Produkt Łukasza Zakrzewskiego nie sprawi, że dostaniemy się z Warszawy nad polskie morze w godzinę i nie odmieni oblicza rynku pracy. Ale czy każdy start-up musi stawiać sobie takie cele? Leżuch postawił na rozwiązanie dużo bardziej przyziemnego problemu – jak ulżyć zmęczonym
nogom, gdy w pobliżu nie ma żadnego miejsca do siedzenia.
Wyobraź sobie wszystkie te chwile, gdy żałowałeś, że nie masz przy sobie stołka lub choćby rozkładanego leżaka. Czy to stojąc w kolejce po bilet na koncert rozchwytywanego artysty, czy podczas oczekiwania na mocno spóźnionego znajomego, a może po prostu chcąc usiąść nad brzegiem mocno brudnego brzegu jeziora – z taką sytuacją spotkał się praktycznie każdy z nas.
Founder w: Leżuch – przedstawia się na swoim profilu Łukasz Zakrzewski, 26-letni przedsiębiorca. Poprzez stronę internetową oferuje klientom dmuchane sofy, które w 30 sekund z niewielkiej paczuszki 34x18 centymetrów powiększają się do rozmiarów mebla z wystawy IKEI.
Jak to działa, Zakrzewski pokazał podczas konkursu „Mam pomysł na biznes”. Polak wyjął z pokrowca niepozorne zawiniątko, kilkoma zamaszystymi ruchami rąk nabrał do jego środka powietrza i, jak gdyby nigdy nic, położył się na nadmuchanym meblu przed zdumioną prezydent Łodzi Hanną Zdanowską.
Ten konkurs młody start-upowiec przegrał. Dla jury bardziej atrakcyjna okazała się opaska do nawadniania organizmu. Zakrzewski wierzy jednak, że złote czasy dla Leżucha dopiero nadejdą. – Chcę żeby w kolejnych kolejnych latach nasze produkty dawały wypoczynek wszystkim Polakom – zapowiada.
Przeszkodzić może w tym jednak dość zaporowa cena. Dmuchana sofa kosztuje bowiem ponad 300 złotych. Prosty leżak ogrodowy, choć cięższy (waga Leżucha to około kilograma) i mniej poręczny, można w tym czasie dostać za około 180 złotych. – Nasz jednokomorowy Leżuch jest chroniony patentem, ma certyfikat jakości zgodny z unijnymi normami i roczną gwarancję – broni się Zakrzewski. I dodaje, że dzięki zrobieniu go z nylonu spadochronowego jest niesamowicie wytrzymały.
Początkowo Leżuch trafiał w ręce indywidualnych klientów. Ci odwdzięczali się potem zdjęciami z gór, lasów i ośnieżonych stoków. Od pewnego czasu pojawia się coraz więcej ofert od hoteli i firm z branży alkoholowej. – W tej chwili w trakcie realizacji mam około 500 zamówień – opowiada Zakrzewski. Powierzchnia materaca jest bowiem na tyle duża, że bez problemu pomieści sponsorskie logo, a łatwość w transporcie powoduje, że staje się kandydatem do wykorzystania na różnego rodzaju firmowych spotkaniach.
– To odpowiednik reklamy outdoorowej – zauważa przedsiębiorca. Liczy, że dzięki środkom zebranym z dużych zamówień zbierze fundusze, które pozwolą mu na szersze wyjście do klienta indywidualnego.
Na horyzoncie pojawiają się jednak przeszkody. Przedsiębiorca narzeka przede wszystkim na konkurencję ze strony chińskich dostawców. – Ich produkty są zdecydowanie gorszej jakości, mają folię w środku i napełnienie ich powietrzem nie jest już tak proste. W zamkniętym pomieszczeniu, gdzie nie ma wiatru, to w zasadzie nie do zrobienia – odgryza się.
Na pomysł 26-latek wpadł w kwietniu 2016 roku. Wcześniej studiował technologię żywności i zarządzanie, rok spędził w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracował jako kelner. Jako jeden z powodów chęci dostania się za ocean podał: chcę poznać jednego z najbogatszych ludzi na ziemi.
– W miejscowości w której pracowałem obywał się zjazd najbogatszych Amerykanów. Ostatniego dnia konferencji stwierdziłem, że muszę kogoś poznać. Cały wieczór, z nadzieją, spędziłem na wyczekiwaniu na spotkanie kogoś sławnego. I tak moim oczom ukazał się Warren Buffet. Podeszliśmy i grzecznie go zapytaliśmy, czy znajdzie dla nas chwilkę. Spędziliśmy dłuższą chwilę na rozmowie, następnie zrobiliśmy sobie kilka zdjęć – relacjonuje Zakrzewski.
– Rozmowa z Warrenem Buffetem uświadomiła mi, że kluczem do sukcesu może być udoskonalenie istniejących pomysłów, bez konieczności tworzenia czegoś nowego. Leżuch jest wypadkową naszej wizji skorelowanej z zewnętrznym pomysłem, który pojawił się w sieci na krótko przed naszym debiutem na rynku. Wprowadzona przez nas technologia pozwala na modyfikacje kształtów. Na początku lipca planujemy premierę kolejnych 8 produktów – dodaje.
Polak wrócił do kraju z silnym postanowieniem o rozkręceniu własnego biznesu. I zostania milionerem. Do tego drugiego jeszcze daleka droga, na razie Zakrzewski, poza rozwijaniem Leżucha, koncentruje się na pracy w innym polskim start-upie „Migam”. Celuje również w studia doktoranckie. – Chciałbym uczyć młodzież jak otwierać własny biznes – deklaruje.