Pracownicy TVP mówią o lęku i strachu. Część z nich "nie wie, co zrobić dalej"
– Gdy ludzie od Sebastiana Kalety zapewniali nas w czerwcu 2023, że wyniki są pewne, kilkoro z moich znajomych wzięło nawet kredyty na mieszkania. Dziś dwie osoby nie pojawiły się na swoim dyżurze. To mogę powiedzieć ogólnikowo o atmosferze w stacji – mówi Karolina, poszukująca pracy, ale wciąż zatrudniona w TVP pracowniczka tej stacji.
Co dzieje się w redakcji TVP po wyborach?
– W kilka godzin po wyborach "atmosfera zrobiła się grobowa" – mówi mi Jacek (imię zmienione na żądanie rozmówcy), operator obrazu TVP.
Wcześniej w wieczór wyborczy zostali oddelegowani do jednego z opozycyjnych sztabów. Opowiada, że po lewej stronie sali był ich podest, a po prawej stanowisko TVN.
– Krótko po godz. 20 reporterka zaczęła nerwowo pytać wydawcę przez ucho (słuchawka do łączności ze studiem – red.) o wyniki exit poll. Powiedziała mi, że dostała komunikat, że jeszcze nie, "bo to niemożliwe i jest jakiś błąd", ostatecznie podali nam je o 20:55 – opowiada.
Ona zbladła, a ja nie wiedziałem, co zrobić z balansem bieli w kamerze. Pracowałem z nią od roku. Takiego słabego wejścia nie widziałem nigdy, podobnie jak jąkania się na wizji.
"Jak wracałam z pracy do bloku, to sąsiadka krzyknęła 'wstyd'"
Kilka dni temu opisywałem na łamach INNPoland atmosferę, jaka panowała przed niedzielnym głosowaniem w TVP info, wówczas rozmawiałem z aktualnymi pracownikami stacji, którzy opowiadali mi swoje historie związane z pracą w rządowej stacji.
Spotkałem się m.in. z Agatą i Karolem. Ona została wyśmiana podczas rozmowy rekrutacyjnej w jednej z większych redakcji w kraju. On przytoczył historię osób, które rezygnują z dyżurów w stacji, gdy mają zostać wysłane na reportaże z wydarzeń związanych z opozycją.
Teraz Agata opowiedziała mi historię swojego powrotu do domu po wieczorze wyborczym, w którym również brała udział.
Mieszka na stosunkowo nowym osiedlu na warszawskim Mokotowie, gdy wchodziła do windy, usłyszała z ust sąsiadki: "czy nie jest pani wstyd się tu pokazywać?".
– Zawsze słyszałam podobne frazesy na ulicy, a teraz od sąsiadów, z którymi widywałam się dość często na placu zabaw z dzieciakami. To nie boli najbardziej, bo to nic w porównaniu z tym, jak nas traktują w redakcji. Jak po prostu chciałam się wygadać przełożonemu, to usłyszałam, że powinnam zmienić mieszkanie. – wyjaśnia Agata.
Jest świadoma braku perspektyw rozwoju zawodowego w najbliższej przyszłości. Pytam, czy nie przewidywała takich konsekwencji, gdy rozpoczynała pracę na antenie rządowej telewizji. Agata zapewnia, iż "szefostwo obiecywało inaczej".
Finalnie ma sobie za złe, że poszła w tym kierunku w czasie, gdy jej rozmowy o pracę u prywatnych nadawców kończyły się fiaskiem.
Kto, na kogo i za co donosi?
Rozmawiam z wysoko postawionym wydawcą z TVP Info. Mówi, że w stacji powstały dwie frakcje: "PiS-owska" i "TVN-owska". Twierdzi, że osoby, które na jakimś etapie swojej kariery były związane z innymi mediami niż te należące do rządu, stają się z dnia na dzień coraz większym obiektem ataków ze strony wiernych partii pracowników.
Obecna pracowniczka TVP Info mówi mi: – Pracowała tu kiedyś taka wydawczyni z TVN, o niej mówiono, że nie jest Polakiem, tylko ku*wą z TVN. Inny z TVN był "Jarkiem z WSI". Jemu i jej mówili to w twarz, po prostu. Ona już chyba nie wytrzymała.
Strach wśród reporterek i głuchy telefon
Spotykam się z Natalią, która pracuje w filii TVP3 w Poznaniu. Jak mówi, to tutaj – w ośrodku regionalnym – najbardziej jest widoczna zmiana nastrojów wśród dziennikarzy, którzy dotychczas chętnie garnęli się do wejść na żywo dotyczących polityki.
