W tym roku, ze względu na to, że mamy bardzo niski poziom bezrobocia, mamy do czynienia z umacniającym się rynkiem pracownika, to powoduje, że jest dużo ofert pracy z sektorów, których byśmy nie utożsamiali stereotypowo z pracą wakacyjną – komentował na antenie Polskiego Radia Andrzej Kubisiak z Work Service.
Według niego, nie chodzi bynajmniej o zbiór truskawek czy obsługę klientów w barze na plaży. Rozkwitł rynek ofert m.in. w sektorze logistyki, gdzie firmy rozpoczęły specjalne akcje rekrutacyjne zaplanowane na okres wakacyjny, by przyciągnąć uwagę młodych ludzi, chętnych do odbycia praktyk. Studenci i uczniowie mają też dla sezonowych pracodawców tę zaletę, że są ubezpieczeni.
Skoczyły też stawki. - Dziś wynagrodzenie na poziomie 12 – 13 zł brutto za godzinę to standard. Są oczywiście takie regiony Polski, gdzie te wynagrodzenia mogą być delikatnie niższe, ale to są zwykle te regiony, gdzie ofert pracy jest znacznie mniej – twierdzi Kubisiak. Ba, w przypadku opiekunek dla dzieci, stawki są dwukrotnie wyższe niż wyżej wspomniana. - To jest tegoroczny hit wakacyjny, jeżeli chodzi o pracę dorywczą – dodaje. Tak czy inaczej, z badań Work Service wynika, że około jednej trzeciej pracodawców może mieć w te wakacje kłopot ze znalezieniem chętnych do pracy.
Niewykluczone, że 12 złotych to szacunek zaniżony. Płaca na tym poziomie odpowiada założeniom minimalnej stawki na umowie-zlecenie, jaką zaproponował rząd Beaty Szydło. W piątek z „kontrofertą” wyszli też politycy PSL: ich zdaniem minimum powinno zostać określone na poziomie 14 złotych.
Z drugiej jednak strony na wiele więcej nie należy liczyć, zwłaszcza na mniej atrakcyjnych, lokalnych rynkach pracy. Jak podaje „Nowa Gazeta Opolska”, obsługa stanowiska na imprezach plenerowych w tym regionie Polski została wyceniona przez organizatora na 100-150 zł dziennie (choć z wyżywieniem). Dla porównania – wykładanie towarów w sklepach dla producenta napojów to możliwość zarobienia 2000 zł miesięcznie (o ile ma się prawo jazdy). Więcej zarobi już ekspedientka na pół etatu: 1100-1300 zł.
Co ciekawe, szacunki z Opola są wyższe niż stawki podawane np. przez „Gazetę Wrocławską”, gdzie rynek tymczasowej pracy powinien być jeszcze większy. We Wrocławiu najsłabiej zarobią chętni do doradzania klientom przez telefon, sprzątania biur czy porządkowania terenów zielonych – stawki nie przekraczają 7,50 zł za godzinę pracy.
Prawdopodobny jest realny wzrost stawek w tradycyjnych sektorach turystycznych, np. gastronomii i hotelarstwie. Dla firm działających nad morzem i w innych popularnych kurortach tegoroczne wakacje mogą się okazać prawdziwym Eldorado: na wakacje wybiera się w tym roku przeszło 17 mln Polaków, półtora miliona więcej niż rok temu. Co więcej, w większości będą oni podróżować po Polsce – odsetek tych, którzy wybierają się za granicę, w tym roku dramatycznie spadł.
Atrakcyjne są też oferty zagraniczne, np. stawki za najprostsze prace w Holandii zaczynają się już od 8,80 euro. W relatywnie podobnych realiach, jak w Polsce, można zarobić dwukrotnie więcej.
Jednocześnie specjaliści przekonują, żeby postępować lege artis: podpisywać umowy i korzystać z agencji zatrudnienia. To kwestia bezpieczeństwa osobistego, ale i prawnego zabezpieczenia.