UE szykuje zwierzętom piekło, a polskim rolnikom biedę. Tłumaczymy, o co chodzi z umową z Mercosur
Europejskie negocjacje w sprawie umowy o wolnym handlu z krajami Ameryki Południowej zakończyły się 6 grudnia. Od tego momentu porozumienie znalazło się jednak w ogniu krytyki. Przeciwko umowie protestują przede wszystkim "rolnicze" kraje UE, takie jak Polska, Francja, czy Włochy.
Te bardziej "przemysłowe" – przede wszystkim Niemcy – wskazują na korzyści, jakie z niej wyniesiemy. A może – jak wskazują krytycy umowy – wyniosą je sami Niemcy?
O co chodzi w umowie o wolnym handlu z UE i krajami Mercosur?
Nie jest to częste, aby organizacje takie jak Otwarte Klatki i środowiska rolnicze stawały ramię w ramię w tej samej sprawie. Jednak zniesienie ceł w ramach wymiany handlowej na żywność może sprowadzić do Europy tony produktów zwierzęcych z produkcji, która nie jest objęta unijnymi przepisami o ochronie środowiska i dobrostanie zwierząt (jak dodają krytycy – z wyjątkiem jaj).
Ale najpierw – czym w ogóle jest Mercosur?
Oczywista przewaga rynku Ameryki Południowej (który, jak podają Otwarte Klatki, już stanowi 43 proc. importu mięsa do UE) może dać efekt lawinowy. Ułatwienia obejmą między innymi obrót mięsem drobiowym, wieprzowym, wołowym. Żeby nadążyć za krajami Mersocur, władze poszczególnych krajów europejskich mogą wstrzymywać lub wręcz cofać poprawę standardów dobrostanu zwierząt.
O jaką ilość importu chodzi?
Wedle umowy na rynek unijny, rocznie i z obniżonymi stawkami celnymi lub wolne od stawek celnych trafią m.in. kontyngenty:
- 99 000 ton wołowiny,
- 180 000 ton drobiu,
- 25 000 ton wieprzowiny,
- 180 000 ton cukru,
- 45 000 ton miodu,
- 450 000 ton etanolu bez cła i 200 tys. z obniżonymi cłami,
- 30 000 ton sera,
- 10 000 ton odtłuszczonego mleka w proszku.
Kiedy umowa zostanie ratyfikowana, poszczególne produkty będą miały wyznaczone okresy przejściowe liczone w kilku latach, w trakcie których cła będą stopniowo obniżane.
Niektórzy uważają, że umowa z Mercosur może być dla całej Europy korzystna, zwłaszcza w momencie zagrożenia wysokimi cłami USA, które chce wprowadzić Donald Trump. Jednocześnie może być szkodliwa dla niektórych ich krajów (w tym Polski) i niektórych mieszkańców (to znaczy: zwierząt).
Unia Europejska przyznaje otwarcie, że różne ryzyka związane z tą umową istnieją. Dlatego w umowie znalazły się różne zapisy i postanowienia wiążące kraje Mercosur. Niektóre dotyczą... wycinki lasów deszczowych.
Wymagania od krajów Ameryki Południowej
Na mocy porozumienia z Mercosur (negocjowanego od 25 lat) obie strony zgadzają się na przykład, że zwierzęta są istotami czującymi.
Zarówno UE jak i Mercosur mają prowadzić wymianę informacji, wiedzy specjalistycznej i doświadczeń w dziedzinie dobrostanu zwierząt i współpracować na celu jego dalszego rozwoju. Czy to prawdziwe deklaracje, czy czcze słowa – dopiero się okaże.
Niemieckie Ministerstwo Gospodarki zapewnia, że umowa o wolnym handlu nie wpłynie na europejskie standardy, bo zgodnie z prawem do UE można importować produkty wyłącznie spełniające przepisy unijne.
Dlatego na przykład import wieprzowiny z krajów Mercosur do UE chwilowo nie jest dozwolony z powodu przepisów weterynaryjnych.
W umowie zawarto okresy przejściowe i mechanizmy ochronne (jak podaje umowa "hamulce awaryjne"), które można wykorzystać w razie destabilizacji rynków z powodu nadmiernego wzrostu importu. W takich przypadkach dostawy mogą zostać wstrzymane nawet na 4 lata.
Jednym z warunków w umowie jest również... ograniczenie wylesienia w Ameryce Południowej. Lokalni producenci wylesiają Amazonię dla upraw śruty sojowej. Umowa przewiduje obniżenie cła na soję, ale wprowadzenie tego zapisu może oznaczać, że mimo to jej ceny podskoczą, gdy południowoamerykański rynek będzie musiał stosować się do ostrzejszych wymagań podczas kontroli i dokumentacji.
A soja jest kluczowym składnikiem w paszach zwierzęcych.
Rolnicy i Otwarte Klatki przeciw Mercosur
Na papierze wygląda wszystko w miarę porządku. Co więc tak bardzo nie podoba się rolnikom i obrońcom praw zwierząt?
Zacznijmy od problemu dobrostanu zwierząt.
Stowarzyszenie Otwarte Klatki zwraca uwagę, że z umowy nie wynikają żadne konkretne normy ani zasady postępowania. I pytają, jak to się ma do deklaracji niemieckiego resortu gospodarstwa?
