– Jeśli mamy wykonać krzesła dla naszego stoiska na targach, to chcemy, żeby zrobił je warszawski rzemieślnik. W Cannes mieliśmy zawieszki stołecznej firmy, która robi biżuterię, czy rozpylone perfumy z laboratorium z ul. Mokotowskiej – mówi Michał Olszewski. Z wiceprezydentem Warszawy Inn:Poland rozmawia o tym, jak Warszawa wspiera swój biznes i w które branże zainwestuje w przyszłości.
Co ma zrobić człowiek, który ma świetny pomysł, nie zna branży start-upowej, a chce realizować go w Warszawie.
Michał Olszewski: – My zawsze odpowiadamy – zapraszamy na Smolną! Gdy kilka lat temu rozkręcaliśmy w stolicy projekty związane z przedsiębiorczością, pierwszą rzeczą na jakiej nam zależało to stworzyć jedno miejsce dedykowane przedsiębiorczości – “one stop shop”. Miejsce, gdzie każdy zainteresowany biznesem będzie mógł przyjść i uzyskać cały pakiet informacji.
Długo zastanawialiśmy się nad formułą, bo to jednak projekt na lata. Osobiście jestem zwolennikiem, aby wszystkie projekty miasta były realizowane w śródmieściu, tzn. by najpierw dogęszczać centra miast, co ma ogromny wpływ na politykę przestrzenną miasta. Mówię to trochę w kontrze do różnych środowisk, które z kolei chcą wyprowadzać miastotwórcze funkcje, np. uczelnie, parki technologiczne, poza miasto. Warszawa jest dobrym dowodem na to, jaki wpływ na życie miasta mają na przykład uczelnie działające w centrum.
Ale jakie ma znaczenie lokalizacja kampusu? Ten za miastem może być większy, wygodniejszy.
Przeogromne – budowa kampusu uczelni pod miastem, jak np. w Poznaniu, przenosi całe życie młodych ludzi z dala od centrum. Traci na tym miasto – koszty obsługi takiej funkcji z dala od centrum są wyższe. Ważny jest też aspekt społeczny: studenci nie żyją miastem w naturalny sposób, nie związują się z nim. Kampus uniwersytecki w centrum załatwia mnóstwo drobnych rzeczy, miasto staje się naturalnym akademikiem i stołówką, miejscem do życia, spędzania czasu i życia nocnego, a nie tworzy się do tego specjalnych struktur.
Chyba mało szefów miast by się zgodziło?
Wiele miast zdecydowało się na wypychanie z miast podobnych projektów z miast, co mnie osobiście dziwi. Wrocław postawił na budowę silnych projektów technologicznych, ale poza centrum miasta. Za tym stoi pewnie pragmatyczny argument – brak terenów, niższe koszty zagospodarowania. Choć jest to dyskusyjne, bo w takim rachunku nie liczy się niestety kosztów długofalowych – utrzymania infrastruktury, spadku wartości innych nieruchomości.
Wiele miast w Polsce porzucało projekty w centrach miast dochodząc do wniosku, że łatwiej jest budować coś od zera niż adaptować obiekty postindustrialne czy zagospodarowywać zabytki. Miasto jako struktura na tym cierpi – rozlewa się zabudowa, w skrajnym wypadku wyludniają się centra. Paradoksalnie umieszczenie funkcji publicznych w centrum jest tańsze. Droższy koszt wykonania, adaptacji jest rekompensowany niższymi kosztami obsługi, poza tym pozytywnie to wpływa na rozwój miasta.
Studenci kończą studia i mogą wrócić do miasta. I wtedy przydałby im się inkubator...
Miejsce do pracy to podstawa – niektórzy zakładają firmę w swoim domu, inni potrzebują biura – na samym początku często wystarcza biurko. Naszym celem było, aby Centrum Przedsiębiorczości Smolna było miejscem, gdzie koncentrujemy całą ofertę przedsiębiorczości dla warszawiaków. Nie mieliśmy jednak ambicji, że mamy ją budować całkowicie samodzielnie. Smolna jest brokerem usług, informacji wielu instytucji na terenie miasta.
To gdzie szukać swojego biurka?
Miasto prowadzi swój inkubator i wspiera inne coworki czy miejsca inkubacyjne. Łatwiej jest dotrzeć do zainteresowanych, jeśli w jednym miejscu, na Smolnej, będzie mapa wszystkich lokalizacji, gdzie można wynająć biurko, niezależnie od tego, kto je prowadzi.
