Jesteś konserwatystą? Udostępnisz ten artykuł nie czytając go. Udowodniono to naukowo
Chociaż doniesienia o badaniach "amerykańskich naukowców" ostatnio budzą głównie rozbawienie, muszę w ten sposób rozpocząć ten artykuł. Otóż amerykańscy naukowcy postanowili sprawdzić, czy czytamy udostępniane przez siebie artykuły.
Mogłoby się wydawać, że oczywiście, że tak jest. Chyba nikt nie chce publikować czy przesyłać innym tekstu, którego nawet nie przeczytał. Bo po co być kojarzonym z czymś, czego nie jesteśmy pewni?
Wyszło na to, że to naiwne założenie.
Nie czytamy udostępnianych przez siebie artykułów
Naukowcy z Uniwersytet Stanu Pensylwania przeanalizowali 35 mln udostępnionych postów na Facebooku w latach 2017-2020. Okazało się, że 3 na 4 przypadki były to udostępnienia bez kliknięć. Innymi słowy, znaczna większość osób nie czyta udostępnianych przez siebie artykułów.
Po co to robią? Widocznie wystarczy dobry tytuł.
Odsetek ten jest jeszcze większy w przypadku treści ekstremalnych lub utwierdzających użytkownika w przekonaniu, że jego poglądy polityczne są "właściwe". Kochamy urządzać się we własnej bańce.
Czytaj także: https://innpoland.pl/209315,wybory-w-usa-dla-rosyjskich-trolli-to-dopiero-poczatek-pracyPowierzchowna interpretacja nagłówków
Ok. 80 proc. nieprzeczytanych i udostępnionych artykułów pochodziło z "konserwatywnych źródeł informacji". Liberałowie byli odpowiedzialni za nieco ponad 14 proc. nieprzeczytanych udostępnionych treści.
Wniosek? Viralowych artykułów na Facebooku prawdopodobnie nikt nie czyta. Co oczywiście samo w sobie tworzy ogromny potencjał dezinformacji. Wiemy, jak często obietnica z nagłówka nie pokrywa się z treścią artykułu lub odpowiedź na prowokacyjnie zadane pytanie w tytule brzmi po prostu "nie".
Do powierzchownej interpretacji nagłówków dochodzi krótki opis na samej platformie i seria komentarzy oburzonych użytkowników Facebooka.
Przepis na viral gotowy.