Fernando Santos odchodzi. Czy odprawa "siwego bajeranta nr 2" wstrząśnie budżetem PZPN?

Konrad Bagiński
13 września 2023, 14:58 • 1 minuta czytania
W PZPN ponoć trwają właśnie prace nad rozwiązaniem umowy z selekcjonerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Trzeba przyznać, że Fernando Santos nie dał związkowi wyboru: jego ostatnie mecze w tej roli były przykrym do oglądania widowiskiem. Teraz pozostaje sprawa pieniędzy, bo Santosowi trzeba będzie wypłacić za zerwanie kontraktu przed czasem. Ale PZPN tym wydatkiem raczej się nie przejmie.
Fernando Santos dostanie jeszcze półtora miliona złotych na pożegnanie. Grzegorz Wajda/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Najnowsze doniesienia i plotki mówią o tym, że nastąpił koniec Fernando Santosa na stanowisku stanowiska selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, Portugalczyk pracuje w Polsce na bardzo korzystnych warunkach.


Gdyby Polski Związek Piłki Nożnej zdecydowałby się dziś lub w najbliższym czasie zwolnić Fernando Santosa, to musiałby na jego konto bankowe przelać dwie pozostałe do końca umowy pensje. Każda z nich kolejno to dokładnie 740 tysięcy złotych. Zgodnie z tymi obliczeniami na rachunek trenera wpłynęłoby około 1,5 miliona zł.

Jak się okazuje, trener polskiej reprezentacji ma kontrakt opiewający na prawie 2 mln euro rocznie. Daje to sumę około 8,8 mln zł. Warto zauważyć, że okrzyknięty "siwym bajerantem nr 2", Santos ma najwyższą pensję ze wszystkich dotychczasowych selekcjonerów. Business Insider zauważa, że żaden z jego poprzedników nie zarabiał nawet połowy tej sumy.

Warto dodać, że selekcjoner zawarł z władzami Związku umowę, z której wynikało, że w przypadku braku awansu do Mistrzostw Europy, straci swoją posadę. Do ostatecznej eliminacji Polski z tych rozgrywek jeszcze nie doszło, ale nasza reprezentacja jest na najlepszej drodze do wypadnięcia z Euro.

Czy PZPN zauważy ten wydatek w swoim budżecie?

Pensja Fernando Santosa jest dla przeciętnego Polaka wręcz kosmiczna. Ale Polski Związek Piłki Nożnej to hojny pracodawca, poza tym dysponuje naprawdę potężnym budżetem.

Jak pisze Business Insider, PZPN nie może narzekać na finanse. Z ostatnich oficjalnych dokumentów z 2021 roku wynika, że PZPN miał wtedy 227 mln zł aktywów i roczne przychody rzędu 327 mln zł. Około 40 proc. wpływów pochodziło z umów sponsorskich, reklamowych, marketingowych i praw telewizyjnych.

A ile w budżecie PZPN ważyły bilety na mecze? Przynosiły jedynie około 8 proc. przychodów Związku.

Zastanawiacie się, gdzie PZPN trzyma te pieniądze? Jak wytropił Business Insider, 175 milionów jest ulokowane w czteroletnich obligacjach skarbowych. PZPN po prostu jest wierzycielem państwa polskiego.

Związek chętnie wyciąga też ręce po państwowe pieniądze. Ze sprawozdania wynika, że pieniądze z ministerstwa sportu (41 milionów) stanowiły ok. 13 proc. przychodów. Dla porównania: PZPN dostał od UEFA 21 mln zł a od FIFA 10 mln.

Obecnie związek ma kilka lukratywnych umów. Sponsorami PZPN są m.in. InPost, Biedronka, Nike, STS, Leroy Merlin i Tarczyński. Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, w połowie stycznia sponsorem PZPN został Orlen. Umowa może być warta nawet 170 mln zł w 4 lata.

Na co PZPN wydaje pieniądze?

Z 2021 roku zysk netto Związku był niewielki, wyniósł jedynie 3,5 mln złotych. Na działalność statutową PZPN wydał 316 mln złotych.

Jak zwraca uwagę BI, "koszty utrzymywania związku w ramach ogólnego zarządu" sięgnęły prawie 20 mln zł. Pracownicy związku dostali łącznie 8-9 mln zł.

Nie zapominajmy o tym, że PZPN zdecydował się też zapłacić niemieckiej reprezentacji za rozegranie meczu towarzyskiego w czerwcu tego roku. Faktura wystawiona przez Niemców opiewała na 650 tysięcy euro, czyli 3 mln złotych. Polacy wygrali ten mecz 1:0 po bramce Jakuba Kiwiora.