Różnice tłumaczy mi Magdalena Górak z Otwartych Klatek.
– Normy sanitarne powinny być według Unii Europejskiej spełnione w stu procentach, żeby ten import był dozwolony. Jednak mechanizmy kontrolne, które zawiera umowa, faworyzują bardziej sprawny handel, niż bezpieczeństwo i zdrowie ludzi czy zwierząt. W Ameryce Południowej ciężko nam będzie przeprowadzić kontrolę hodowli – mówi mi Górak.
To właśnie z braku przestrzegania norm sanitarnych wprowadzono tymczasowy zakaz importu mięsa wieprzowego z Ameryki Południowej. Umowa z Mercosur przewiduje audyty, ale jak zwraca mi uwagę rozmówczyni z Otwartych Klatek, kontrole są trudne nawet u lokalnych hodowców.
A mamy w Europie jedne z najbardziej zaawansowanych i rygorystycznych przepisów dotyczących norm sanitarnych i dobrostanu zwierząt.
Dobrostan zwierząt może być rzetelnie zbadany jedynie przez kontrolę na miejscu, których przeprowadzenie i egzekwowanie jest znacznie utrudnione przez odległości pomiędzy stronami umowy
A jak bardzo źle jest z dobrostanem zwierząt w państwach Mercosur? Magdalena Górak tłumaczy, że standardy są minimalistyczne – zwierzęta mają mieć odpowiednią przestrzeń życiową, aby się ruszać, a ich cierpienie powinno być ograniczane. Nie ma jednak szczegółowych przepisów oraz narzędzi do kontroli.
Europa konkurować będzie m.in. z Brazylią, liderem w produkcji mięsa drobiowego i światowym numerem 3 w stosowaniu przy tym antybiotyków do stymulowania wzrostu ptaków. W tym kraju w ogóle nie ma wiążących przepisów dotyczących utrzymania kurcząt hodowlanych na mięso, a jedynie branżowe zalecenia.
Producenci z krajów Mercosur nie mają również obowiązków związanych z etykietowaniem i oznaczaniem produktów, czyli konsumenci nie będą informowani o warunkach, w jakich hodowano zwierzęta.
Nieuczciwa konkurencja dla rolników
Dzięki umowie o wolnym handlu ceny za towary z krajów Mercosur spadną – na skutek tego produkcja na rodzimych rynkach stanie się zwyczajnie nieopłacalna. Polscy rolnicy mówią wprost o "nieuczciwej konkurencji", która nie będzie ograniczona unijnymi regulacjami.
Handel wybierze tańsze opcje, gdy tylko te się pojawią. Gra rynkowa będzie nierówna.
Zagrożona jest produkcja mięsa drobiowego, wołowego, kukurydzy. Polska Federacja Producentów Żywności (PFPŻ) obawia się o stan polskiego eksportu tych produktów.
Nasz największy eksport żywności idzie do Niemiec, kraju, który najwięcej zyskuje na umowie z Mercosur. Nawet niskie ilości kontyngentów mogą mieć negatywny efekt na naszą konkurencyjność. Federacja spodziewa się więc poważnych zaburzeń na unijnym rynku.
Polscy producenci żywności już czują presję ze strony lokalnej konkurencji, a według portali rolniczych umowa UE-Mercosur zagraża stabilności rynku w naszym kraju.
Po konflikcie handlowym z Ukrainą, rolnicy nie ufają już mechanizmom osłonowym zawartym w umowie z Mercosur. Podobnie jak Otwarte Klatki pytają, czy będzie możliwość kontroli krajów Ameryki Południowej.
"Nasi producenci bydła mięsnego mogą konkurować cenami z Niemcami, ale nie z Argentyną" – pisze na przykład portal farmer.pl.
Dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, Andrzej Gantner, podkreśla, że zasady mechanizmów osłonowych w podpisanej umowie mają za mało konkretów.
Nie uwzględniono różnic między gospodarkami krajów Wspólnoty.
Wśród braków wymienia m.in.:
- kiedy, w jakich przypadkach i na jakim poziomie będę uruchamiane mechanizmy osłonowe,
- jakie mogą być kwoty odszkodowań dla rolników,
- potrzebę analizy sytuacji poszczególnych rynków w krajach UE.
Komisja Europejska podchodzi do rynku żywnościowego Unii Europejskiej jako monolitu. Czyli traktuje wszystkie rynki tak samo, nie uwzględniając istotnych różnic pomiędzy krajami i ich wrażliwości na zwiększony napływ tańszych produktów żywnościowych z krajów trzecich. To poważny błąd, który uderza w zasady wspólnego rynku i podważa zaufanie rolników do deklaracji Komisji Europejskiej dot. mechanizmów ochronnych
Gantner podkreśla, że to może nie być problem dla rolnictwa uprzemysłowionego w Niemczech, ale odczuje to taka Polska (z 40 proc. eksportu żywności) albo Czechy, które ją głównie imponują.
To takie kraje poważnie obciąży wejście na rynek kolejnej grupy państw z ich produkcją.
Czytaj także: https://innpoland.pl/209870,ile-kosztuje-kostka-masla-kiedy-potanieje-maslo