Pracownicy TVP mówią o lęku i strachu. Część z nich "nie wie, co zrobić dalej"

Adam Bysiek
19 października 2023, 16:33 • 1 minuta czytania
Rozmawiam z wysoko postawionym wydawcą z TVP Info. Mówi, że w stacji powstały dwie frakcje: "PiS-owska" i "TVN-owska". Inna osoba twierdzi, że pracownicy telewizji rządowej, którzy na jakimś etapie swojej kariery byli związani z innymi mediami niż te należące do rządu, stają się z dnia na dzień obiektem drwin, kpin i ataków ze strony wiernych partii pracowników.
Adam Burakowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– Gdy ludzie od Sebastiana Kalety zapewniali nas w czerwcu 2023, że wyniki są pewne, kilkoro z moich znajomych wzięło nawet kredyty na mieszkania. Dziś dwie osoby nie pojawiły się na swoim dyżurze. To mogę powiedzieć ogólnikowo o atmosferze w stacji – mówi Karolina, poszukująca pracy, ale wciąż zatrudniona w TVP pracowniczka tej stacji.


Co dzieje się w redakcji TVP po wyborach?

– W kilka godzin po wyborach "atmosfera zrobiła się grobowa" – mówi mi Jacek (imię zmienione na żądanie rozmówcy), operator obrazu TVP.

Wcześniej w wieczór wyborczy zostali oddelegowani do jednego z opozycyjnych sztabów. Opowiada, że po lewej stronie sali był ich podest, a po prawej stanowisko TVN.

– Krótko po godz. 20 reporterka zaczęła nerwowo pytać wydawcę przez ucho (słuchawka do łączności ze studiem – red.) o wyniki exit poll. Powiedziała mi, że dostała komunikat, że jeszcze nie, "bo to niemożliwe i jest jakiś błąd", ostatecznie podali nam je o 20:55 – opowiada.

Ona zbladła, a ja nie wiedziałem, co zrobić z balansem bieli w kamerze. Pracowałem z nią od roku. Takiego słabego wejścia nie widziałem nigdy, podobnie jak jąkania się na wizji. Jacek Operator obrazu, wciąż zatrudniony w TVP

"Jak wracałam z pracy do bloku, to sąsiadka krzyknęła 'wstyd'"

Kilka dni temu opisywałem na łamach INNPoland atmosferę, jaka panowała przed niedzielnym głosowaniem w TVP info, wówczas rozmawiałem z aktualnymi pracownikami stacji, którzy opowiadali mi swoje historie związane z pracą w rządowej stacji.

Spotkałem się m.in. z Agatą i Karolem. Ona została wyśmiana podczas rozmowy rekrutacyjnej w jednej z większych redakcji w kraju. On przytoczył historię osób, które rezygnują z dyżurów w stacji, gdy mają zostać wysłane na reportaże z wydarzeń związanych z opozycją.

Teraz Agata opowiedziała mi historię swojego powrotu do domu po wieczorze wyborczym, w którym również brała udział.

Mieszka na stosunkowo nowym osiedlu na warszawskim Mokotowie, gdy wchodziła do windy, usłyszała z ust sąsiadki: "czy nie jest pani wstyd się tu pokazywać?".

– Zawsze słyszałam podobne frazesy na ulicy, a teraz od sąsiadów, z którymi widywałam się dość często na placu zabaw z dzieciakami. To nie boli najbardziej, bo to nic w porównaniu z tym, jak nas traktują w redakcji. Jak po prostu chciałam się wygadać przełożonemu, to usłyszałam, że powinnam zmienić mieszkanie. – wyjaśnia Agata.

Jest świadoma braku perspektyw rozwoju zawodowego w najbliższej przyszłości. Pytam, czy nie przewidywała takich konsekwencji, gdy rozpoczynała pracę na antenie rządowej telewizji. Agata zapewnia, iż "szefostwo obiecywało inaczej".

Finalnie ma sobie za złe, że poszła w tym kierunku w czasie, gdy jej rozmowy o pracę u prywatnych nadawców kończyły się fiaskiem.

Kto, na kogo i za co donosi?

Rozmawiam z wysoko postawionym wydawcą z TVP Info. Mówi, że w stacji powstały dwie frakcje: "PiS-owska" i "TVN-owska". Twierdzi, że osoby, które na jakimś etapie swojej kariery były związane z innymi mediami niż te należące do rządu, stają się z dnia na dzień coraz większym obiektem ataków ze strony wiernych partii pracowników.

Obecna pracowniczka TVP Info mówi mi: – Pracowała tu kiedyś taka wydawczyni z TVN, o niej mówiono, że nie jest Polakiem, tylko ku*wą z TVN. Inny z TVN był "Jarkiem z WSI". Jemu i jej mówili to w twarz, po prostu. Ona już chyba nie wytrzymała.