W jaki sposób miasto wspiera coworki?
Na przykład Startub Hub Poland na ul. Narbutta ma od nas lokal na preferencyjnych zasadach.
Wsparcie dla podmiotu, który prowadzi cowork, wpływa na ceny, które on oferuje swoim klientom. Noa Cowork korzystał z kolei z naszego grantu. Startup Hub Poland sam poszukiwał lokalu, staraliśmy się znaleźć taki, który spełniałby ich oczekiwania. Znaleźliśmy w dzielnicy Mokotów i dzielnica dalej prowadziła z nimi negocjacje.
Inny przypadek będziemy testowali w Centrum Kreatywności Targowa 56. Chcemy tu sprawdzić, na ile podmiot, który świadczy usługę, może świadczyć ją lepiej i korzystniej niż w warunkach rynkowych jeśli powierzymy mu cały, dopiero co zbudowany obiekt.
Jeśli ktoś chciałby założyć cowork, może się zwrócić do miasta o wsparcie albo lokal?
Czasami pomagamy znaleźć lokal. Dla coworków właśnie zbudowaliśmy specjalny mechanizm, który dopuszcza podnajem – w normalnych warunkach na to nie wyrażamy zgody. Jeśli dzielnica zdecyduje, że chce wynająć dany lokal na cowork, to może sprofilować konkurs w taki sposób, że staną do niego tylko coworki. Nie będą więc konkurować wysokością ofert np. z bankami.
To byłaby trudna konkurencja
Tak, dla każdego, dlatego wprowadziliśmy konkursy profilowane dla rzemiosła, księgarni, kultury, coworków. W wielu wypadkach zdecydowaliśmy się na ryzyko i współpracę z podmiotem, co do którego nie wiedzieliśmy do końca, czy będzie on miał stabilną ofertę. Jedna z fundacji, którą zdecydowaliśmy się wesprzeć, upadła.
Podmioty które zwracają się do miasta, mają różne potrzeby. Jedni chcą użyczenia lokalu, inni proszą nas o marketing, by za pośrednictwem kanałów miejskich przesyłać informacje na temat swojej oferty, inni proszą o patronaty lub finansowanie z miasta.
Czy dzielnice promują jakoś swoich przedsiębiorców?
Na to każda dzielnica ma swój pomysł. Na 9,5 tys. lokali użytkowych, tysiąc mamy zajętych przez rzemieślników. W 2009 r. daliśmy dzielnicom mechanizm, który pozwala na sterowanie polityką najmu lokalami w sposób, który umożliwia budowanie lokalnego potencjału gospodarczego. Dzielnice mogą przyjąć program, że w dany rejon nie wpuszczają jakiejś branży. Albo na przykład, że na danej ulicy tylko dwa lokale mogą być prowadzone przez fotografów, a reszta ma być zajęta przez lokale gastronomiczne.
Słynna historia Baru Prasowego na Marszałkowskiej
Bar Prasowy jest dobrym przykładem konkursu profilowanego, dzięki atmosferze, która się wytworzyła wokół niego. To była decyzja zarządu dzielnicy, czy chce mieć tam bar, czy nie, ale przed 2009 rokiem nie mieliby wyboru i musieliby zrobić otwarty konkurs.
No dobrze, ale mamy tego przedsiębiorcę, ma pomysł i nic więcej nie wie
Ktoś, kto szuka pomysłu na biznes, najlepiej, żeby trafił do nas na Smolną. Bo dziś nie jest problemem znalezienie wsparcia, tylko dotarcie do informacji. Mamy przegląd ofert programowych weekendowych, akceleracyjnych i innych.
Jakich programów?
Program akceleracyjny to program, w którym spotykamy się z osobami, które mają pomysły, wybieramy te najbardziej obiecujące, następnie przeprowadzamy program mentoringowy. Ta osoba przechodzi przez cały proces weryfikacji. Uczy się, w jaki sposób rozwinąć swój biznes, żeby wejść na rynek i się sprawdzić.
I one są ciągle prowadzone? Będzie jeszcze nabór?
