Dr Marek Borowiński.
Dr Marek Borowiński. Fot. Materiały prasowe

W Polsce i w Europie funkcjonuje kod, w którym napis „promocja” musi być czerwony na żółtym tle lub odwrotnie. Kiedyś napisałem czerwonymi literami na żółtym tle „brak promocji” - i klienci wchodzili do sklepu, pytając: a na co ta promocja? - opowiada nam dr Marek Borowiński, ekspert ds. visual merchandising. Jak zapewnia, niewłaściwie dobrany kolor zawali sprzedaż naszego produktu, a dobrze dobrany może spowodować, że klienci będą wychodzić objuczeni zakupami.

REKLAMA
Dekadę czy dwie temu niemal każda gazeta czy magazyn miały czerwoną winietę i layout, bo powszechnie uważano, że ten kolor najbardziej kłuje w oczy kupujących w kiosku. Słusznie? Czerwony ma taką siłę przebicia?
Z punktu widzenia psychofizjologii – czyli tego, jak postrzegamy kolory – tak. Człowiek widzi falę odbitą od przedmiotu: wpada ona do oczu i powoduje reakcję umysłu. Możemy takie reakcje zmierzyć i z tych pomiarów wynika, że czerwony kolor stawia nasz organizm na baczność. Ciśnienie krwi się podnosi, częściej mrugamy powiekami, metabolizm rośnie. Ten kolor tak działa.
Ale działanie w handlu zależy już od tego, jaka to branża. Na rynku produktów ekologicznych po czerwone opakowanie klient już nie sięgnie, niezależnie od reakcji zmysłów. Wchodzą tu w grę asocjacje nabyte – innymi słowy, skojarzenia. Wszystko zależy od kodów, które w danej kulturze czy społeczeństwie funkcjonują.
Jakie zatem kolory skłonią nas do kupowania? Zielony sprzeda żywność, a czerwony gazety? Biorąc pod uwagę to, co widzę na ulicach, czarny sprzedaje ubrania...
Rzeczywiście [śmiech]. Na pewno zielony rządzi w branży spożywczej i produktów „eko”, czy prozdrowotność produktu. Zieleń sprawia, że ta kategoria produktów staje się zauważalna. Ale już pieczywo konotuje się z innymi barwami – różowe bułki czy ptysie z ciemnozieloną śmietaną już by ludziom nie smakowały, bez względu na składniki. Zmysł wzroku zmienia ludziom zmysł smaku. Dlatego pieczywo, a nawet otoczenie piekarni, powinno być skomponowane w kolorach brązu, ciemnego beżu, czerni. Bułki czy ciasta położone na czarnej tacce będą uznawane przez klientów za produkt wyższej kategorii niż położone na srebrnej blasze, tzw. nierdzewce.
logo
Czerwony i żółty znaczy promocja, czerwony z bielą - wyprzedaż. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Oko kupuje nie tylko produkt, ale i jego otoczenie. Klient przypisuje produktowi tym wyższą jakość, im lepiej kojarzy mu się otoczenie. Kiedyś w jednej z drogerii, tytułem eksperymentu, ułożyłem kosmetyki, które były szaro-białe. Rozłożyłem je na palecie, dodałem sztuczną trawę, drewno w tle. Panie, które kupowały te kosmetyki, po zakupie mówiły moim asystentom, że kupiły je, bo „to były produkty ekologiczne”. One nie były ani ekologiczne, ani nie-ekologiczne – one były wystawione na tle sztucznej trawy i desek. Kupujemy kontekst.
Rzeczywiście dzięki takiej prostej sztuczce sprzedaż skacze?
Ba. Nawet jeżeli wystawiamy coś na metalowym regale i podkleimy z tyłu jakąś naklejkę, imitującą zdjęcie drewna – konsument zaczyna mieć poczucie, że ten produkt jest lepszy.
Ale możemy mówić, że stosowanie konkretnego koloru w jakiejś branży podnosi sprzedaż o 10, 40 czy 70 procent?
Trudno podać konkretne procenty. Są branże, które w ogóle nie stosują innych kolorów poza tymi szeroko przyjętymi, bo to by odstraszało klienta – np. branża produktów proekologicznych nie sprzedaje w kolorze innym niż zielony.
