
Reklama.
Nasze rozwiązanie można nazwać systemem kasowym, choć zawiera ono też wiele elementów ERP (ang. enterprise resource planning – planowanie zasobów przedsiębiorstwa) – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland Igor Třeslín, prezes czeskiej firmy. – System ten uwzględnia nie tylko bieżące transakcje, ale i kwestie związane z zarządzaniem zapasami, pracownikami, promocjami – dodaje.
Jak podkreśla, impulsem do wejścia na polski rynek było spostrzeżenie, że nad Wisłą – podobnie, jak i nad Wełtawą – istnieje spora luka w rynku. Duże restauracje skorzystały już z dostępnych na rynku systemów POS (point of sale – czyli najczęściej urządzeń stanowiących rodzaj skomplikowanego terminala do obsługi punktu handlowego), próbując zaspokoić swoje – bardziej złożone – potrzeby. Mniejsze i średnie lokale gastronomiczne nie miały dopasowanej pod swoim kątem oferty.
Zyskać na EET
I to właśnie ma się teraz zmienić. Storyous jest systemem lekkim po dwakroć: jest obsługiwany z poziomu urządzeń takich, jak np. tablet czy smartfon – a na dodatek jest wyjątkowo prosty w obsłudze. Szkolenie, jak zapewniają przedstawiciele czeskiej firmy – trwa maksymalnie 10-15 minut, i choć z reguły przeprowadza je pracownik firmy, to równie dobrze można by je przeprowadzić, instruując „kursantów” przez telefon. – W innych przypadkach trwa to jednak znacznie dłużej – podkreśla Třeslín.
I to właśnie ma się teraz zmienić. Storyous jest systemem lekkim po dwakroć: jest obsługiwany z poziomu urządzeń takich, jak np. tablet czy smartfon – a na dodatek jest wyjątkowo prosty w obsłudze. Szkolenie, jak zapewniają przedstawiciele czeskiej firmy – trwa maksymalnie 10-15 minut, i choć z reguły przeprowadza je pracownik firmy, to równie dobrze można by je przeprowadzić, instruując „kursantów” przez telefon. – W innych przypadkach trwa to jednak znacznie dłużej – podkreśla Třeslín.
– Na systemy, które są teraz najbardziej rozpowszechnione, restauracje wydają co najmniej 10 do 15 tysięcy złotych. A to dopiero koszt początkowy, potem płaci się za aktualizację i serwis. Tymczasem w naszym przypadku jest to jednorazowy wydatek rzędu 4500 złotych na hardware, a później 150 złotych na miesięczny abonament, który obejmuje również wszelkie aktualizacje aplikacji oraz serwis – mówi szef Storyous. – Dla kogoś, kto ma mniejszy biznes gastronomiczny, jest to bardzo wygodne rozwiązanie – dorzuca.
Dodatkowy bonus jest taki, że proponowane przez Czechów rozwiązanie jest już dostosowane do proponowanej przez rząd nowelizacji prawa, zobowiązującej właścicieli lokali gastronomicznych do elektronicznej ewidencji transakcji i dostępu online do wystawionych paragonów. W Polsce miałaby ona wejść w życie prawdopodobnie w przyszłym roku, kiedy dokładnie – nie wiadomo. Tymczasem Czesi będą mieli do czynienia z analogicznymi przepisami już od 1 grudnia br. – Wygląda na to, że dysponujemy jedynym rozwiązaniem w Polsce, które ten temat ma przećwiczony – informuje Igor Třeslín. Na tyle, że przyszłoroczne zmiany nie powinny wymagać żadnej modernizacji hardware czy software.
Zdobyć rynek w dwa lata
Z perspektywy Storyous Polska wydaje się być rynkiem łatwiejszym nawet od czeskiego – nad Wełtawą przedsiębiorcy nie byli do tej pory zobligowani nawet do instalacji kas fiskalnych, a co tu mówić o systemach POS. Korzystał z nich mniej więcej co piąty przedsiębiorca. W Polsce jest inaczej, co paradoksalnie może ułatwić Czechom ekspansję – klienci znają już takie systemy, wiedzą – i czasami chcą – zrobić kolejny krok do przodu. – Nie mówię, że to bułka z masłem – śmieje się szef Storyous. – Są klienci, którym trzeba tłumaczyć, czym jest POS. Są tacy, którzy są przyzwyczajeni do wcześniej używanego rozwiązania. Ale to jak z wszystkim w gastronomii: liczy się kontakt z klientami, organiczna codzienna praca – dodaje.
Z perspektywy Storyous Polska wydaje się być rynkiem łatwiejszym nawet od czeskiego – nad Wełtawą przedsiębiorcy nie byli do tej pory zobligowani nawet do instalacji kas fiskalnych, a co tu mówić o systemach POS. Korzystał z nich mniej więcej co piąty przedsiębiorca. W Polsce jest inaczej, co paradoksalnie może ułatwić Czechom ekspansję – klienci znają już takie systemy, wiedzą – i czasami chcą – zrobić kolejny krok do przodu. – Nie mówię, że to bułka z masłem – śmieje się szef Storyous. – Są klienci, którym trzeba tłumaczyć, czym jest POS. Są tacy, którzy są przyzwyczajeni do wcześniej używanego rozwiązania. Ale to jak z wszystkim w gastronomii: liczy się kontakt z klientami, organiczna codzienna praca – dodaje.
W naturalny sposób kluczowe dla Storyous są duże miasta. Siedziba polskiego oddziału znajduje się w Warszawie. To w metropoliach najłatwiej o świadomych nowoczesnych rozwiązań klientów, ale tam też panuje większa konkurencja. Dlatego czeska firma chce też szukać restauratorów z mniejszych miast. – Ze względu na partnerstwo, jakie mamy na polskim rynku z firmą Exorigo, możemy obsłużyć klienta, który jest w dowolnym miejscu w Polsce – słyszymy.
Pierwsze koty za płoty? Na czeskim rynku Storyous pozyskał nie tylko ponad tysiąc klientów, ale też znaczącego inwestora – fundusz inwestycyjny Rockaway Capital. Jak piszą „Hospodarske Noviny” firma chce w ciągu dwóch lat stać się najważniejszym polskim dostawca tego typu rozwiązań: zdobyć co trzeciego klienta w tym sektorze, zwłaszcza lokale uważane za „hipsterskie” – małe kawiarnie, hamburgerownie czy puby.
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl