Na swoim profilu na Facebooku ma prawie 31 tys. fanów i obserwujących. Jej rysunki w zabawny sposób przedstawiają codzienne problemy. Zarówno twórczość Rynn Rysuje, jak i wielu innych artystów, wykorzystują firmy. Robią to bez pytania i z pełną premedytacją. W ten sposób promują swoje produkty. W końcu środowisko rysowników powiedziało “basta”. Oto w jaki sposób protestują. Rozmawiamy z Katarzyną Gabrysz, znaną jako Rynn Rysuje.
Z Twojego fanpage’a dowiedziałam się, że lubisz zwierzęta, kochasz rysować i drażnią Cię Janusze biznesu. Swoim rysunkiem postanowiłaś utrzeć im nosa, dlaczego?
(śmiech) – Janusze Biznesu to tacy biznesmeni, którzy przywłaszczają sobie nasze prace i nie widzą w tym nic złego. Kradzież własności intelektualnej to poważny problem, który dotyka nie tylko mnie. Poza tym, bardzo trudno zapobiegać temu zjawisku, zwłaszcza, że sami autorzy nie mają często pojęcia o swoich prawach. Dlatego wraz z grupą kilkunastu innych rysowników postanowiliśmy zainicjować akcję rysunkową “śmieszne obrazki też mają swoje prawa autorskie”. Pomysłem całej akcji jako pierwsza rzuciła Kasia Mazur, prowadząca fanpage Imana. Każdy z nas w tym samym dniu wrzucił swój rysunek, który miał ten problem zilustrować. Tak postanowiliśmy uświadomić internautów.
Mieliście duży odzew?
Tak, jestem mile zaskoczona, bo w ciągu kilku dni do naszej akcji przyłączyli się kolejni rysownicy. Zrobili to impulsywnie. Ciężko mi ocenić ilu, ale przynajmniej kolejnych kilkunastu. Wiele osób udostępniło też nasze rysunki na portalach społecznościowych. Cieszy mnie też pozytywny odzew naszych fanów – w zdecydowanej większości wspierają nas, udostępniają te rysunki i popierają nasze działania.
Nie wierzę, że nie mieliście hejterów inicjując całą akcję
Oczywiście, pojawił się też hejt. Ludzie przyzwyczajeni są do tego, że w Internecie wszystko jest za darmo, pojawiają się więc głosy, że jesteśmy zakompleksieni, chytrzy, że przecież po to rysujemy do Internetu, żeby ludzie z tego korzystali, a jak się nam nie podoba, to mamy nie publikować wcale. Pojawiają się też bzdurne argumenty o tym, że “skoro wrzucacie to na Facebooka to zrzekacie się do tego praw”, mylne rozumienie prawa cytatu i inne kontrargumenty, włącznie z takimi, że sami sobie szkodzimy.
Warto jednak pamiętać, że większość rysowników wcale nie zarabia kokosów na swojej twórczości. Wręcz przeciwnie - przynajmniej część z nas traktuje rysowanie wyłącznie jako hobby i dodatkową formę zarobku.
To co robisz, żeby starczało Ci na chleb
Prowadzę własną firmę – zajmuję się głównie creative copywritingiem. Oczywiście, zdarza mi się również wykonywać ilustracje na zamówienie, czy sprzedawać licencje na komercyjne wykorzystanie rysunków, które już stworzyłam. Dlatego nie widzę powodu, żeby jakaś firma lub organizacja wykorzystywała za darmo moje prace. Na dodatek – bez mojej wiedzy i zgody.
Wciąż panuje przekonanie, że to co znajdę w sieci, mogę wykorzystać jak tylko mi się podoba. Nie czujemy obciachu przywłaszczając sobie czyjąś twórczość. Myślisz, że Wasza akcja może to zmienić, czy to walka z wiatrakami?
Mamy nadzieję, że nie. Choć jest to bardzo trudna i żmudna robota. Taka trochę praca u podstaw. Zwłaszcza, że proceder “pożyczania” sobie treści dostępnych w sieci jest powszechny. O tym, że moje prace posłużyły za ilustrację do jakiejś kampanii albo reklamy, dowiaduję się od osób obserwujących mój fanpage, albo sama ze zdziwieniem znajduję w sieci moje rysunki wykorzystane przez jakąś firmę.
Naszą akcją chcemy zwrócić uwagę na fakt, że każdy śmieszny obrazek ma swojego autora. I to do niego należy prawo decydowania, w jaki sposób ten obrazek zostanie wykorzystany, więc zawsze przed skorzystaniem jego twórczości należy go zapytać o zgodę.
Jakie firmy najczęściej przywłaszczają sobie Twoją twórczość?
Najróżniejsze. Są to sklepy z butami, zoologiczne, galerie handlowe, stylistki, biznesy coachingowe, trenerzy, sklepy z ubraniami...Wszystko zależy od tematyki rysunku. Biorą te prace, które akurat im przypasują do profilu działalności. Często jest tak, że w poście na facebooku pojawia się mój rysunek, a treść tego posta dotyczy jakiejś akcji promocyjno-sprzedażowej. To wszystko jest bardzo nie fair.
To co robisz, kiedy już odkryjesz, że ktoś wykorzystuje Twoje prace?
To też zależy. Na szczęście polityka facebooka jest bardzo skuteczna w tym zakresie. Wystarczy zgłosić kradzież własności intelektualnej jako naruszenie, a post jest usuwany. Niestety, facebook raczej nie każe zbyt surowo fanpage’y naruszających prawa autorskie, dopiero przy wielokrotnych zgłoszeniach może pojawić się kilkudniowy ban. No i często wtedy obrazek już wykonał swoją pracę - zebrał dla naruszającego lajki, polubienia, komentarze. A przecież o to chodzi.
