Według porównywarki rankomat.pl ceny polis OC między styczniem a grudniem 2016 roku wzrosły o astronomiczne 59 proc. A to i tak średnia krajowa, w zależności od wieku oraz regionu stawki mogły wzrosnąć jeszcze bardziej. To może być dopiero początek, eksperci zakładają, że ubezpieczyciele w tym roku nie odpuszczą.
Jak przypominają analitycy rankomat.pl jeszcze w styczniu najtańsze OC kosztowało średnio około 477 złotych. Potem jednak zaczął się gwałtowny wzrost, najdynamiczniejszy w maju, kiedy to w kilka zaledwie tygodni ceny ubezpieczeń podskoczyły o 13,4 proc. I w ten sposób doczołgaliśmy się do grudnia, kiedy to najtańsze OC średnio wychodziło na poziomie 759 złotych.
Stąd bierze się liczba 59 proc. O zgrozo, to czterokrotnie więcej niż wyniósł wzrost stawek w 2015 roku – wówczas było to 13,7 proc. Innymi słowy, tylko w maju 2016 roku polisy podrożały tyle, co przez cały 2015 rok!
I drugie wyjaśnienie: co to znaczy „średnio najtańszy”? Otóż, wiele zależy od tego, kim jesteś i gdzie mieszkasz. Nie ma co ukrywać: kierowcy przed 29. rokiem życia to wysokie ryzyko ubezpieczeniowe, już we wcześniejszych latach płacili więcej. Jeżeli dla starszych kierowców cena polisy rosła o jakieś 51 proc., to ci młodsi musieli zapłacić średnio niemal 61 proc. więcej. Różnica cenowa w styczniu – na poziomie tych najtańszych ubezpieczeń – wynosiła 781 zł dla grupy poniżej 29. roku życia i 443 zł dla grupy po 29. roku życia. W grudniu rozziew był jeszcze bardziej uderzający: 1254 zł oraz 669 zł.
Różnice były też ewidentne, gdy spojrzeć na mapę Polski: największe podwyżki uderzyły w mieszkańców świętokrzyskiego i zachodniopomorskiego. W obu przypadkach wzrost wyniósł 70 proc. Niewiele mniejszy – 69 proc. – był w województwie lubelskim. Najmniej musieli dokładać mieszkańcy Wielkopolski (46 proc.). Co ciekawe, świętokrzyskie należało dotąd do tych regionów, w których płacono najmniej – być może ubezpieczyciele dochodzą do wniosku, że mieszkańcy Kielc i okolic stali się zamożniejsi.
Tak czy inaczej: w świętokrzyskim, opolskim i na Podkarpaciu za OC płaci się najmniej (667, 657 i 649 zł). Najwięcej płacą mieszkańcy stosunkowo bogatego Dolnego Śląska – 868 zł, Pomorza – 849 zł oraz Mazowsza – 838 zł. W tym ostatnim przypadku, gdyby wziąć pod uwagę samą Warszawę, byłaby najdroższym miejscem w kraju pod względem cen OC. Takiej kalkulacji jednak rankomat.pl już nie przeprowadził.
Lepiej nie będzie. Podwyżki z zeszłego roku uzasadniano szybkim wzrostem liczby zgłaszanych szkód oraz nierentownością sprzedaży polis – być może zresztą wynikającą z tego, że jeszcze w 2015 r. ubezpieczyciele toczyli między sobą niezbyt intensywną (ale zawsze) wojenkę cenową. Polisy były tanie, choć czasem odbijano to sobie na klientach, zaniżając świadczenia dla niektórych, czemu kres położyła wreszcie Komisja Nadzoru Finansowego. Po jej interwencjach i napomnieniach – by odszkodowania były adekwatne do płaconych składek – wiosną i jesienią 2015 r. skok cen był najwyższy.
– Chociaż w poprzednim roku zebrano znacznie więcej pieniędzy ze składek OC, zysk ubezpieczycieli wciąż stoi pod znakiem zapytania – komentuje Urszula Pazio-Hrapkiewicz, dyrektor operacyjny rankomat.pl. – Za dziewięć miesięcy 2016 roku zysk netto rynku ubezpieczeń był ponad 30 proc. niższy niż przed rokiem – dodaje. Innymi słowy, ubezpieczyciele wciąż nie odbili sobie strat.
Co więcej, wciąż mają powody do narzekania – koszty rosną, od podatku bankowego (który miał wpływ również na tę branżę) począwszy, po wynikające z przepisów refundacje kosztów leczenia i rehabilitacji ofiar wypadków, zadośćuczynienia dla rodzin ofiar śmiertelnych i coraz skuteczniejsze działania kancelarii specjalizujących się w działaniach na rzecz ofiar wypadków. Mało tego, jeżeli do 2016 roku wypadku po prostu nie opłacało się mieć – kto miał, ten przekonywał się, jak niewiele pieniędzy daje polisa – tak od 2016 r. tego typu „rentowność” wzrosła, co z kolei miało wpłynąć na wzrost liczby prób wyłudzania ubezpieczeń.