Jeśli wydaje wam się, że Google albo Facebook wiedzą o was wszystko... To macie rację. Ale to IBM może zrobić z wami wszystko: możliwości firmowego superkomputera Watson wydają się nie mieć granic. Watson właśnie uczy się koreańskiego, ale nie przerywając nauki, może stać się podręcznym notatnikiem albo wysoko wykwalifikowanym onkologiem. Swój wkład w jego geniusz mają Polacy, zwłaszcza pracownicy krakowskiego IBM Software Lab. O planach firmy opowiada nam prezes IBM w Polsce, Aleš Bartůněk.
„Ogłaszamy jako wielki sukces, jeśli np. IBM otworzył centrum i dał 500-1000 miejsc pracy. Owszem, szanujmy to, bo tam Polacy będą mieli pracę. Ale z punktu widzenia choćby rozwoju zawodowego tych ludzi taka praca nie daje większych perspektyw. To jest miejsce podporządkowane, w którym zarabia się tylko tyle, ile nakazuje rynek”. Tak podsumował was w niedawnym wywiadzie dla INN:Poland Adam Góral, prezes rzeszowskiego Asseco. Nie brzmi to zachęcająco.
Mam spore doświadczenie w zakładaniu centrów IBM i wspieraniu ich rozwoju. Polska nie jest pierwszym krajem, w którym powstają centra IBM, więc wiem, jacy ludzie tam przychodzą i co mówią o swojej pracy. Oferujemy im różne drogi rozwoju – dla wielu młodych ludzi to pierwsza okazja do pracy w międzynarodowej organizacji, zdobycia doświadczenia w pracy z zagranicznymi klientami. Czekają na nich perspektywy dynamicznego rozwoju w ramach takiego centrum, jak też w innych miejscach, w strukturach IBM. Mamy również konkurencyjną ofertę dla doświadczonych specjalistów.
Co ważne, wszędzie, gdzie pojawia się IBM, szeroko współpracujemy z lokalnymi uczelniami, co bardzo pozytywnie wpływa na rozwój kadr i regionu.
A jakie dajecie im szanse?
Kładziemy nacisk na nieustanne kształcenie i rozwijanie się, musimy być na bieżąco z wszystkimi najnowszymi technologiami – więc nasi pracownicy intensywnie się szkolą, niektóre szkolenia mogą trwać nawet kilka miesięcy.
IBM dostarcza i wdraża kilka postaci aplikacji w infrastrukturze klientów, zapewniając wsparcie i monitoring, pierwszego i nawet drugiego stopnia – a to oznacza, że nasi pracownicy muszą być profesjonalistami. Czego nie gwarantują laboratoria typu IBM Software Development Lab, to muszą zrobić nasi pracownicy. Muszą być bardzo wiarygodni, bo my nie możemy sobie pozwolić na błędy. Muszą być bardzo kompetentni językowo, bo zapewniamy naszym klientom wsparcie w ich języku.
Pozwalamy naszym pracownikom rozwijać zarówno kompetencje techniczne, jak i menedżerskie, np. w zarządzaniu ludźmi. We Wrocławiu mamy centrum badawcze, specjalizujące się w problematyce bezpieczeństwa, zapewniające naszym klientom ochronę przed cyberatakami – jedno z dwóch takich w Europie i zaledwie dziesięciu na świecie. W Krakowie mamy z kolei Software Lab – co roku jego pracownicy składają około stu wniosków patentowych, z których średnio 10-25 rozwiązań finalnie zostaje opatentowanych.
Nie przypadkiem IBM – w Polsce, ale i w regionie – został wielokrotnie doceniony przez rozmaite organizacje jako jeden z najlepszych pracodawców na lokalnym rynku. Wiemy, że młodzi ludzie, z dobrym wykształceniem i pasją, bardzo sobie cenią pracę u nas.
IBM jest liderem w dziedzinie cognitive computing. Czy Polacy mają szansę wziąć udział w pracach nad nowymi, rewolucyjnymi technologiami?
Cognitive computing – czy informatyka kognitywna – to dziedzina oparta na mniej więcej trzydziestu rozmaitych innowacjach, rozwijanych od kilkudziesięciu lat: od rozpoznawania głosu czy obrazów, po sztuczną inteligencję. Tak, Polacy z naszego centrum w Krakowie, również wtrącili kilka groszy w rozwój tych technologii.
Znalazłem polskie tłumaczenie terminu cognitive computing: przetwarzanie poznawcze. Plus kilka definicji, które brzmią, jakby każda opisywała coś innego niż pozostałe. Jak definiuje Pan ten termin?
Rzeczywiście, to nie jest takie proste. Jakiś czas temu użyłem na pewnym portalu społecznościowym słowa „kognitywny” tak, jak rozumiemy je w firmie – i zasypano mnie krytycznymi uwagami, głównie ze strony naukowców, którzy nie zgadzali się z taką terminologią.
