
Wartości indeksów mówią same za siebie. Dow Jones stracił prawie 1000 punktów (spadek o 2,48 proc.), Nasdaq zniżkował o 2,55 proc., a S&P 500 – o 2,36 proc. Wzrosła również zmienność – wskaźnik VIX poszybował o ponad 14 proc., osiągając poziom 33,93 pkt. To oznaka rosnącego strachu inwestorów.
Prezydent USA krytykuje szefa Rezerwy Federalnej
Za kulisami tych spadków kryją się niepokojące sygnały płynące z Białego Domu. Prezydent Donald Trump po raz kolejny publicznie skrytykował szefa Rezerwy Federalnej Jerome’a Powella i zasugerował możliwość jego dymisji.
To wywołało falę komentarzy i obawy o przyszłość niezależności banku centralnego USA.
Nie tylko personalne ataki Trumpa na Powella spowodowały popłoch na rynkach. Giełda zareagowała również na rosnące napięcia handlowe i niepewność wokół polityki celnej.
Administracja prezydenta USA coraz mocniej rozważa nowe taryfy importowe, co – jak oceniają ekonomiści – może jeszcze bardziej podsycić inflację i zdusić wzrost gospodarczy.
"Taryfy mogą spowodować spadek aktywności gospodarczej jeszcze przed latem" – ostrzegł Austan Goolsbee z Fed w Chicago.
Giełdy toną. Inwestorzy uciekają
Analityk Vital Knowledge, Adam Crisafulli, podkreślił, że sytuacja wokół niezależności Fed i polityki celnej to dziś najważniejsze źródła makroekonomicznego niepokoju. Jego zdaniem to właśnie te czynniki wywołały "exodus z amerykańskich aktywów finansowych, którego żadne negocjacje nie odwrócą".
Spadają nie tylko akcje, ale również dolar i obligacje skarbowe, a inwestorzy szukają schronienia w złocie, które osiągnęło rekordowe poziomy powyżej 3,4 tys. dolarów za uncję.
"Jesteśmy w zasadzie w powtórce COVID-u" – ocenił Michael Green z Simplify Asset Management.
Tracą giganci technologiczni
Atmosfera na rynkach staje się coraz bardziej nerwowa.
Tracą giganci technologiczni. Tesla, Nvidia, Meta i Amazon notują spadki od 4 do nawet 7 proc. Nawet tak stabilne spółki jak Alphabet czy Netflix, mimo pozytywnych prognoz, nie dają inwestorom wystarczającej pewności.
"Rynek nie wie, dokąd zmierzają taryfy. Przedsiębiorstwa nie mogą planować, jeśli nie wiedzą, w jakim otoczeniu będą działać. Jeśli ta niepewność potrwa dłużej, może to mocno uderzyć w zyski i decyzje inwestycyjne" – powiedział Robert Haworth z US Bank.
"Typowe krótkoterminowe wahania"
Pomimo pesymistycznych nastrojów, nie wszyscy eksperci biją na alarm.
John Stoltzfus z Oppenheimera uważa, że amerykański rynek nadal ma potencjał wzrostu dzięki solidnym fundamentom – odporności konsumpcji, wzrostowi zatrudnienia i poprawiającym się wynikom spółek.
Z kolei Adam Parker z Trivariate Research przestrzega przed pochopnymi wnioskami i emocjonalnymi decyzjami. Jego zdaniem to nie koniec "amerykańskiej wyjątkowości", a rynki przeżywały podobne epizody wiele razy wcześniej.
"To, co obserwujemy, to typowe krótkoterminowe wahania, które nie powinny przysłaniać długoterminowego potencjału" – napisał Parker.
Na razie inwestorzy czekają na nowe dane i wyniki kluczowych spółek – takich jak Tesla czy Alphabet – licząc, że dadzą one wskazówki co do dalszego kierunku rynków. Przewiduje się jednak, że napięcie między Fed a administracją prezydencką, rosnące ryzyko handlowe i polityczna nieprzewidywalność będą jeszcze długo ciążyć nad Wall Street.