Po dekadzie plastiku i krzykliwych kolorów, jakim były lata 80., kolejna była buntownicza i łamiąca schematy. Nowinki technologiczne w błyskawicznym tempie przeniosły ludzkość do rzeczywistości rodem z filmów science fiction sprzed ledwie kilkunastu lat. Przynajmniej na Zachodzie, bo w krajach postkomunistycznych zaczęło się gwałtowne nadrabianie utraconych lat. Tak czy inaczej, po tej dekadzie gwałtownego przyspieszenia pozostało wspomnienie czasów szalonych i romantycznych. Nic dziwnego, że potrafimy słono zapłacić, żeby choć w jakiejś cząstce przywołać tamten klimat.
Ludzie muszą naprawdę kochać węża – tak jeden z branżowych portali skwitował niespodziewaną popularność reedycji legendarnej „komórki” sprzed lat, Nokii 3310. Telefon, który wiosną ubiegłego roku trafił do sprzedaży, „błyskawicznie znikał z półek”. Fińska firma HMD Global, właściciel i dystrybutor brandu Nokia, tylko w trzecim kwartale ubiegłego roku rzucił na rynek 16 milionów telefonów, z czego jedynie 2,8 mln to były smartfony – w puli pozostałych aparatów niespodziewaną gwiazdą był właśnie 3310. Nagły powrót do brandu najlepiej ilustruje fakt, że zaledwie w ciągu roku Nokia stała się trzecią po Apple i Samsungu firmą na brytyjskim rynku.
Można iść tropem HMD Global i wskrzeszać marki, których od lat nie widzieliśmy – tak zrobili w końcu nowi właściciele upadłej legendy fotografii, firmy Polaroid. Prawdopodobnie nie najgorzej trafili, bowiem pozornie odległa nisza fotografii „instant” w ostatnich latach dostała drugie życie i firmy Fujifilm czy Logographische AG radzą sobie znacznie lepiej niż można byłoby się spodziewać.
Pager: eliminacja krzyków personelu
Ale w gruncie rzeczy to dopiero początek. Jedna z polskich firm – LRS Poland z Warszawy – ożywiła ikonę pierwszej połowy lat 90.: pager. – Pagery pozwalają przyspieszyć pracę personelu i ułatwić komunikację z klientami – przekonują na swoich stronach internetowych. – Pager to bezprzewodowe urządzenie, które w prosty i klarowny sposób pozwala na komunikację między poszczególnymi pracownikami. Aby móc komunikować się pagerem, używa się transmitera, który pozwala na wysyłanie wiadomości – podkreśla. Pager w tym ujęciu pozwala uniknąć kolejek, zwiększa zyski, pozwalając obsłużyć większą ilość klientów, buduje miłą atmosferę w lokalu, eliminując... krzyki personelu. No, cud techniki.
Po epoce odcinania się od otoczenia za pomocą wpiętych w smartfona słuchawek powracają czasy epatowania ulubioną muzyką. Tu doskonałym przykładem mogą być produkty firmy JBL: renomowany producent głośników od niemal roku zarzuca sklepy bezprzewodowymi wariantami swoich mini-kolumn: od prostych pudełek za nieco ponad sto złotych, przez warte kilkaset złotych głośniczki na klipsie, który można przypiąć do plecaka (co można uznać za wariację na temat HitClips, popularnych na początku lat 90. głośniczków z minutowymi samplami popularnych przebojów), aż po warte 2000 złotych boomboxy na wzór magnetofonów, które nosili na ramionach raperzy.
Nie słabnie też popularność niegdysiejszego hitu dla najmłodszych, czyli wprowadzonej na rynek w 1996 roku zabawki Tamagotchi. Elektroniczne zwierzątko, „mieszkające” w tęczowym pudełku, od początku budziło wyjątkowe emocje – wirtualny zwierzak wymagał nieustannej opieki: od „karmienia”, po „mycie” i „sprzątanie”, co w swoim czasie wciągało dzieci jak narkotyk. Japoński oryginał nie należał też do tanich, w wychodzącej z pokomunistycznej biedy Polsce nie wszyscy mogli sobie na tę zabawkę pozwolić. Co innego dzisiaj – w sklepach internetowych najtańsze egzemplarze Tamagotchi można kupić za zaledwie 7 złotych.
Hollywood ekranizuje Duke'a i Dooma
O dziwo, ząb czasu najwyraźniej nie nadkruszył popularności gier komputerowych dla trochę starszych użytkowników. Ba, wygląda nawet na to, że gry takie jak „Doom” czy „Duke Nukem” cieszą się dziś większą popularnością niż w ostatniej dekadzie poprzedniego stulecia. Do tego stopnia, że w obie postanowiły zainwestować największe hollywoodzkie studia filmowe: pierwszy z nich przygotowuje Universal Pictures, za drugi bierze się Paramount Pictures.