Teraz właśnie trwa nabór do projektu, który na nasze zlecenie prowadzi Startup Hub Poland. Pomysł na taką formę wsparcia wziął się z naszych doświadczeń. Gdy otworzyliśmy centrum na Smolnej, zauważyliśmy, że jedni przedsiębiorcy przychodzą tylko z pytaniem – skąd wziąć pieniądze. Inni przychodzą po to, żeby spytać jak założyć firmę i nie ugrzęznąć na pierwszym etapie. Do tego mamy ludzi z urzędu skarbowego i urzędu pracy, którzy siadają z nimi i wyjaśniają zawiłości.
Co urząd pracy może zaoferować przedsiębiorcom?
Dotacje na założenie działalności gospodarczej, wyposażenie stanowisk, finansowanie szkoleń.
Rocznie ponad 20 mln zł wydajemy na różne formy aktywizacji na rynku pracy.
Urząd pracy rzadko jest kojarzony ze wsparciem dla przedsiębiorców. Moi znajomi przedsiębiorcy mają, delikatnie mówiąc, mało entuzjastyczne podejście do tych instytucji
A my z kolei wyszliśmy z założenia, że rolą urzędu pracy nie jest tylko aktywizacja zawodowa, ale też stymulowanie rynku pracy w tworzeniu nowych miejsc pracy. Nasz urząd dzisiaj, dzięki kontaktom z przedsiębiorcami, generuje większą ofertę miejsc pracy niż mamy zarejestrowanych bezrobotnych. To już nie jest tylko zarządzanie ogłoszeniami na najniższe stanowiska, przez niego przechodzą oferty dla księgowych, informatyków, czy wykwalifikowanej kadry budowlanej. Rada Rynku Pracy, kiedy zastanawia się nad uruchomieniem nowego profilu w szkole zawodowej, to najpierw pyta urząd pracy o oferty w danej branży.
W takim razie, jak pomaga urząd pracy w Warszawie?
Na samym początku uruchomiliśmy programy przygotowujące do założenia działalności gospodarczej. Naszym celem było przygotowanie jak najbardziej dojrzałych firm. Dlatego wiele firm, które przeszły przez miejskie programy otrzymały nie tylko dofinansowanie, ale również pory zastrzyk wiedzy i motywacji – dla niektórych to była istna “ścieżka zdrowia”. Sprawdzaliśmy dokładnie każdy element ich biznesplanu.
Z takich właśnie projektów wykiełkowały ciekawe biznesy jak choćby farma insektów. Kiedy zaczynali to była jednoosobowa działalność – dziś to europejski potentat. Na Grochowie zatrudnia kilkanaście osób. Głównie hodują insekty do terrariów, ale podobno w ofercie są już egzemplarze jadalne dla ludzi - podobno są bardzo smaczne. Słyszałem, że niektóre smakują jak migdały.
Stracę zaufanie do migdałów
To właśnie takie niecodzienne historie skłoniły nas do zaoferowania programów akceleracyjnych. Osoba na początku działalności nie ma pojęcia, na co zwracać uwagę, o co pytać. Pierwszy z takich programów powstał w ubiegłym roku. Szereg spotkań, warsztatów akceleracyjnych i doradztwa zaowocował ciekawymi pomysłami.
Czy to jest jeszcze aktualne?
Poprzedni program już jest zakończony. Po nim przyszły już dwa kolejne, a teraz uruchamiamy promocję kolejnego programu akceleracyjnego. Startup Hub Poland wygrał u nas konkurs na jego prowadzenie.
Program Innowacyjna Warszawa. Dlaczego akurat te 5 branż?
Kilka lat temu Warszawskie Konsorcjum Naukowe przeanalizowało rynek pod kątem branży, w których Warszawa ma potencjał rozwojowy. Do warszawskich branż przyszłości należą m.in. fotonika, ICT, biotechnologie, nanotechnologie, energia i sektor kreatywny. Analiza obejmowała m.in. ilu jest naukowców, jaka jest przewaga konkurencyjna tych branż względem tego, co się dzieje w skali całego kraju. 50 proc. krajowej fotoniki jest w Warszawie. Ciężko więc byłoby na to nie postawić właśnie tutaj, zwłaszcza, że światło jest technologią przyszłości. Mówi się, że XXI wiek jest właśnie wiekiem światła, z tym się wiąże szansa wejścia na kolejny poziom rozwoju.
Obecnie zmieniło się podejście i w ramach tzw. inteligentnych specjalizacji Mazowsza jako kluczowe wskazuje się nowoczesne usługi dla biznesu, wysoką jakość życia, bezpieczną żywność i inteligentne systemy zarządzania.