Spróbuję to wyjaśnić: w moim rozumieniu, system kognitywny pracuje z danymi w taki sposób, jak ludzki mózg. Tradycyjne systemy przetwarzają dane, ale nie wyciągają z nich wniosków. Ponadto 80 proc. istniejących, dostępnych danych pozostaje nieustrukturyzowane i nie jest przetwarzane w tradycyjnych systemach – posty na portalach społecznościowych, zdjęcia, pliki video. System, który zacznie je strukturyzować, odnajdzie podobieństwa, „zrozumie” - będzie systemem kognitywnym.
Systemy kognitywne są zdolne do adaptacji, analizy danych, racjonalizacji, przetwarzania i przekształcania w doświadczenie. Mogą się uczyć na podstawie sytuacji: jeśli występuje kombinacja danych Y, jej rezultatem będzie X. Im częściej mają do czynienia z taką sytuacją, tym mądrzej i precyzyjniej z niej wnioskują. Wreszcie, z technologicznego punktu widzenia, takie systemy nie są programowane w tradycyjny sposób: sequentional, objective czy web programming nie mają tu zastosowania. Systemy kognitywne to pierwsze systemy poznawcze, samouczące się...
…I da się to zamontować na moim laptopie?
Jeśli pyta pan, czy istnieje jakiś czip czy inny rodzaj hardware, który odpowiadałby za kognitywność systemu – to przykro mi, nie ma.
Pięć lat temu amerykański naukowiec Kalev Leetaru wrzucił do superkomputera Nautlius 100 milionów tekstów prasowych oraz informacji zaczerpniętych z portali społecznościowych. Wyszło na to, że wybuch Arabskiej Wiosny, czy miejsce, w którym ukrywał się Osama bin Laden, dało się przewidzieć na bazie danych zawartych w sieci. Czy to było cognitive computing?
Jak najbardziej. To praca z danymi z wielu źródeł, kiedy system wybiera spośród wielu rozmaitych elementów. Eksperyment Leetaru to jeden z wielu takich przykładów, choć pozostałe może nie brzmią, jak rodem z politycznego thrillera. Z mojej perspektywy, jeden z najlepszych dla tej technologii obszarów to medycyna i opieka zdrowotna.
Czemuż to?
To dziedzina, gdzie wiele danych nie jest przechowywanych czy przetwarzanych w tradycyjny sposób. Na przykład wyniki zabiegów, operacji czy badań tomograficznych. Nasz superkomputer IBM Watson może naprawdę uczyć się na takich danych, pozyskując je z dowolnych miejsc w kraju czy na świecie.
Weźmy diagnostykę raka. To nie jest dziedzina, w której odpowiedzi brzmią wyłącznie „tak” lub „nie”. To dziedzina, w której najczęściej mówi się „może”, „prawdopodobnie”. W grę wchodzą dane takie, jak umiejętności lekarza, okoliczności, wiedza i doświadczenie, wyniki zabiegów medycznych, wnioski z leczenia podobnych przypadków oraz pojawiające się, nowe publikacje naukowe. Watson dowiódł, że błyskawicznie analizuje takie dane z wielu miejsc, potrafi je pozyskać i porównać – i dowiódł, że stawia na tej podstawie trafne diagnozy w 90 proc. przypadków. Dla porównania, lekarze stawiali je w 50 proc. przypadków.
Jakie jeszcze dziedziny życia może zrewolucjonizować „przetwarzanie poznawcze”?
Nie ma ograniczeń. W Afryce IBM prowadzi projekty związane m. in. z poprawą stanu opieki zdrowotnej, edukacji, zaopatrzenia w wodę, czy zarządzania usuwaniem śmieci.
Przykładowo, IBM ufundował i uruchomił inicjatywę Cognitive Build. Firma zachęciła swoich pracowników na całym świecie do tworzenia grup zadaniowych, mających przemyśleć, w jakich obszarach można by użyć Watsona. Na całym świecie powstały już tysiące takich grup – w Polsce około pięćdziesięciu, które ostatecznie przedstawiły mniej więcej 30-40 projektów zastosowania cognitive computing. Każdy pracownik dostał wirtualne 2000 dolarów, które mógł „zainwestować” w wybrane projekty – najwyżej ocenione mogą liczyć na realizację w przyszłości. Powiedziałbym, że możliwości Watsona nie mają granic.
Przeszło dwa lata temu IBM udostępnił też swój superkomputer twórcom aplikacji. Będzie z tego rewolucja?
