Zwrot akcji w sprawie 2 mln złotych "długu". Pokrzywdzony zaktualizował wpis
Historię pana Karola opisywaliśmy wczoraj. Mężczyzna ma konto w mBanku. W jakiś tajemniczy sposób pojawiło się na nim zadłużenie w wysokości ok. 2 mln złotych. Całą historię znamy z relacji pana Karola na jego profilu na Facebooku.
Wynika z niej, że bank ściągnął należność na zlecenie jednego z urzędów skarbowych, ale srodze się pomylił. Miał ściągnąć z zupełnie innego konta, od kogoś zupełnie innego, z innymi personaliami, mieszkającego gdzie indziej.
"Okazało się, że zadłużenie nie jest moje, a US, który zablokował te środki znajduje się w Żarach - 500 km od miejsca, w którym mieszkam i żyje. Pani, która odebrała ten telefon oznajmiła, że dług o tej sygnaturze wystawiony jest na zupełnie inną osobę, a ja nawet nie widnieje w ich rejestrze, więc błąd leży po stronie banku. A dokładnie mBank Polska" – pisze pan Karol (pisownia oryginalna).
Kiedy zapytaliśmy o tę sprawę biuro prasowe, mBanku (nie wprost) przyznał, że pan Karol faktycznie jest ich klientem. "Nie udzielamy informacji w sprawach klientów. Obowiązuje nas tajemnica bankowa" – odpisał mBank poproszony o komentarz.
Pan Karol wędrował od Annasza do Kajfasza. Był na policji, gdzie odmówiono przyjęcia zgłoszenia, dzwonił do urzędu skarbowego rzeczywistego dłużnika. Tam poproszono go o wystosowanie prośby o wydanie zaświadczenia o niezaleganiu z podatkami. Dobrze czytacie: pan Karol musiałby wystosować pismo do skarbówki z prośbą o wystawienie zaświadczenia. Dopiero potem urząd mógłby coś zrobić.
Był też oczywiście w samym banku, gdzie jak pisze – "poinformowano mnie, że nie zdejmą ze mnie długu, bo przecież wystawiony jest na mnie (tak, bo ktoś niekompetentny zajął moje konto, a nie prawdziwego dłużnika)".
Rozwiązanie jednak się znalazło?
Wieczorem okazało się, że sprawa zmierza prawdopodobnie do szczęśliwego finału.
"Udałem się do placówki mbank, aby przedłożyli mi dokumenty, na podstawie, których dokonali zajęcia mojego konta. Zamiast tego otrzymałem informację, że pracownik pomylił numer rachunku bankowego i po prostu zdejmą dług w wysokości 2 mln złotych z mojego konta jeszcze dzisiaj. Tak po prostu" – pisze pan Karol.
"Dlaczego nie mogli zrobić tego od razu? Nie wiem. Chyba presja i siła internetu, za co dziękuję! Nie otrzymałem przeprosin, ani żadnej dokumentacji. Nadal zostaje w kontakcie z prawnikiem" – dodaje.
Dopiero po zdjęciu fikcyjnego zadłużenia, pan Karol będzie mógł normalnie korzystać ze swojego konta. Do tej pory wszystkie trafiające na nie pieniądze trafiały w pierwszej kolejności na spłatę "długu". Jednocześnie pan Karol nie mógł płacić kartą, BLIK-iem czy robić przelewów, bo teoretycznie miał prawie 2 mln zł debetu.
Co zrobić, jeśli wysłaliśmy przelew na złe konto?
Pomyłka to rzecz ludzka, wielu osobom zdarza się wysłać pieniądze na nie to konto. Co wtedy zrobić? Jak przypomina Rzecznik Finansowy, w razie wykonania przez klienta banku przelewu na niewłaściwy rachunek bankowy wskazany przez płatnika, zarówno bank płatnika, jak i bank odbiorcy przelewu pieniędzy nie ponoszą odpowiedzialności za dokonaną transakcję.
Bank płatnika jest jednak zobligowany do podjęcia stosownych działań, mających na celu odzyskanie środków przez płatnika. Są one podejmowane dopiero po zawiadomieniu banku przez jego klienta.
Z tego powodu, bankiem, do którego powinna zwrócić się osoba wykonująca nieprawidłowy przelew, jest bank, w którym posiada swój rachunek bankowy oraz z którego wykonywano przelew środków finansowych.
Rzecznik Finansowy zastrzega, że nieprawidłowe jest wystąpienie z wnioskiem o zwrot środków do banku odbiorcy przelewu. Takie działanie może spotkać się z nieodpowiednią reakcją ze strony tego podmiotu rynku finansowego, skutkującą brakiem odzyskania utraconych pieniędzy.