Dowiedzieli się Państwo czegoś nowego?
Kiedy zobaczyliśmy listę inwestycji w R&D w Warszawie, wartą ponad 3 mld zł, stwierdziliśmy, że powinniśmy wykorzystać ten potencjał, który i tak tu powstanie. Flagowym warszawskim projektem jest Campus Technologiczny na Ochocie. Kolejne Centrum rozwija się na Poleczki, na Ursynowie. Ma bardzo zaawansowane cleanroomy. Tam mają poziom czystości 10 pyłków na stopę sześcienną. Gdy zapytałem się, co to znaczy, usłyszałem, że przy potarciu rękawa pada ich milion.
Program Innowacyjna Warszawa 2020 został uchwalony w roku 2011. Stwierdziliśmy, że sektor kreatywny będzie rósł w miarę konsumpcji, tak jak zapotrzebowanie na dobra wyższego rzędu. A w Warszawie będzie rósł szybciej niż gdziekolwiek indziej.
Sektor kreatywny to muzyka, filmy…
… reklama, literatura, architektura, rzemiosło, rynek wydawniczy. W Warszawie to około 25 tysięcy firm.
Wspominał pan kiedyś, że wspomagacie małe firmy w wychodzeniu za granicę, ponieważ waszym zdaniem, to ich najsłabsza strona. Żeby się rozwijać, potrzebują w tym wsparcia
Tak, planujemy m.in. misje gospodarcze. Wspieranie powiązań zagranicznych firm jest trudne od strony formalnej. Budżet samego programu nie jest jednak barierą – korzystamy ze środków europejskich. Pracujemy obecnie nad dużym projektem internacjonalizacji naszych firm, robimy diagnozę instrumentów, jakimi kanałami i narzędziami najlepiej to robić.
I co państwo odkryli?
Jeszcze nad tym pracujemy. Pierwsza firma, której zleciliśmy diagnozę, nie była w stanie dostarczyć nam analizy, która by nie była powieleniem powszechnie znanej wiedzy. Wiemy przecież, że są takie albo inne targi. Bardziej nam zależało, by ocenić potencjał firm i wskazać, że np. dla branży wydawniczej ważniejsze są targi w Sztokholmie niż w Genewie.
Gdy produkujemy ofertę, nawet nie związaną bezpośrednio z sektorem kreatywnym, to korzystamy przy tym z usług tego sektora. Gdy jeździmy np. na targi do Cannes, to unikamy zabierania produktów nie produkowanych lokalnie. W miejsce produktów “Made in China" można u nas znaleźć wiele rzeczy zaprojektowanych i wyprodukowanych w Warszawie. Trzeba być maksymalnie autentycznym. Nie można twierdzić, że się wspiera lokalnych przedsiębiorców, a potem kupować chińskie pendrive'y, jak to się już nieraz zdarzało naszym kolegom w administracji centralnej. Oczywiście, nie zawsze można wybierać firmę tylko z tego powodu, że jest lokalna. Ale ostatnio wprowadziliśmy klauzule społeczne, one nam na to często pozwalają. Ale wracając do sektora kreatywnego, wspieramy go przy okazji innych działań. Na przykład, jeśli mamy wykonać krzesła dla naszego stoiska, to chcemy, żeby one zostały wykonane w Warszawie przez warszawskiego rzemieślnika.
Mogą to państwo zapisać w zamówieniu?
Tak zrobiliśmy. Wymaga to nieco ekwilibrystyki, ale traktujemy to jako element promocji miasta. Na naszym stoisku w Cannes mieliśmy zawieszki Lilou, warszawskiej firmy, która robi biżuterię, mieści się na Mokotowskiej w Warszawie, czy rozpylone perfumy z Laboratorium Perfum Mo61 z Warszawy.
Ładny zapach?
Ciekawy, porzeczkowo – żywiczny.
A wracając do Targowej. Co tam będzie?
Zależało nam na tym obiekcie, bo jest zabytkowy, ma ponad trzy tysiące metrów, zainwestowaliśmy w jego renowację blisko 30 mln złotych. To będzie bardzo ciekawy obiekt, gdy już wybierzemy operatora z interesującym programem. Szukamy firmy, która podejmie się współpracy nawet na 15 lat.
Dziękuję za rozmowę.