"Wszyscy chcą być moimi przyjaciółmi". Co miliarderzy dostaną od Trumpa?

Wiktor Knowski
22 stycznia 2025, 05:51 • 1 minuta czytania
Miliarderzy i szefowie Big Tech przymilają się do nowej administracji. Kolacje w Mar-a-Lago, miliony na fundusz i uczestnictwo w inauguracji to tylko niektóre sposoby na oddanie hołdu Donaldowi Trumpowi. Dlaczego branża technologiczna tak bardzo zabiega o jego uwagę?
"Zjadłem kolację z prawie wszystkimi z nich, a reszta nadchodzi." Fot.: Julia Demaree Nikhinson/Associated Press/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"W trakcie pierwszej kadencji wszyscy ze mną walczyli. Teraz wszyscy chcą być moimi przyjaciółmi" – komentował swoją relację z największymi nazwiskami branży technologicznej Donald Trump. "Nie wiem, o co chodzi. Moja osobowość się zmieniła, czy coś…" 


Patrząc na kolejkę ustawiającą się w ostatnich miesiącach do Mar-a-Lago – słynnej rezydencji Trumpa – trudno uwierzyć, że może chodzić tylko o jego osobowość. Lista gości poniedziałkowej inauguracji prezydenckiej dodatkowo to potwierdza – branża technologiczna liczy na szczególne względy nowej administracji. 

Sprawdzamy, co mogą zyskać najbogatsi przedstawiciele amerykańskiej branży technologicznej na bliskich relacjach z Donaldem Trumpem. 

Czytaj także: https://innpoland.pl/210635,jak-zarobic-na-prezydenturze-trump-wydaje-swoja-kryptowalute

Ucho prezydenta

Szlaki przetarł Elon Musk.

Najbogatszy człowiek świata został oficjalnym championem Trumpa po tym jak wtłoczył setki miliardów dolarów w jego kampanię i wykorzystał swoją platformę społecznościową jako tubę propagandową republikańskich postulatów.

Nagroda? Ucho prezydenta Stanów Zjednoczonych. 

Trump chętnie realizuje pomysły Muska, z których najważniejszym było zapewne utworzenie Departamentu ds. Efektywności Rządu, w skrócie DOGE (co nawiązuje do popularnego memecoina), na którego czele stanie sam Musk.

Trump powtarza też jego obietnice dotyczące ekspansji kosmicznej. W trakcie mowy inauguracyjnej w poniedziałek powiedział nawet, że już niedługo Amerykanie wbiją swoją flagę na Marsie. 

Co ważniejsze majątek Muska znacząco powiększył się od czasu wyników wyborów w USA. Jako pierwszy człowiek w historii zdołał zebrać fortunę przekraczającą 400 mld dol.

Dalej myślicie, że chodzi o osobowość Trumpa? 

Czytaj także: https://innpoland.pl/210524,kazdy-z-nas-otrzymalby-40-tys-zl-jak-wielka-jest-skala-nierownosci

Zakopany topór wojenny

Musk to jednak specyficzny przypadek. Jego radykalizacja i zwrot w kierunku prawicowej ideologii trwa już od jakiegoś czasu. Trump napędził tylko proces, który zaczął się zapewne od nadużywania Twittera. Mniej oczywistym partnerem jest Mark Zuckerberg. 

W trakcie pierwszej kadencji Trump nazywał Facebooka "wrogiem ludu" i groził jego twórcy więzieniem. Zuck w ostatnim czasie zaczął jednak przejawiać podobne symptomy do Muska. Zmienił politykę moderacji treści na swoich platformach na model przyjęty już dawno na X i ponownie wystąpił u Joe Rogana, któremu opowiadał o nadużyciach administracji Bidena. 

Czytaj także: https://innpoland.pl/210665,55-swiatowe-forum-ekonomiczne-w-davos-o-czym-powie-andrzej-duda

W trakcie niemal trzygodzinnej rozmowy przyznał, że zmiany wprowadzone na portalach Meta były związane z ostatnim wyścigiem prezydenckim.

"Dobrą stroną robienia tego po wyborach jest to, że można wyczuć ten kulturowy puls" – mówił Zuckerberg w podcaście. "Doszliśmy do punktu, w którym pojawiły się rzeczy, których nie można było powiedzieć, mimo że należały do głównego nurtu dyskursu publicznego".

Do tego stał się częstym gościem Trumpa, z którym między ogłoszeniem wyników a inauguracją spotkał się co najmniej dwa razy. Dołączył również do grona prezesów koncernów technologicznych, którzy wzięli udział w zaprzysiężeniu nowego prezydenta. Obok niego, oprócz Elona Muska, siedzieli również m.in. Sundar Pichai – prezes Google, Tim Cook od Apple’a i właściciel Amazona, Jeff Bezos. 

Podróż za jeden milion 

Wszyscy z wymienionych przekazali na rzecz nowej administracji Trumpa po milion dolarów. Zuckerberg i Cook przelali po milion z własnej fortuny, tyle samo przekazały m.in. Amazon, Meta, Google, Microsoft, Uber i Toyota. Ze swojego portfela milion przekazał również Sam Altman, prezes OpenAI. 

W sumie fundusz inauguracyjny Trumpa zebrał ponad 200 mln dol. Dla porównania na początku swojej pierwszej kadencji udało mu się zebrać nieco ponad połowę tej kwoty. Cztery lata temu Biden zebrał "zaledwie" 62 mln dol. 

Szefowie Apple i Google również odbyli prywatne audiencje z Trumpem. 

"Zjadłem kolację z Timem Cookiem. Zjadłem kolację z prawie wszystkimi z nich, a reszta nadchodzi" – komentował Republikanin. 

Kolacja to może nie wiele. Dla wyżej wymienionych milion dolarów to też drobny wydatek. Te gesty są jednak symboliczne, a ich przekaz jest jasny – tym razem, Big Tech jest z Trumpem. W zamian branża technologiczna może wiele zyskać. 

Czytaj także: https://innpoland.pl/210158,co-najwieksza-banka-finansowa-cyfrowego-swiata-mowi-nam-o-ai

Bez regulacji

Plan Big Tech dla nowej administracji chyba najlepiej opisuje zdanie ze wpisu, który podpisali m.in. Marc Andressen, partner w Andreessen Horowitz i Satya Nadela, prezes Microsoftu: "Regulacje powinny być wdrażane tylko wtedy, gdy korzyści z nich płynące przewyższają koszty".

Donald Trump jest od lat głośnym krytykiem regulacji. W trakcie jego drugiej kadencji wielkie koncerny technologiczne będą mogły rozwijać swoje operacje bez troski o ograniczenia prawne. Do tego nowa administracja z pewnością nie będzie otwierała spraw o praktyki monopolistyczne "kolegom" Trumpa. Pod wodzą Bidena, a konkretniej Linny Khan – szefowej Federalnej Komisji Handlu, takie sprawy prowadzone były przeciwko Google’owi, Amazonowi i biznesom Muska. 

Do tego wiele z wymienionych konglomeratów może zyskać wiele na rządowych dofinansowaniach i kontraktach.

Najwięcej do wygrania ma oczywiście Elon Musk, który może liczyć na kontrakty rządowe dla SpaceX i Starlink.