Wszystko się zmieniło. Patrzę na tę sytuację z perspektywy nie tylko naszego oddziału w Poznaniu, ale też innych, bo wiadomo, że ze sobą rozmawiamy. Jeszcze do poniedziałku od lat standardem było, że studenci pchali się na wizję jak najczęściej, a to umożliwiała im polityka. Teraz dosłownie nikt nie chce stać przed kamerą, więc wysyłają do miasta starych wyjadaczy.
Natalia opowiada mi, że była świadkiem rozmowy pomiędzy studentką Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (obecną praktykantką TVP), a gościem programu, jak się okazało – jej obecnym wykładowcą.
Dziewczyna usłyszała pytanie o to, czy nie obawia się o swoją przyszłość zawodową i natychmiast zaprzeczyła, że kiedykolwiek zajmowała się polityką w tej stacji. Miała "iść w zaparte" twierdząc, że zajmowała się lifestyle'em, podczas gdy w sieci z łatwością można znaleźć kilkanaście jej kłótni z kandydatami opozycji w wyborach do Sejmu.
Natalia skontaktowała mnie z Tomaszem, który w TVP info pracuje od 2015 roku. To obecny reżyser studia. Opowiada mi o kulisach zapraszania gości do innych niż polityczne programów.
– Strach i obawa to mało powiedziane. Wiem od reasercherów, że jest nawet spory problem z wypełnianiem slotów w porankach, które przeznaczone były na lifestyle. Każdy na korytarzu śmieje się z tego, że zarząd jest zdziwiony brakiem chętnych do wystąpienia na antenie, bo dla takiego fryzjera czy stylistki to może być nie tyle promocja, ile bardziej bilet w jedną stronę – mówi Tomek.
"Popłoch po wyniku Bąkiewicza"
Nie jest tajemnicą, że na multipleksie dostępne są inne media sprzyjające prawicy. To m.in. "Media Narodowe" należące do Roberta Bąkiewicza, kandydata PiS w okręgu radomskim, który ostatecznie nie dostał się do Sejmu nowej kadencji. Tam trafiali pracownicy oddelegowywani przez TVP, z którymi stacja się rozstawała.
Rozmawiam z Aleksandrą, która to potwierdza i nadal pracuje w "Mediach Narodowych".
Paradoksalnie wynik Bąkiewicza najbardziej wystraszył ludzi z TVP, bo mieli nadzieję, że jak zmieni się u nich zarząd, to przejdą do nas, a tu taka niespodzianka.
– Nawet gdyby nam nie wstrzymano finansowania, to pomyśl, czy my na tym swoim pięterku w bloku pomieścilibyśmy choć dziesięciu z wielu chętnych do przejścia z TVP do "prawicówki" – mówi.
Marcel od 2,5 roku pracuje na stanowisku edytora/montażysty w TVP. Opowiada mi, dlaczego obawia się o swoją przyszłość zawodową.
Niestety nie posłuchałem rady taty, który z branżą jest związany od 15 lat. Poleciałem na prestiż i pieniądze, które w moim wieku są zadowalające. Nie wiem, co zrobię. Wysłałem z 10 CV już miesiąc temu, ale bez odzewu. Najwyżej pójdę składać kanapki do fast-foodu. Najbardziej boję się, że do branży długo nie wrócę przez swoją przeszłość.
Wszyscy moi rozmówcy zgodnie potwierdzają, że obecnie pracowników stacji konsolidują niepewność i strach.
***
Dzwoni do mnie Karol, bohater poprzedniego tekstu o TVP o nastrojach panujących w stacji. W poprzedniej rozmowie powiedział mi, że pracownicy rządowej telewizji wraz z operatorami, gdy tylko widzą w kalendarium wydarzeń Polskiej Agencji Prasowej jakiś event, na którym potencjalnie mogą się pojawić wyborcy opozycji, to biorą L4 celem uniknięcia dyżuru w pracy. Gdy odebrałem telefon, usłyszałem, że złożył wypowiedzenie na ręce swojego przełożonego w TVP.
– Mam po prostu nadzieję, że moja decyzja przełoży się w przyszłości na to, że jednak znajdę prace w zawodzie, a może też ktoś pójdzie przy okazji moją drogą. Zobaczymy – mówi Karol.