Dekadę temu postanowiła zaradzić kłopotom finansowym swoich rodziców. Dziś jest zaliczana do grona najbardziej obiecujących przedsiębiorców, którym nie stuknęła jeszcze trzydziestka. Marta Krupińska nie zdejmuje nogi z gazu: teraz pracuje nad zaprzęgnięciem do transferów finansowych sztucznej inteligencji oraz wykorzystaniem Facebooka.
W 2007 roku świeżo upieczona maturzystka, której jedynym doświadczeniem zawodowym było uczenie języka angielskiego, wybrała emigrację. Rodzice mieli kłopoty finansowe, więc decyzja wydawała się naturalna. Knajpa w Dublinie na cztery miesiące między maturą, a podjęciem studiów – wybór wydawał się być prosty i oczywisty.
Udało się zaoszczędzić cztery tysiące euro, wystarczało zrobić przelew. – Poszłam więc do banku, ale tam przeraziła mnie skomplikowana procedura i wysoka prowizja za przelew, podobnie zresztą było w Western Union – wspominała po latach. – Dlatego pierwszą firmą, której użyłam do przekazów pieniężnych był Ryanair. A odbyło się to w ten sposób, że spakowałam pieniądze do kieszeni i przyleciałam do kraju – kwitowała.
W Polsce próbowała swoich sił zarówno jako start-up'owiec – budując portal społecznościowy dla podróżników, Travelnity – jak i jako studentka psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze doświadczenie skończyło się porażką, drugie – wręcz przeciwnie. Jako absolwentka UJ Marta Krupińska nie marnowała czasu: wkrótce po obronie była już w drodze na Wyspy. W Londynie zatrudniła się jako project manager Russia Park podczas odbywających się właśnie Igrzysk Olimpijskich.
Tam wypatrzył ją headhunter, na którym jej energia i umiejętność rozwiązywania bieżących problemów zrobiła olbrzymie wrażenie. Na tyle duże, że skontaktował on ambitną Polkę z właścicielami Small World Financial Solutions – Michaelem Kentem i Rickym Knoxem.
Przelew za pomocą Ryanair
Firma Kenta i Knoxa nie była na rynkach finansowych anonimowym graczem. Jej celem było organizowanie przelewów transgranicznych, przy czym problem polegał na tym, że strategia Brytyjczyków polegała na stopniowym skupowaniu i tworzeniu lokalnych oddziałów z tej samej branży. Za każdym razem, po kupieniu kolejnej firmy, współtwórcy musieli ujednolicić kulturę pracę, panujące w firmie zwyczaje i procedury, a wreszcie – przystosować systemy informatyczne. Proces był tak mozolny, że o wdrażaniu innowacji czy błyskawicznym modyfikowaniu działań całości nie było mowy.
Propozycja, jaką złożyli Polce, była kompletnie odmienna – chodziło o stworzenie na bazie dotychczasowych doświadczeń zupełnie nowej firmy, w której Krupińska objęłaby stanowisko prezesa, czy też: general managera. Być może wówczas wróciło wspomnienie „przelewu Ryanairem” - charakterystyczne dla polskiej, i nie tylko – emigracji w Irlandii i na Wyspach. Z niego zrodził się pomysł na Azimo. Ostatecznie firmę współzakładali Kent, Krupińska oraz ściągnięty przez nią specjalista od technologii informatycznych, Marek Wawro.
W ciągu kilkudziesięciu ostatnich miesięcy Azimo błyskawicznie się rozwinęło: od grona założycieli do około siedemdziesięciu pracowników. W ciągu dwóch ostatnich lat założyciele zebrali 30 mln dolarów finansowania. Firma działa po obu stronach Kanału, w Londynie i Krakowie. Nad Wisłą pracuje m.in. 30-osobowy zespół programistów, tłumaczy, analityków i konsultantów. Ten rozwój nie dziwi, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę szybko rosnące obroty: wzrost około 20-25 proc. miesięcznie. Azimo umożliwia transfery finansowe do dwustu krajów świata, przy czym potrafi na jakiś czas przerwać świadczenie usług – jak choćby w burzliwym okresie po referendum w Wielkiej Brytanii, gdy na rynkach zapanowała niepewność, a kursy walut oszalały.