Może nawet kilka. Z projektu skorzystało już 80 tysięcy programistów i około 500 start-up'ów. W Polsce m.in. Jazzy.pro. Korzystając z chmury IBM, Jazzy.pro rozwija możliwości działania swojej aplikacji MoodPath do zarządzania eventami marketingowymi, mierzenia ich efektywności oraz zaangażowania i sentymentu uczestników poprzez automatyczną analizę ich wpisów w mediach społecznościowych. Taki odzew był możliwy dzięki temu, że udostępniliśmy Watsona przez API, applications programming interface. Trzeba by tu wymienić trzy kluczowe obszary, na których ten pomysł się sprawdził.
Pierwszy to uczenie maszynowe. Maszyny, ciężarówki, dźwigi – praktycznie wszystko, co można sobie wyobrazić – można wyekwipować w czujniki, które zbierają dane operacyjne...
...Mądrzejszy dźwig lepiej położy fundamenty pod budynek?
Jego działanie będzie oparte na analizie pewnych cyklicznie powtarzających się sytuacji, co pozwoli przewidzieć, co w określonych warunkach może się stać z maszyną. To pozwala uniknąć kłopotów związanych z trudnym terenem, awariami, zagubieniem się w trasie.
Kolejny obszar to rozpoznawanie obrazu i video. Powstało tu tysiące aplikacji, zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa, z wielorakim zastosowaniem. Np. z zakresu budowy inteligentnych miast: do monitoringu, ewaluacji przyzwyczajeń transportowych populacji, rozmieszczenia przystanków. Watson może z łatwością skalkulować liczbę osób czy samochodów na danym obszarze. Oceniając ich zachowania może przepowiedzieć nadchodzące wydarzenia.
Wreszcie, analiza tekstów: Watson może współpracować np. z branżą motoryzacyjną, monitorując status aut, sentyment wobec rozmaitych marek, wyrażany np. w mediach społecznościowych.
Znaczy, analitycy będą jeszcze przeklinać Watsona.
W rozwiązaniach kognitywnych chodzi o to, żeby spod lawiny danych generowanych codziennie przez rozmaite urządzenia wydobyć jakieś użyteczne informacje, coś znaczącego. Żeby z ich pomocą odpowiadać na rozmaite pytania. Watson może nawet posłużyć jako inteligentny asystent, porządkujący i układający priorytety naszego codziennego harmonogramu. Znając nasze przyzwyczajenia i potrzeby, może ułożyć nam terminarz spotkań czy zarezerwować bilety na samolot.
Big data jest jednym z zaklęć używanych dziś w biznesie. Jeśli teraz każda firma zapragnie analizować trendy w mediach społecznościowych, albo tworzyć wyrafinowane trasy dla swoich ciężarówek – może się zrodzić nowy rynek: rynek superkomputerów, bo zwykłe pecety nie „pociągną” takich zadań. Kiedy będę miał superkomputer w domu?
Cóż, nie sądzę, żeby miał pan superkomputer w domu.
Teraz mnie pan zasmucił.
Będzie pan miał chmurę. Urządzenie typu tablet czy zegarek, które będzie panu w stanie dostarczyć wizualizację informacji, choć sam proces będzie zachodził w chmurze. Jak na współpracującej z nami witrynie firmy Weather.com: wyrafinowana prognoza pogody, powstająca w oparciu o 50 tysięcy czujników, rodzi się w naszym systemie. Jedynie rezultat wyliczeń jest transferowany do urządzenia końcowego użytkownika. Z prognoz Weather.com korzystają m.in. wszyscy użytkownicy iPhone'ów.
Prowadzenie biznesu, analiza trendów odzieżowych wśród użytkowników, czy choćby przetwarzanie informacji interesujących redakcje prasowe – jak pańska – nie będzie wymagała posiadania superkomputerów. Start-upy nie muszą mieć siedziby i sprzętu. W przyszłości wiele innowacyjnych instytucji, firm, a nawet rządów zwróci się ku chmurze. Rząd w Estonii, która – jak wiemy – jest liderem w używaniu nowych technologii, już pracuje nad przeniesieniem większości rządowych danych do chmury. Robią to również ze względów bezpieczeństwa – w 2007 r. Estonia jako pierwszy kraj w historii stała się celem ataku cyberterrorystów.
Zgoda. Ale ktoś musi mieć serwer, żeby ktoś miał chmurę...
Jasne, do takiej platformy trzeba mieć infrastrukturę do przechowywania danych. Ale taka infrastruktura dziś tanieje. Znaczenie ma to, że systemy będą oparte na zupełnie innej architekturze, będą miały oszczędzały pieniądze i energię. Oczywiście, chmura nie oznacza zawsze tego samego: są chmury prywatne, publiczne, istnieje pełna paleta hybryd... Jedno nie ulega wątpliwości: komputery następnej generacji będą wyglądać zupełnie inaczej.