Ochroniarz, sprzedawca, robotnik pracujący przy zbiorach – zwykliśmy uważać, że tymczasowe formy zatrudnienia to plaga, która dotknęła te miejsca pracy, które albo są sezonowe, albo nie wymagają kwalifikacji. Bynajmniej. W ostatnich latach zaczyna przybywać firm, które chętnie podeślą prezesa, menedżera albo wykwalifikowanego specjalistę na wysokopłatną, terminową umowę na zlecenie. Żadnych sentymentów, żadnych zobowiązań. Zrobiłeś, co należało – i tu nasze drogi się rozchodzą.
Prezes Szymański irytuje się, gdy nazywamy jego firmę „tajemniczą”. – Pomysł podsunęło życie – odpisuje na pytanie, skąd wziął się pomysł na firmę. – My jedynie zareagowaliśmy na potrzebę rynku. Zajmujemy się rekrutacją od wielu lat i temat związany z zatrudnianiem prezesa do zarządu jest często procesem długotrwałym i skomplikowanym. Zawsze kosztownym. Wypracowaliśmy unikalny know how i z sukcesem działamy na rynku – kwituje. Jeżeli jednak jest to działalność wieloletnia, to wiadomo o niej niewiele. Gdy szukamy informacji w sieci dowiadujemy się tylko, że Bank Prezesów funkcjonuje od 2015 roku i jest brandem należącym do działającej od 2012 r. spółki Timberwood Sp. z o.o. Według portalu BiznesFinder.pl wcześniej do spółki należała też domena www.megasexshop.com.pl (na tej stronie wyświetla się komunikat „sklep tymczasowo wyłączony”).
We wspomnianym wywiadzie (z lipca 2017 r.) szef spółki informował, że z usług Banku Prezesów skorzystało już „ponad 100 podmiotów”. Na witrynie firmy można z kolei przeczytać „nasi prezesi zasiadają w ponad 200 spółkach w Polsce”. Wygląda zatem na to, że przez ostatni rok Bank zorganizował menedżerów dla co najmniej setki firm w kraju. Wyjąwszy weekendy i święta, oznaczałoby to jednego prezesa na dwa i pół dnia. A przy informacji, jaką dostajemy – że „kwota dla nas za podjęcie działań jest nie mniejsza niż 10 tys. zł” – oznaczałoby to, że przychody firmy przez te trzy lata mogły sięgnąć minimum 2 mln złotych.
Skąd Bank Prezesów bierze prezesów? Jak potwierdza ich kompetencje? – To standardowa procedura, wszystkich kandydatów weryfikujemy, a finalną decyzje o zatrudnieniu podejmuje klient – dostajemy odpowiedź. – To osoby, które mają doświadczenie w pracy z zarządzie. Nasz najlepszy kandydat prowadził spółkę, która notowała roczny obrót na poziomie 650 mln zł – zapewnia Szymański. Kolejne podawane przez niego dane są jeszcze bardziej uderzające: klientami firmy są spółki z o.o., małe i średnie firmy, z wszystkich branż. – Mieliśmy również korporację, która zleciła rekrutację 20 spółek – odpisuje. – Nie mamy wiedzy, jak długo pracuje prezes w spółce, jego kadencja zależy od udziałowców. Nie ma tutaj mowy o leasingu pracowników czy jak pan określił "delegowaniu". Charakter pracy zależy od potrzeb, praca często ma charakter stacjonarny czasem mobilny. Obraz prezesa przyspawanego do biurka to komunistyczny przeżytek. Dzisiaj tak nikt nie pracuje – kwituje.
Finansowanie bankowe i scoring specjalistów
Tajemnica popularności Bank Prezesów ma tkwić w scoringu specjalistów, jakich rekrutuje dla przedsiębiorstw warszawska firma. – Zgłaszają się do nas przedsiębiorcy, których spółki nie mogą liczyć na finansowanie bankowe z uwagi na niski scoring w BIK. Można mieć znakomity projekt biznesowy, ale idąc z nim do banku, dostać czerwone światło ze względu na zły BIK prezesa – tłumaczył Szymański portalowi ispolka.pl. – My eliminujemy to zagrożenie poprzez BIK 530, który realnie otwiera wszystkie drzwi w bankach – dodawał.