Czasem sama zakasuję rękawy i zwracam się do firm, które bez pytania skorzystały z moich prac. Tu też jest kilka możliwości. W przypadku organizacji charytatywnych najczęściej proszę tylko o otagowanie mojego fanpage’a. Jeśli jest to jakaś mała firma albo fanpage nieświadomego blogera, to piszę do nich żeby po prostu mój rysunek usunęli i udostępnili bezpośrednio z mojej strony. Na szczęście przeważnie robią to bez szemrania. Zdarzają się oczywiście i takie sytuacje, choć należą do rzadkości, kiedy firma po zwróceniu jej uwagi, sama chce dogadać się z artystą i zapłacić mu za jego pracę. Wówczas kupują licencję, proponują barter lub jakieś inne rozwiązanie. Jeśli przedsiębiorca nie poczuwa się do takiej odpowiedzialności, czasami wkracza kancelaria adwokacka, z którą współpracuję.
Ile kosztuje zalegalizowanie korzystania z Twoich prac?
Sposobów na nawiązanie współpracy z rysownikiem, ilustratorem czy innym artystą jest sporo. Można zamówić specjalny rysunek zgodny z potrzebami klienta lub kupić licencję na wykorzystanie takiego, który już powstał, ale bardzo pasuje do profilu działalności. Większość artystów ma ustalone stawki, które różnią się w zależności od tego w jaki sposób rysunek będzie wykorzystywany i na jakich kanałach. Czy to będzie tylko Internet? Czy może też inne nośniki? Czy obrazek będzie podpisany, czy nie będzie obejmował podpisu autora? Artysta ustala też z firmą czas obowiązywania licencji.
Stawki ustala każdy artysta indywidualnie. U mnie koszt licencji lub obrazka zależy od tylu czynników, że ciężko podać mi konkretną kwotę.
Artysta może się nie zgodzić, by jego rysunek reklamował konkretny produkt i po prostu nie sprzedać licencji?
Oczywiście, że może odmówić. O tym niestety też wielu rysowników nie ma pojęcia. Firmy też często o tym nie wiedzą. W sytuacji odmowy reagują świętym oburzeniem. A przecież nasze prace to wizytówka nas samych. Świetnego porównania używa Ksenia, autorka Torbacza Wombata. Jeżeli artysta nie chce, żeby jego rysunek reklamował maść na piętę, to może się po prostu nie zgodzić, żeby ktoś go tak wykorzystywał.
Innymi słowy, nie zależy Wam na promocji?
Dla nas to nie jest żadna forma promocji. Na pewno już nie taka, jakiej byśmy sobie życzyli. Jeśli ktoś chce, może obserwować nasze prace na naszych profilach. Niestety, nie wystarczy otagować artysty, żeby legalnie czerpać zyski z jego twórczości.
Na Facebooku istnieje taki przycisk, który nazywa się “udostępnij”. Jeśli w niego klikniesz, rysunek mój, czy innego artysty, pojawi się na twoim profilu. To pozytywnie wpływa na nasze zasięgi, wskazuje źródło, z którego pochodzi twórczość i akceptując regulamin facebooka – zgadzamy się na ten mechanizm. To darmowy i legalny sposób korzystania z naszej twórczości, zarówno na komercyjnych jak i niekomercyjnych stronach. Jeżeli chcesz nas promować – skorzystaj z niego!
Zawsze możesz też po prostu napisać wiadomość prywatną do konkretnego artysty. Niewykluczone, że zgodzi się on na wykorzystanie swojego obrazka również w inny sposób - wystarczy zapytać. I, oczywiście, uszanować decyzję.
Rynn, ale ja widziałam mnóstwo Twoich rysunków u moich znajomych na fejsie. I nie były "po bożemu" udostępnione, z opisem kim jest autorka, tylko chamsko skopiowane i wklejone. To Cię nie irytuje?
To aż tak bardzo mi nie przeszkadza. Choć oczywiście wolałabym, żeby znajomi i ich znajomi udostępniali moje prace zamiast je repostować. Mówię to tylko i wyłącznie w swoim imieniu, bo każdy artysta ma do tego tematu inne podejście. Najgorsze są jednak firmy, które "kradną" rysunki i jeszcze na tym zarabiają.
To na koniec naszej rozmowy wróćmy właściwie do początku. Jak się narodziła Rynn Rysuje?
(śmiech) Wszystko zaczęło się od pasji wiele lat temu. W 2010 roku zaczęłam prowadzić bloga kulinarnego – wtedy bardzo popularne było zakładanie blogów na blogspocie. Oprócz gotowania kochałam rysować, od czasu do czasu urozmaicałam więc wpisy rysunkami. Później uznałam, że dla rysunków powinno być osobne miejsce, założyłam więc drugiego bloga, wyłącznie o rysunkach i rękodziele. Fanpage, pierwotnie pod nazwą “Rynn gotuje i rysuje”, był miejscem dla moich znajomych i sympatyków, gdzie mogli sprawdzić, czy pojawił się jakiś nowy wpis. Z czasem blog kulinarny poszedł w odstawkę, z braku czasu, a ja stałam się “Rynn Rysuje” i przeniosłam się ze swoją twórczością praktycznie w całości na Facebooka.
Cieszy mnie, że zgromadziła się wokół tego miejsca tak duża społeczność dzieląca moje poczucie humoru. Chociaż rysowanie jest dla mnie hobby i dodatkowym zajęciem, to bardzo cieszę się, że tyle osób utożsamia się z moimi rysuneczkami. To niesamowicie miłe i nieodmiennie zaskakujące.