Strach wśród reporterek i głuchy telefon

Spotykam się z Natalią, która pracuje w filii TVP3 w Poznaniu. Jak mówi, to tutaj – w ośrodku regionalnym – najbardziej jest widoczna zmiana nastrojów wśród dziennikarzy, którzy dotychczas chętnie garnęli się do wejść na żywo dotyczących polityki.

Wszystko się zmieniło. Patrzę na tę sytuację z perspektywy nie tylko naszego oddziału w Poznaniu, ale też innych, bo wiadomo, że ze sobą rozmawiamy. Jeszcze do poniedziałku od lat standardem było, że studenci pchali się na wizję jak najczęściej, a to umożliwiała im polityka. Teraz dosłownie nikt nie chce stać przed kamerą, więc wysyłają do miasta starych wyjadaczy. Natalia Pracowniczka redakcji regionalnej TVP

Natalia opowiada mi, że była świadkiem rozmowy pomiędzy studentką Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (obecną praktykantką TVP), a gościem programu, jak się okazało – jej obecnym wykładowcą.

Dziewczyna usłyszała pytanie o to, czy nie obawia się o swoją przyszłość zawodową i natychmiast zaprzeczyła, że kiedykolwiek zajmowała się polityką w tej stacji. Miała "iść w zaparte" twierdząc, że zajmowała się lifestyle'em, podczas gdy w sieci z łatwością można znaleźć kilkanaście jej kłótni z kandydatami opozycji w wyborach do Sejmu.

Natalia skontaktowała mnie z Tomaszem, który w TVP info pracuje od 2015 roku. To obecny reżyser studia. Opowiada mi o kulisach zapraszania gości do innych niż polityczne programów.

– Strach i obawa to mało powiedziane. Wiem od reasercherów, że jest nawet spory problem z wypełnianiem slotów w porankach, które przeznaczone były na lifestyle. Każdy na korytarzu śmieje się z tego, że zarząd jest zdziwiony brakiem chętnych do wystąpienia na antenie, bo dla takiego fryzjera czy stylistki to może być nie tyle promocja, ile bardziej bilet w jedną stronę – mówi Tomek.

"Popłoch po wyniku Bąkiewicza"

Nie jest tajemnicą, że na multipleksie dostępne są inne media sprzyjające prawicy. To m.in. "Media Narodowe" należące do Roberta Bąkiewicza, kandydata PiS w okręgu radomskim, który ostatecznie nie dostał się do Sejmu nowej kadencji. Tam trafiali pracownicy oddelegowywani przez TVP, z którymi stacja się rozstawała.

Rozmawiam z Aleksandrą, która to potwierdza i nadal pracuje w "Mediach Narodowych".

Paradoksalnie wynik Bąkiewicza najbardziej wystraszył ludzi z TVP, bo mieli nadzieję, że jak zmieni się u nich zarząd, to przejdą do nas, a tu taka niespodzianka.Aleksandra Pracowniczka Mediów Narodowych

– Nawet gdyby nam nie wstrzymano finansowania, to pomyśl, czy my na tym swoim pięterku w bloku pomieścilibyśmy choć dziesięciu z wielu chętnych do przejścia z TVP do "prawicówki" – mówi.

Marcel od 2,5 roku pracuje na stanowisku edytora/montażysty w TVP. Opowiada mi, dlaczego obawia się o swoją przyszłość zawodową.

Niestety nie posłuchałem rady taty, który z branżą jest związany od 15 lat. Poleciałem na prestiż i pieniądze, które w moim wieku są zadowalające. Nie wiem, co zrobię. Wysłałem z 10 CV już miesiąc temu, ale bez odzewu. Najwyżej pójdę składać kanapki do fast-foodu. Najbardziej boję się, że do branży długo nie wrócę przez swoją przeszłość. Marcel obecny pracownik TVP, edytor

Wszyscy moi rozmówcy zgodnie potwierdzają, że obecnie pracowników stacji konsolidują niepewność i strach.

***

Dzwoni do mnie Karol, bohater poprzedniego tekstu o TVP o nastrojach panujących w stacji. W poprzedniej rozmowie powiedział mi, że pracownicy rządowej telewizji wraz z operatorami, gdy tylko widzą w kalendarium wydarzeń Polskiej Agencji Prasowej jakiś event, na którym potencjalnie mogą się pojawić wyborcy opozycji, to biorą L4 celem uniknięcia dyżuru w pracy. Gdy odebrałem telefon, usłyszałem, że złożył wypowiedzenie na ręce swojego przełożonego w TVP.

– Mam po prostu nadzieję, że moja decyzja przełoży się w przyszłości na to, że jednak znajdę prace w zawodzie, a może też ktoś pójdzie przy okazji moją drogą. Zobaczymy – mówi Karol.