Albo inny przykład: w Polsce, jeżeli napisze pan „promocja” zielonym kolorem na niebieskim tle, pies z kulawą nogą się nie zainteresuje. W Polsce i w Europie funkcjonuje kod, w którym napis „promocja” musi być czerwony na żółtym tle lub odwrotnie. Kiedyś napisałem czerwonymi literami na żółtym tle „brak promocji” - i klienci wchodzili do sklepu, pytając: a na co ta promocja?
logo
Chleb musi być beżowy, brązowy, czarny. Niebieskich bułek nikt by nie jadł. Fot. Adam Kozak / Agencja Gazeta
A skąd się to u nas wzięło?
Z przyzwyczajenia: od 27 lat mamy kapitalizm, od jakichś 18 – hipermarkety, od jakiejś dekady – galerie handlowe. Nad Wisłę wprowadzały się zachodnie firmy lub ich spółki-córki, które takiego kodu używały i ugruntowały silne skojarzenie: czerwony z żółtym – promocja; czerwony z białym – wyprzedaż. Tu nie chodzi już o psychofizjologię widzenia, tylko wprogramowane kody. Starsze pokolenia się tego nauczyły, młode generacje nie uświadamiają sobie, że mogłoby być jakoś inaczej.
No dobrze, to niebieski jest w biznesie bezużyteczny? Albo fioletowy?
Ależ nie. Fioletowy mocno kojarzy się z branżą funeralną, pogrzebową. Część zakładów z tej branży posługuje się czernią, ale wiele ucieka w fiolet, chcąc komunikować się jakimś innym kolorem poza czernią i bielą.
Niebieski?!...
Ach, tak. To bardzo fajny kolor: w badaniach wychodzi, że lubią go zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Choć kobiety trochę bardziej. Uważamy go za bardzo pozytywny. Wraz z zielonym jest konotowany z branżą medyczną – obie te barwy wyciszają i uspokajają. Dlatego niebieski nie nadaje się do kuchni: obniża apetyt i ciśnienie krwi. Zielony wycisza i relaksuje – proszę zwrócić uwagę, że sale operacyjne są zielone lub niebieskie. Chirurg musi dać oczom odpocząć, kierując wzrok na inną barwę. A przy okazji – krew pacjenta, czyli czerwień, na zieleni przybiera barwę brązową. Chirurg w zielonym kitlu nie kojarzy się z rzeźnikiem, jak ten w białym. Ta zmiana w służbie zdrowia zaszła stosunkowo niedawno, ale w gruncie rzeczy już w średniowieczu uważano zieleń za rodzaj koloru związanego z ówczesnymi lekarzami.
Z tych samych powodów niebieski bywa używany tam, gdzie jest dużo ludzi, np. na dworcach czy w szkole, gdzie korytarze powinny być w chłodnych kolorach. Nie wyobrażam sobie czerwonych ścian w podstawówce.
A w biznesie?
Z niebieskim kojarzą się wszystkie produkty związane z wodą czy płynem: od wód mineralnych po jogurty. Jeżeli nawet nie używa się go na opakowaniu, to np. w reklamie produktu.
Gdyby jednak kolory miały takie magiczne oddziaływanie, to sklepy wyglądałyby, jak monotonne ściany poszczególnych kolorów. Spożywcze byłyby zielone, apteki błękitne, a drogerie, hm, powiedzmy, że złote.
Ale mięsa w zielonym kolorze pan nie sprzeda. Albo pieczywa w barwach innych niż beże i brązy. Są jednak branże, które się zunifikowały – widział pan, co się stało z branżą odzieżową? Wchodzi pan do galerii i widzi ciąg czarno-białych szyldów. Logo w monochromie stało się sygnałem, że firma jest trendy.
I co? Firma z niebieskim logo jest w tym tłumie bez szans?
logo
Dr Marek Borowiński: w przypadku niektórych kolorów nie chodzi o psychofizjologię widzenia lecz nabyte asocjacje. Fot. Materiały prasowe
Są nisze, w których można próbować. Np. firma z różowym logo może adresować się do młodzieży. Sygnalizuje: „jesteśmy trochę młodsi i trochę fajniejsi”. Różowy się dobrze komunikuje z najmłodszymi, zwłaszcza moda dla małych dam.
A jednak od czasu do czasu ktoś próbuje przełamywać te przyzwyczajenia. Kilka miesięcy temu z hukiem na rynek zaczęła wchodzić żywność w smolistym, czarnym kolorze...
