Dziwicie się, że rolnicy protestują? Popatrzcie sami na ceny w sklepach

Konrad Bagiński
17 lutego 2024, 15:25 • 1 minuta czytania
Rolnicy protestują, bo mało zarabiają. Mówią, że produkcja im się coraz mniej opłaca. Patrzę na ceny skupu żywności i ceny w sklepach. Cena świni (tucznika) w skupie: 6,90 zł. Cena schabu w Biedronce (w promocji): 10,39 zł. Połączmy kropki. bo coś tu nie gra.
Schab w Biedronce za 10,39 zł: i jak rolnik ma na tym zarobić? Adam Burakowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Pewnie nie wiedziałbym, ile kosztuje schab w Biedronce, gdyby nie te nieszczęsne SMS-y, którymi sieć postanowiła mnie uraczyć. Biedronka łaskawa była napisać, że gdzieś w porównaniu był błąd i schab u nich kosztował 10,39 zł za kilo. W tym momencie coś mi zaiskrzyło pod kopułą.


Halo, jak to jest możliwe, że kilo schabu kosztuje 10,39 zł za kilo? Przeanalizujmy. Tucznik waży na ogół ok. 110 kilo, czyli rolnik w skupie dostanie za niego jakieś 760 złotych. Tucznik przez całe swoje krótkie życie zje przynajmniej jakieś 300 kilo paszy, trzeba mu dawać pić, dbać o niego. A finalnie wychodzi, że jest tańszy od psa z podejrzanej hodowli.

Z tucznika nie wychodzi tylko schab. Z całej świnki zostaje ok. 80 proc. mięsa, z czego jedynie kilkanaście procent jest schabem. To realnie pewnie 10-11 kilo. A to najdroższy rodzaj mięsa wieprzowego. Sporo warta jest jeszcze karkówka, boczek, żeberka czy łopatka. W każdym razie sam schab ze świnki o wadze ok. 110 kilo wart jest (według cen z Biedronki) jakieś 120 złotych.

To mało, prawda? Z jednej strony to fajnie, że płacimy stosunkowo mało za jedzenie. Nie czarujmy się, niewiele ponad 10 zł za schab to jest cena niesamowicie niska. Na ogół kosztuje kilkanaście złotych.

W tej samej Biedronce schab pokrojony na kotlety i pakowany próżniowo zwykle kosztuje ok. 17 złotych. To i tak niewiele. Przeglądam właśnie gazetki promocyjne sprzed kilku lat i ceny schabu są bardzo podobne. A ktoś tę świnkę musiał zabić, pokroić, poporcjować, zapakować, przywieźć. Musi zarobić rzeźnia, transport, sklep.

Sadownicy są w jeszcze gorszej sytuacji

Mięso to zresztą tylko jeden z przykładów. Latem zeszłego roku sporo pisaliśmy w INNPoland.pl o cenach owoców w skupie.

– Skupy proponują 2,50 zł za kilogram wiśni do mrożenia i 1,40 zł za owoce przeznaczone do tłoczenia na sok i koncentrat. Powinno być powyżej 3 zł, abyśmy mieli z czego żyć – mówił w lipcu Wirtualnej Polsce pan Andrzej, właściciel wiśniowego sadu pod Grójcem.

Dodawał, że pracownikowi, który zrywa wiśnie, musi zapłacić co najmniej złotówkę za zerwanie kilograma. I że z wiśni na sok zarobi zaledwie 40 groszy za kilogram.

Malina na skupie kosztuje 3,50 zł, czyli poniżej jakichkolwiek kosztów produkcji. Owoców w ogóle nie opłaca się zbierać. Mnie w tym momencie nie stać nawet na pracowników do zbiorów – mówił inny sadownik.

– Osoba z miasta pójdzie do sklepu, zobaczy malinę w pojemniku 125 gramów za 10 zł i zaraz będzie wyliczać, ile taki plantator z tego ma i jeszcze narzeka – dodawał.

Kiedy pisaliśmy tekst o malinach, cena za kilogram tych owoców w sklepach wynosiła ok. 40 zł. Cena dla plantatorów spadła wtedy do 3-3,50 zł. Żeby opłacało się zbierać owoce, cena powinna wynosić co najmniej 8-10 zł. Dla porównania: w 2022 roku wynosiła 14-15 zł.

Winne duże sieci?

Z drugiej strony mamy potrzeby rolników, którzy chcieliby więcej zarabiać. I za niskie ceny obwiniają m.in. duże sieci sklepów, takie jak Biedronka, oraz pośredników. Nie sposób nie przyznać im racji. Biedronka kupuje za grosze, pewnie sporo na tym zarabia, ale jednocześnie ta sieć (i wiele innych!) utrzymują niskie ceny dla konsumentów.

Pytanie brzmi: kto najlepiej na tym wychodzi? Rolnik nie bardzo, bo mięso do Biedronki z pewnością sprzedaje taniej niż w skupie. My? Pewnie tak, bo płacimy niewiele za produkty spożywcze. Zaryzykuję tezę, że najlepiej na tym całym handlu żywnością wychodzą duże sieci. Bo boją się podnieść ceny klientom, czyli nam, za to bezwzględnie podchodzą do rolników, targując się o każdy grosz.

Czy jest sposób, by rolnicy zarabiali więcej? Cóż, powinni postępować tak, jak górnicy, którzy bez śladu żenady domagają się coraz większych wypłat i grożą strajkami. Problem w tym, że węgiel na hałdzie może poleżeć i nie straci wiele na wartości. A tucznik stoi, je, kosztuje. Jak urośnie za bardzo, jego cena spadnie. Jak to się mówi w grze w karty: są na musiku. To samo z sadownikami: owoce zgniją i przepadną.

Czy rolnicy osiągną jakiś sukces w walce o godziwe ceny? Zobaczymy. Pytanie, kto pierwszy się ugnie i kto za to zapłaci. Bo być może duże sieci i pośrednicy będą gotowi jedynie na poświęcenie polegające na podniesieniu cen nam, konsumentom.