"CPK to najgłupszy pomysł głupiego rządu". Szef Ryanaira nie gryzie się w język
O'Leary zawitał do Polski, by zapowiedzieć uruchomienie nowego rozkładu lotów z Polski z 30 nowymi trasami. O'Leary podzielił się też przemyśleniami na temat polskiego rynku lotniczego, a przede wszystkim infrastruktury. Pytany o kwestię budowy CPK, nie gryzł się w język.
– To jest takie komunistyczne myślenie: zbudujmy lotnisko pośrodku Syberii i wszyscy będą z niego latać, bo każemy im z niego latać. To tak nie działa! Tak naprawdę macie dwa, dwa i pół lotniska w Warszawie. Nie potrzebujecie budować kolejnego 100 czy 150 kilometrów od Warszawy, nie potrzebujecie tam cholernej stacji kolejowej! – mówił.
Radzi, by skupić się na tym, co mamy. Jego zdaniem stosunkowo niskim kosztem powinniśmy powiększyć Modlin i Okęcie.
– My jesteśmy największą linią lotniczą w Polsce i deklaruję, że nie będziemy latać z CPK. To jest jak biały słoń – mówił. Tym mianem określa się rzecz, której jego właściciel nie może się pozbyć i której koszt, zwłaszcza koszt utrzymania, jest nieproporcjonalny do jego użyteczności.
O'Leary tradycyjnie narzekał na kwestię rozbudowy lotniska w Modlinie.
– Mamy pewien optymizm co do współpracy z nowym rządem, wierzymy, że będzie on bardziej otwarty na współpracę z Unią Europejską. Przede wszystkim nie zapowiada się na to, że będzie z Unią walczył. A to się pewnie przełoży na wzrost inwestycji europejskich firm w Polsce, również takich jak Ryanair – powiedział.
Dodał, że ma nadzieję, iż nowe władze PPL odważą się współpracować z Ryanairem nie tylko w sprawie Modlina, ale i innych portów lotniczych.
O'Leary nie przypadkiem mówił o Modlinie. Narzekał, że ruch na lotnisku zamiera. To jedyny port, na którym Ryanair zanotował spadek ruchu. Na innych lotniskach liczba pasażerów tych linii wzrosła.
O'Leary narzeka jak zawsze
Modlin jest przypadkiem szczególnym, bo irlandzkie linie traktują go jak swój hub. Udało im się wynegocjować bardzo niską stawkę za pasażera. Teraz domagają się inwestycji w Modlin, który najwyraźniej doszedł do kresu swoich możliwości rozwoju.
O'Leary zapewnia, że Ryanair jest gotów sfinansować inwestycję, polegającą na rozbudowie terminalu. To jego zdaniem wystarczy do zwiększenia liczby lotów i obsługi większej liczby pasażerów.
Dodał, że jest też gotów płacić wyższe stawki za pasażera w przypadku, gdy władze lotniska same zdecydują się na rozbudowę. Teraz wszelkie inwestycje są blokowane głównie przez PPL, który nie jest w stanie dojść do porozumienia z pozostałymi wspólnikami.
Przypomnijmy, że najważniejsi udziałowcy lotniska w Modlinie to Samorząd Województwa Mazowieckiego (36,17 proc. akcji), Agencja Mienia Wojskowego (31,56 proc.) i Przedsiębiorstwo Polskie Porty Lotnicze (dawniej Państwowe "Porty Lotnicze"), które ma 27,86 proc. akcji.
Sprawa jest dość skomplikowana. Badała ją w zeszłym roku Najwyższa Izba Kontroli. Stwierdziła, że taryfa opłat lotniskowych jest niekorzystna dla spółki. W zasadzie jest atrakcyjna tylko dla przewoźnika generującego potoki pasażerów w liczbie bliskiej maksymalnej przepustowości portu. Mowa oczywiście o Ryanairze, który za pasażera płaci lotnisku zaledwie kilka złotych.
Ale to nie byłoby problemem, gdyby terminal udało się rozbudować. Wtedy można byłoby pozyskać nowych, regularnych przewoźników, a tym samym zwiększyć przychody. Teraz lotnisko jest nierentowne. O ile samorząd i AMW są gotowe na inwestycje, o tyle PPL od lat blokują możliwość rozbudowy portu. Nie jest tajemnicą, że państwowa spółka stawiała na Radom, pompując w niego pieniądze i omijając temat Modlina.
Sam O'Leary o Radomiu mówi niewiele. Przyznaje, że Ryanair może będzie z niego latać "za kilka lat". Nie ma popytu na loty z Radomia – przyznają ludzie z Ryanaira, więc koncentrują się na lotniskach, na których już są i mogą się rozwijać.
– To lotnisko będzie się musiało wpisać w Mazowsze, trudno sobie wyobrazić jego zamknięcie. Ale żeby działało, muszą być przewoźnicy – mówią.