Jedna piąta Czechów kupuje w Polsce. Nie zgadniesz, co najbardziej im przeszkadza

Konrad Bagiński
19 listopada 2023, 16:30 • 1 minuta czytania
Co piąty Czech robi zakupy w Polsce, co dziesiąty robi je co tydzień. Drożyzna tak ciśnie naszych sąsiadów, że walą do nas drzwiami i oknami. Trudno im się dziwić, bo ceny za naszą południową granicą są o 20-30 proc. wyższe. Przy okazji wyszło też na jaw, że czeskim klientom w polskich sklepach najbardziej przeszkadzają... ich właśni rodacy.
Pod Lidlem w Kudowie-Zdroju czeskich aut bywa więcej niż polskich. Stanislaw Bielski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Trend kupowania podstawowych artykułów spożywczych, przysmaków i słodyczy za granicą nie słabnie, wręcz przeciwnie, do Polski przyjeżdża coraz więcej Czechów. Już jedna piąta. Trudno im się dziwić, z porównania tegorocznych i ubiegłorocznych koszyków wynika, że ​​ceny u sąsiadów spadły bardziej niż w Czechach" – pisze czeski portal iDNES.cz.


Czesi naprawdę zbadali, że aż 21 proc. z nich przyjeżdża na zakupy do Polski. 10 proc. z nich robi to co tydzień. Trudno się dziwić, bo z porównania cen wynika, że dla Czechów skorzystanie z oferty jednej z polskich sieci jest obecnie jeszcze korzystniejsze niż dotychczas.

"Parking przed Lidlem w Bogatyni przypomina Mladę Boleslav. Samochodów Skoda z czeską plakietką jest tu pod dostatkiem. Jesteśmy jakieś dziesięć kilometrów za czeską granicą" – czytamy na iDNES.cz. Dziennikarze opisują, że język czeski słychać z każdej alejki.

"Weź całą paczkę" – radzi mężowi starsza Czeszka. Cena 99 groszy za kubek jogurtu jest więcej niż kusząca. Wychodzi, że to 5,50 korony. Mężczyzna wpycha pojemnik z jogurtem do przepełnionego kosza. Opłaciło się?

Dziennikarze przeliczyli, że gdyby w Czechach wydali na zakupy 700 koron (125,30 zł), za ten sam zakup w Polsce zapłaciliby 497 koron (88,96 zł). Różnica wynosi ponad 200 koron (35,80 zł).

Czesi wkurzają innych Czechów

Serwis next.gazeta.pl zapytał Czechów o to, co najbardziej irytuje ich podczas zakupów w Polsce. Wskazali na... własnych rodaków. Dziennikarze przepytali kilkoro Czechów robiących w Polsce zakupy. Okazało się, że część z nich nie ma dobrego zdania o manierach innych osób z ich kraju.

– Podziwiam polskie sprzedawczynie. Na ich miejscu grzecznie wysłałbym Czechów tam, gdzie raki zimują – mówi Marek, który regularnie robi zakupy w Polsce.

– Czesi wykupują duże ilości jedzenia lub paliwa, a potem na przykład Polak idzie na zakupy i nie może nic dostać, bo Czesi to wykupią. Często idę na zakupy i chcę tylko np. kilogram piersi z kurczaka, i już ich nie ma, bo Czech przed nami ma pełny wózek – narzeka Pavla.

Tomas, który robi zakupy w Polsce kilka razy w tygodniu, opowiada, że gdy Czesi jadą na zakupy, to nagle "potrzebują wszystkiego i to najlepiej pięć razy". Rozmówcy serwisu next.gazeta.pl opowiadają, że Czesi na zakupach nie zachowują się zbyt kulturalnie.

Pytani o to, co nie podoba im się w Polsce, czescy rozmówcy narzekają na drogową agresję.

Czescy komuniści jadą do Polski na zakupy

Komitet Okręgowy Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSČM) z Nymburka organizuje na początku grudnia wyjazd zakupowy do Polski. Zainteresowanych zaprasza na wycieczkę z ulotką z hasłem "Fialowa drożyzna w Czechach? Jedź z nami do Polski!".

Słowo "Fialowa" w haśle wzięło się od nazwiska czeskiego premiera, Petra Fiali. Celem jest ulubione polskie miasto Czechów niedaleko granicy: Kudowa-Zdrój. Komuniści ogłosili to wydarzenie na swojej stronie na Facebooku.

Autobus zakupowy wyjedzie z Łysej nad Łabą 1 grudnia około szóstej rano i po drodze zatrzyma się w innych środkowoczeskich miastach, takich jak Milovice czy Poděbrady, gdzie zabierze osoby zainteresowane przedświątecznymi zakupami.

Przyjazd do przygranicznego miasta Kudowa-Zdrój, położonego kilka kilometrów od Náchodu, planowany jest na godzinę dziewiątą rano. Pasażerowie wrócą do domów po południu.

Czesi tłumnie jeżdżą do Polski na zakupy

Zdeněk Milata z Nymburka KSČM potwierdził czeskiemu portalowi iDNES.cz, że faktycznie planują wyjazd i zainteresowanie jest spore. Według niego autobus jest już prawie pełny i prawdopodobnie docelowo będzie całkowicie zajęty. Dodaje, że zainteresowanie podobnymi wydarzeniami jest spore i organizują je także inne czeskie podmioty.

"W zeszłym roku pojechaliśmy do Drezna" – powiedział Milata. W tym roku postanowili zorganizować przedświąteczny wyjazd do Polski. Powodem są wysokie ceny żywności w Czechach.

"Chcemy umożliwić ludziom zrobienie dobrych zakupów" – wyjaśnił Milata. Dodał, że w Niemczech i Polsce produkty są tańsze niż w Czechach. Zaprzeczył jednak, jakoby wyjazd do sąsiadów był reakcją na niedawny film premiera Petra Fiali o jego zakupach w Niemczech.

Premier Czech na zakupach w Niemczech

Jego wycieczkę opisywał portal naTemat.pl. Premier Czech Petr Fiala opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym pochwalił się wycieczką na zakupy do Niemiec. Petr Fiala odwiedził jeden dyskontów w bawarskim miasteczku Waldsassen. Premier Czech kupił tam ketchup, czekoladę, masło, colę, jajka, mleko, pomidory i Nutellę.

Za ten koszyk Fiala w euro zapłacił korzystniej, niż gdyby udał się do sklepu w Czechach. Na koniec nagrania Fiala przedstawił się jako niestrudzony wojownik w walce z drożyzną.

– To dobrze, że rząd nie ustala cen, ale zamierzamy nadal robić to, co robiliśmy od początku inflacji. Kontrolujemy i wywieramy presję na producentów, aby nie wykorzystywali trudnej sytuacji – zapewnił.

Wycieczka Fiali zrobiła na Czechach bardzo złe wrażenie. "To tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że u nas jest po prostu drogo" – mówi Milata. Dodał, że planowanie wydarzenia zaczęli miesiąc temu.

Zainteresowani zapłacą 200 koron (ok. 36 zł) za około 130-kilometrową trasę z Łysej nad Łabą do Polski. "Nie chcemy na tym zarabiać, robimy to dla ludzi" – dodał Milata, wyjaśniając, dlaczego wybrali tak niską cenę za wyjazd.

Kudowa-Zdrój jest stosunkowo popularnym kierunkiem zakupowym wśród Czechów, poza zakupem żywności można tam także kupić ubrania. Oprócz zwykłych sklepów, takich jak Lidl czy Biedronka, w mieście znajduje się także duży market.