Tej ostatniej decyzji szefów Azimo trudno się dziwić. Firma świadczy usługi transferowe adresowane przede wszystkim do środowisk imigranckich w Europie (ok. 70 proc. jej operacji). Przelew można wysłać w niemal osiemdziesięciu walutach i – jak zapewnia firma – 90 proc. taniej niż za pośrednictwem „klasycznych”, dominujących na rynku instytucji.
Firma Krupińskiej pobiera bowiem 1 proc. wartości transakcji, podczas gdy zasiedziała na rynku konkurencja: prawie 9-krotnie więcej. W każdym z dwustu państw Azimo ma własny rachunek bankowy ze środkami gotowymi do wypłaty, gdy tylko system zarejestruje zlecenie transakcji. Gotówka może zostać dostarczona „pod drzwi”, może zostać odebrana w którymś z 200 tysięcy współpracujących punktów odbioru lub przelana na Google Wallet – i to nie w ciągu doby czy kilku godzin lecz zaledwie kilkunastu minut.
Pomysł czy technologia to jednak nie wszystko. Krupińska nie ukrywa, że stawia na pracę zespołową. – Zespół i egzekucja – podsumowywała w jednej z rozmów. – Nawet najlepszy pomysł można zmarnować, jeśli za jego wykonanie zabierze się niewspółpracujący ze sobą zespół. Z kolei świetny team może zmienić najzwyklejszy, potencjalnie nieciekawy pomysł w dochodowy biznes – dodała.
Zaazimuj za rachunki
Ale to na nowych technologiach koncentruje się teraz energiczna Polka. – Będziecie mogli porozmawiać z Azimo i zapytać choćby, jaki jest kurs wymiany w danej chwili – zapowiadała Krupińska w niedawnej rozmowie z magazynem „Wired”. Jej firma chce stworzyć bota, działającego w oparciu o usługę Facebook Messenger, który – zgodnie z wizją Azimo – w przyszłości będzie się komunikować z użytkownikiem w jego ojczystym języku nie mniej kompetentnie niż bankowiec „w okienku”.
Mało tego, Azimo chce dać użytkownikom możliwość skanowania dokumentów w celu sprawdzenia, czy były edytowane, a także – sprawdzenia, czy dane dotyczące rachunku bankowego zostały przekopiowane i wklejone do aplikacji Azimo, czy też wprowadzone ręcznie, cyfra po cyfrze. W tym pierwszym przypadku rośnie ryzyko, że mamy do czynienia z potencjalnym oszustwem.
– Chciałabym, żeby Azimo stało się słowem, odpowiadającym czynności przelewu – rozmarzyła się Krupińska w rozmowie z „Huffington Post”. – Kiedy ktoś zamiast mówić „muszę wysłać do domu trochę pieniędzy”, mówi „muszę azimować pieniądze”. Na świecie jest 7 miliardów ludzi, a tylko 2 miliardy ma konta bankowe. Z drugiej strony, już dziś jest 2,6 mld ludzi, którzy mają smartfony, a do 2020 r. ma ich być 6,1 mld. Większość tego wzrostu to rynki rosnące, gdzie ludzie wkrótce będą w stanie tworzyć mobilne portfele, by mieć dostęp do pieniędzy – dodawała, podkreślając, że dzięki technologiom dokona się proces inkluzji społecznej – włączenia do systemu, w tym przypadku bankowego – olbrzymiej liczby ludzi.
Dostęp do wielkich pieniędzy, dodajmy. Dwa lata temu szacowano, że na całym świecie przelano 436 miliardów dolarów, za co klienci sektora finansowego zapłacili 32 mld dolarów. Bywają takie miejsca na świecie, gdzie cena za przelew może sięgać jednej trzeciej jego wartości, na Czarnym Lądzie jest to zwykle kilkanaście procent. Gigantyczny potencjał, zwłaszcza, że jak twierdzi szefowa Azimo „inne znane sieci transferu pieniędzy musiały obniżyć opłaty”.
– W ciągu pięciu lat zacznę myśleć o next big thing – zapowiada Krupińska. – Już dziś wiem, że chcę pozostać w sferze inkluzji społecznej. I chciałabym też założyć rodzinę, bo czuję, że współczesne kobiety czasem mają opory przed przyznaniem, że mają też inne aspiracje poza niestrudzonym budowaniem własnej kariery. Koniec końców... – kwituje – ...jestem bardzo podekscytowana tym, co nadejdzie.