W obu przypadkach chodzi o gry, które w świecie graczy były symbolem pewnej epoki. Co prawda, ekranizowanie gier komputerowych niemal nigdy nie przynosiło dobrych efektów – „Mortal Kombat”, „Tomb Raider” czy choćby niedawnemu „Assassin's Creed” towarzyszyły miażdżące recenzje, mimo gwiazdorskiej nierzadko obsady. Ale pokusa zmonetyzowania sentymentu do największych hitów sprzed dwóch dekad (z okładem) jest najwyraźniej zbyt wielka.
Tym bardziej, że gry w jakości przypominającej to, co było hitem lat 90. wciąż mają swoich oddanych fanów, którzy przyjemność odnajdują właśnie w niedoskonałości takich produkcji.
No i przede wszystkim zjawisko nie ogranicza się do przenoszenia starych gier do świata nowoczesnych konsol. Ni stąd ni zowąd, kilka lat temu zaczął się spektakularny festiwal wskrzeszania sprzętu sprzed trzech dekad. Oczywiście, podobnie jak z nową Nokią 3310, jest to nieco nowocześniejszy sprzęt, tyle że zamknięty w retro-obudowie, nawiązującej do tego, co zapamiętaliśmy z dzieciństwa. Ale wciąż powroty ZX Spectrum, NES Classic Mini, Ataribox aż po niedawno odświeżonego Game Boy'a zdają się apelować przede wszystkim do sentymentów niż realnego user experience.
Kubota: hołd dla Stadionu Dziesięciolecia
„Klapki kubota połączone z białymi skarpetami przywołują wspomnienia z lat 90. i wywołują uśmiech na twarzy. Choć nie kojarzą się z wyszukaną modą, a obciachem, być może znów podbiją polskie ulice, tak jak przed laty” – tak o słynnym obuwiu pisze Sylwia Wamej z naTemat.pl.
– Cała nasza czwórka rocznikowo mieści się w przedziale 85-91, więc lata 90. to nasze dzieciństwo, cudowne wspomnienia, także z Kubotami w tle. Uwielbiamy stylówki z lat 90. i chcemy do tego nawiązywać w nienachalny sposób we wzornictwie – opowiadają osoby odpowiedzialne za reaktywację klapek w rozmowie z dziennikarką naTemat.pl.
Kubota w nowej odsłonie to mają być zarówno klasyczne klapki, jak i licząca sześć wzorów linia retro – „hołd dla niewyraźnie mówiących sprzedawców ze Stadionu Dziesięciolecia”. Uzupełnieniem będą, rzecz jasna, skarpety. Warto odnotować, że w tym konkretnym przypadku za powrotem nie stoi wielki koncern, a mniejsza firma.
Tego powrotu właściwie można się było spodziewać, bo w branży odzieżowej lata 90. trwają już od dobrych trzech lat. Można to było dostrzec w nagłym zalewie koszul w kratę – choć niekoniecznie flanelowych – w które przyodziewali się wszyscy fani grunge lat 90., od fanów Nirvany po miłośników Red Hot Chilli Peppers. Na podobnej zasadzie renesans przeżywają buty martensy i dżinsowe kurtki, które można wcisnąć na kraciastą koszulę. Jest też biegun przeciwległy, czyli pstrokata moda w stylistyce Britney Spears czy serialu „Beverly Hills 90210”: krótkie koszulki powyżej pępka, minispódniczki, dżinsy z wysokim stanem, legginsy.
Retro wraca też do mieszkań. Po falach zainteresowania designem i meblami z lat 60. czy 70. znienacka pojawili się też miłośnicy... tapet na ścianę. Na przełomie lat 80. i 90. tapeta z „gustownym” widoczkiem z plaży czy ośnieżonych szczytów była w mieszkaniach z wielkiej płyty niemalże obowiązkowym elementem upiększającym. – Dzisiaj amatorzy takiej ozdoby w domu mają jednak większy wybór – przekonywał na stronach portalu nowiny24.pl Marek Niedźwiedzki z firmy Mikronet w Przemyślu. – Ludzie najczęściej przynoszą na płycie czy pendrive swoje zdjęcia, które chcą mieć na fototapecie. Mogą wysłać pliki drogą elektroniczną i tylko przyjść po odbiór gotowego produktu. To widoki z wakacji, jakichś szczególnych lub dalekich wyjazdów. Są osoby, które ściągają coś z internetu – opowiadał.
Trend podchwytują wreszcie sieci handlowe i branża spożywcza. Najpopularniejsza z takich firm, czyli Biedronka, sięgnęła po szlachetne anglojęzyczne „Vintage”, by pod tym hasłem przypomnieć konsumentom takie produkty jak gumy Turbo, chrupki Chio czy piwo Okocim w opakowaniach „z epoki”.