To prawda – z zastrzeżeniem, że takie firmy komunikują się bardziej jako usługa gastronomiczna: czarne hamburgery czy hot dogi. Produkt jest tu na drugim tle, a sprzedaż jest daleko za wiodącymi produktami czy usługami na rynku. Ale jest firma, której udało się zapanować nad nietypowym kolorem, wręcz zawłaszczyć go sobie...
A jednak!
Tak [śmiech]. To fiolet Milki, która absolutnie działa wbrew swojej branży – w której kolor czekolady jest ściśle określony i konotowany.
Niby że niebieska czy czerwona czekolada by się nie sprzedała?
Niebieski wpływa na obniżenie apetytu, więc nie. Czerwona to już bardziej, bo czerwony i pomarańczowy wpływają na metabolizm. Dlatego często ściany fast-foodów i restauracji są pomarańczowe. On pobudza soki trawienne, to fizjologiczna reakcja organizmu, niezależna od nas.
Nie róbmy z kolorów kwestii „to silniejsze ode mnie”...
Ale serio. Robiłem w szkole kosmetycznej taki eksperyment: stworzyliśmy płyny do demakijażu – wszystkie składniki takie same, poza tym, że udało nam się zróżnicować barwy samego płynu: niebieski, biały i czerwony. Poprosiliśmy dziewczyny, że zmyły sobie makijaż tymi płynami. Dwa pierwsze nie powodowały żadnych nieprzewidzianych skutków, po czerwonym – występowały zjawiska somatyczne na skórze: była zaczerwieniona. Te zmiany pojawiły się pod wpływem umysłu, a nie chemii. Czerwone płyny do demakijażu nie będą się sprzedawały.
logo
Sklep z produktami ekologicznymi? Dużo zieleni i drewna. Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Chce pan powiedzieć, że gdyby testerki zamknęły oczy i nie widziały koloru płynu, to tych zmian by nie było?
Dokładnie. Testowałem kiedyś kawę – ten sam ekspres, ten sam dzbanek, tylko rozlewałem do filiżanek niebieskich i brązowych. Uczestników poprosiłem o porównanie wrażeń. Kawa z filiżanek niebieskich wydała im się mniej smaczna i mniej aromatyczna, a ta z brązowych – przeciwnie. W testach ślepych, kiedy po odwróceniu uwagi uczestników, przepiciu wodą, jeszcze raz podaliśmy im tę kawę – na ślepo, gdy nie widzieli kolorów filiżanek – rozpoznali, że to ta sama kawa. Teraz, gdziekolwiek pan nie pójdzie, nie dostanie pan kawy z niebieskich filiżanek. Zmysł wzroku filtruje informacje i zmienia nasz zmysł smaku. Tak funkcjonujemy.
Wróćmy do Milki. Kojarzy się z kolorem, który nie kojarzy się z czekoladą...
I dzieci, które krowy na oczy nie widziały, są przekonane, że one też są w tym kolorze.
Milka opatentowała ten kolor?
Kolor jest częścią jej opatentowanego znaku towarowego, jak w Orange i T-Mobile. Ustawa jasno mówi, że kolor jest elementem odróżniającym produkt, ale samego koloru nie da się opatentować. Natomiast Milce udała się sztuka niezwykła – chcieli mieć kolor, który ich odróżni na półce, zwróci uwagę konsumentów, nawet mimo pójścia pod prąd konsumenckim skojarzeniom kolorystycznym. Pozostali w tym konsekwentni i przez lata ta konsekwencja zrobiła swoje.
Ciekawe, że przez lata żaden producent tanich czekolad nie spróbował podrobić ich koloru. Wydawałoby się – nic prostszego...
Trafna uwaga. Logika sugerowałaby, że na czymś takim można zyskać. Będę musiał się temu przyjrzeć przy kolejnych audytach.
Na koniec proszę spojrzeć na witrynę INN:Poland. Powinniśmy zmienić jakoś kolor, żeby czytelnicy klikali po naszej witrynie całymi godzinami?
Nie będę krytykował, jeszcze mi... czarny PR zrobicie [śmiech]. Ten zielony kolor ma niezwykły odcień, myślę, że dzięki niemu portal może się wyróżniać. A jeżeli ma opisywać innowacje, to został jak najlepiej dobrany.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl