiero po tym, jak prezydent wyznaczy datę wyborów. A Andrzej Duda ciągle tego nie zrobił.
Kampania o znalezionych miliardach została wygaszona i zastąpiona kolejnymi, ale wciąż działa rządowa strona niezakopane.gov.pl.
Mówienie o tym, że jest to wyłącznie "informacyjne" działanie rządu jest trudne do obrony. Charakter spotów, ale i kolejnych działań PiS jest stricte wyborczy i uderza w głównych oponentów, przede wszystkim Donalda Tuska.
Ze "znalezionymi miliardami" PiS nie odniósł sukcesu, bo nawet część działaczy PiS o niej nie słyszała. Postawiono zatem na empatię i akcję "Rząd blisko ludzi". Bohaterowie filmików opowiadają, jak to dobrze im się żyje w czasach rządów PiS. Ta kampania też nie przyniosła większego efektu, więc rządzący poszli jeszcze w innym kierunku.
"Takim pomysłem była bez wątpienia gra terenowa 'Skrytki platformy'. W miastach turystycznych organizowano zabawy nieco przypominające słynne podchody. Chodziło o to, by chodzić po kurortach z przygotowanymi przez PiS mapami i szukać 'skrytek', w których 'Tusk zakopał skarby'" – opisuje "Business Insider".
Chętnych do poszukiwań... nie było zbyt wielu. Oczywiście terenowe akcje przedwyborcze to nie tylko domena PiS, pojawiały się też kartonowe podobizny z "milionerami PiS" oraz "Aleje tłustych kotów" organizowane przez PO.
Hitem dopiero 800+
Choć wcześniejsze akcje PiS nie dawały rządzącym efektu, o jakim marzyli, to kolejne działania już zadziałały. Mowa o piknikach 800 plus.
To niby akcja informująca o zwiększeniu świadczenia 500+ o 300 zł, ale pojawiają się tam politycy PiS, wraz z liderami formacji, są też wyborcze ulotki i gadżety. To nic innego jak regularna kampania wyborcza i to finansowana z pieniędzy podatników.
Odwiedzający takie pikniki mogą znaleźć m.in. stoiska policji, Lasów Państwowych czy spółek skarbu państwa. Czasem Krajowa Grupa Spożywcza rozdaje watę cukrową, są występy klaunów, można też postrzelać z zabawkowego łuku. Jest też cała masa darmowych gadżetów od państwowych firm czy instytucji.
"Sprawozdanie poselskie" – nowa forma kampanii
W miastach, miasteczkach i na wsiach pojawiają się banery z politykami. Choć oficjalnie nie są to billboardy kampanijne.
Na niektórych Michał Moskal życzy "bezpiecznych wakacji", na innych Norbert Kaczmarczyk podkreśla, że wspiera sport i straż pożarną.
"Południe Polski plakatami dosłownie zalał Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a na Pomorzu ogłasza się z kolei rzecznik rządu Piotr Müller. Jego reklama tak naprawdę promuje... jego sprawozdanie poselskie" – czytamy na "BI".
Na sprawę pod koniec czerwca zwrócił też uwagę dziennikarz Radia ZET z Gdańska Maciej Bąk. Na swoim Twitterze pokazał jeden z takich banerów z Piotrem Mullerem.
Normalnie płoty obwieszane twarzami polityków widzimy w trakcie kampanii wyborczej, bo tak głosi prawo, ale Prawo i Sprawiedliwość znalazło sposób na jego obejście.
"Nowe konkrety"
Najnowsza kampania PiS to hasło "nowe konkrety". Takie pojawia się nawet na ulotkach z Jarosławem Kaczyńskim na wspomnianych wyżej piknikach 800 plus. Ze swoją kampanią ruszył także Orlen. Przykłady się mnożą, pytanie tylko, czy to wszystko legalne?
PKW twierdzi, że prawo jest zbyt dziurawe i pozwala na takie manewry. "Zdaniem Państwowej Komisji Wyborczej nieodzowne jest ustawowe uregulowanie konsekwencji niedozwolonego prowadzenia tzw. »prekampanii wyborczej« i jej skutków, zarówno dla gospodarki finansowej komitetów wyborczych, jak i dla podmiotów podejmujących te działania" – wynika z wypowiedzi PKW dla "Newsweeka".
Największy z tym problem jest taki, że rząd dysponuje pieniędzmi podatników, za które to prowadzi kampanię wyborczą zanim ta jeszcze wystartowała. Nie tłumaczy i nie wyjaśnia transparentnie ile to wszystko kosztuje. A kosztuje na pewno bardzo dużo.
Z danych NIK wiemy, że tylko w 2022 r. na reklamowanie działań rządu Mateusza Morawieckiego wydano ponad 137 mln zł. A wtedy nie trwał jeszcze nawet rok wyborczy. W tym roku skala będzie nieporównywalnie większa.