To nowy scam. Kupujesz, bo szkoda ci rodzinnego biznesu, a dostajesz badziewie z Chin
Reklama.
Mój chłopak Kuba przegląda Facebooka i trafia na post: "Po 25 latach ze smutkiem musimy zamknąć rodzinny biznes. Wyprzedajemy cały towar".
– Kupiłem dzisiaj bluzę, wygląda na porządną – mówi mi i pokazuje zdjęcie.
Bluza patchworkowa, faktycznie wygląda na ciepłą. Cena okazyjna, bo tylko 150 zł. Widzę, że początkowo kosztowała ponad dwa razy więcej, ale że sklep wyprzedaje cały towar, to udało się trafić na dobrą okazję.
Bluza długo nie przychodzi. Czy to oszustwo? W końcu kurier puka do drzwi i podaje paczkę. W środku rzeczywiście jest bluza, ale niewiele ma wspólnego z tą, która była opisywana w rzewnym poście na Facebooku.
– Chyba dałem się nabrać na tę historyjkę – mówi Kubia i pokazuje mi to, co do niego przyszło.
Skład to 100% poliester. A piękny dzianinowy splot widoczny na zdjęciu, na żywo okazuje się być nadrukiem. Wszystko wygląda kiepsko, a wartość bluzy pewnie nie przekracza 1/10 wydanej na nią kwoty.
Na dodatek ubrania nie da się zwrócić, bo... sklep zniknął z internetu.
"Trudno. Oszustwo, jakich wiele" – pomyślałam i o całej sytuacji zdążyłam zapomnieć.
Temat jednak wrócił. Ostatnio podobnych historii jest w internecie mnóstwo, a oszukanych osób z dnia na dzień przybywa. Niektórych rozczula historia o upadającym biznesie, inni chcą skorzystać z wyjątkowej promocji.
– Babcia z dziadkiem zaczynali prowadzenie sklepu, a teraz muszą go zamknąć. Przeczytałem całą ich historię. Szkoda mi ich, a bluza fajna to kupiłem – wspomina dzisiaj znajomy.
"Zamierzamy zamknąć… Po 25 latach z radością spędzonych w naszym sklepie, niestety musimy zakończyć naszą działalność… Chcemy podziękować wszystkim naszym wspaniałym klientom za te piękne lata. Dlatego oferujemy największe rabaty, jakie kiedykolwiek mieliśmy…" – czytam treść posta sklepu Kowalczyk Moda.
Poniżej kilka zdjęć kurtek i wnętrze sklepu, które bardziej przypomina miejsce, w którym ubierają się Simowie, niż prawdziwi ludzie.
To render, po kilku sekundach wpatrywania się w zdjęcie widać nierealistyczny sposób układania się materiału i dziwny sposób odbijania się światła od ułożonych na półkach złożonych koszul.
W opisie facebookowego profilu sklepu czytam dalej: "Znajdź najnowsze trendy w Złotych Tarasach! Kupuj nasze ekskluzywne kolekcje w świetnych cenach i ciesz się szybką dostawą. Twój styl, na Twój sposób—zawsze."
Ale na profilu sklepu są tylko trzy posty, z czego każdy zdobył po kilkadziesiąt reakcji "haha", "wrr" i dziesiątki komentarzy.
Wyświetla mi się pierwszy z nich: "Nie polecam tego sklepu, towar sprowadzany z Chin, zaniżony rozmiar butów, a reklamację / zwroty trzeba wysyłać do Chin, co znacznie podwyższa koszty. Podszywanie się pod Galerię Złote Tarasy jest nieuczciwe i sugeruje iż jest to polski butik."
Na stronie warszawskiej galerii Złote Tarasy oczywiście wzmianki o sklepie Kowalczyk Moda nie ma. Trafiam jedynie na kolejne opinie zdenerwowanych klientów.
"Oszustwo na dużą skalę towar z Chin (długi czas oczekiwania) kiepska jakość (w zasadzie to śmieci) zwrot nieopłacalny omijać szerokim łukiem ja jestem w plecy 400" – pisze Dariusz.
"Oszustwo, beznadziejna jakość i niezgodne ze zdjęciem. Nie ma gdzie odesłać . Nie zamawiajcie" – dodaje Agnieszka.
Trafiam na kolejny sklep, tym razem to "Kowalski Moda". Zdjęcia, posty, komentarze oszukanych osób – historia niemal identyczna. Dalej "Janina Warszawa" i "Halina Moda". Prawdziwy zalew "polskimi markami". Adres do wysyłki zwrotu zawsze jest jednak chiński.
W niektórych przypadkach strona internetowa sklepu w ogóle się nie ładuje. Te, które działają, trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka wyglądają dość wiarygodnie. Jak każdy inny sklep internetowy – jednak wnikliwszym spojrzeniu, można się zorientować, że to scam.
To nie tylko strony internetowe, bo chińskie sklepy podające się za polskie marki wytworzyły wokół siebie cały ekosystem.
Piotr Mączyński z "Gazety Wyborczej" przeprowadził śledztwo w tej sprawie. Sprawdził konta użytkowników wystawiających pozytywne opinie. Osoby ze zdjęć profilowych nie raz pojawiały się w reklamach lub grafikach ilustrujących artykuły, a na grono ich wirtualnych przyjaciół zawsze składało się kilkuset... mieszkańców Indii.
– Pamiętasz bluzę, którą kupiłeś od "upadającej rodzinnej polskiej firmy"? – pytam Kubę – teraz takich ofert jest mnóstwo.
– Do niczego się nie daje. Od miesięcy leży na dnie szafy – odpowiada.
To nie pierwszy raz, kiedy Facebooka zalewa fala scamów. Latem prawdziwą plagą było oszustwo "na celebrytę". Od chcącej podzielić się ogromną fortuną Anny Muchy po pobitego Wojciecha Cejrowskiego, leżącą w szpitalu Agatę Młynarską czy "nieżyjącą" Omenę Mensah.
Internetowym oszustwom przeważnie chodzi o wyłudzenie danych, a szokujący nagłówek, zdjęcie czy wideo ma zachęcać do kliknięcia w link. Z nieprawdziwymi doniesieniami o rzekomej śmierci Omeny Mensah dziennikarka walczyła wraz z mężem Rafałem Brzoską. Wygrali, a Meta musi zająć się autorami fake newsów.