– Koncepcja, by wynajmować menedżerów jest znana i wykorzystywana od dawna, nie tylko na Zachodzie, ale i w Polsce. Ale pomysł wynajmowania prezesa nieco mnie zaskoczył, z czymś takim jeszcze się nie zetknąłem – przyznaje w rozmowie z INN:Poland Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton. – Menedżerowie są generalnie wynajmowani do określonego zadania, często o charakterze restrukturyzacyjnym, bo takie procesy trudno przeprowadzać, będąc uwikłanym w zależności osobiste – dorzuca.
Kuszenie przedsiębiorstw „na scoring” potencjalnego prezesa Wróblewskiego nie zaskakuje. – To może mieć sens – potwierdza. – Gdy firma chce dokonać skoku rozwojowego i jednym z warunków jest pozyskanie finansowania: jest rynek i klienci, ale trzeba rozbudować potencjał produkcyjny, czy mieć do dyspozycji większy kapitał obrotowy – to może być wyzwanie, dla którego warto wynająć menedżera – tłumaczy. Jednocześnie banki posługują wyrafinowanymi arkuszami kalkulacji ryzyka. – Scoring może mieć zatem znaczenie, choć wydaje się, że ważniejsze jest, by bank znał danego menedżera, miał z nim historię kredytową, wiedział, że takie projekty finansowania przeprowadził z sukcesem i nie było problemów z restrukturyzacją kredytów – kwituje.
– Zatrudnianie prezesów na tymczasowe kontrakty jest w Polsce jeszcze zjawiskiem rzadkim, zarówno gdy chodzi o poprawę scoringu finansowego, jak i zmiany w funkcjonowaniu spółki – podkreśla w rozmowie z INN:Poland Łukasz Olechnowicz, szef firmy DynaMinds Sp. z o.o. – Nie jest to natomiast jakaś nowinka na rynku amerykańskim czy brytyjskim. Przyjmuje się dla takiej formuły określenie interim management. Firmy potrafią tam zatrudnić prezesa np. na rok, żeby „wyczyścił” sytuację w firmie i po tym okresie zatrudnia się prezesa na stałe. Myślę, że i w Polsce ten schemat zacznie się powoli przyjmować – dodaje.
Body leasing
Zdaniem Olechnowicza, zarówno polska gospodarka, jak i rynek pracy zaczynają się przekształcać w kierunku działania na bazie konkretnych projektów: firma stawia przed sobą konkretny cel i skupia się na osiągnięciu go. Potem następuje kolejny, i kolejny, etap. – Tego samego oczekuje się od pracowników: w danym momencie potrzebne są określone kompetencje dostarczane firmie na określony czas. Taką usługą zajmują się firmy takie, jak nasza – tłumaczy.
DynaMinds pośredniczy w kontaktach między pracodawcami, a specjalistami i menedżerami średniego szczebla. Firmy dostają od Olechnowicza sprawdzonego specjalistę, a z kolei ten – sprawdzoną firmę, bez targowania się o wysokość wynagrodzenia i warunki. To już nie interim management, taką praktykę określa się raczej jako body leasing. – Pamiętajmy, że mówimy tu o średnim szczeblu menedżerskim: szefowie na najwyższych stanowiskach na czasowym kontrakcie zwykle trafiają do firmy bezpośrednio, choć często nie bez związku z wytyczanymi przez firmę celami – podsumowuje szef DynaMinds. – Firmy takie jak nasza zajmują się zapewnianiem menedżerów średniego szczebla lub specjalistów. To osoby, które zarabiają od poziomu 10-15 tysięcy złotych „w górę” – dorzuca.
Według Olechowicza rynek przesuwa się w stronę body leasingu. Jeżeli na Zachodzie już niemal co drugi menedżer czy specjalista pracuje w oparciu o taki tymczasowy kontrakt, dostosowany do potrzeb firmy i wymagań zatrudnionego, to w Polsce są to wciąż wyjątkowe sytuacje. – Sądząc po naszych klientach można uznać, że jakieś 10-15 proc. menedżerów lub specjalistów w Polsce to pracownicy zatrudniani w oparciu o formułę body leasing – ucina.
W ten sposób outsourcing i warunki kojarzone z pracą na „umowach śmieciowych” zaczynają wkraczać na wyższe szczeble służbowych hierarchii. Spełniają się w ten sposób wcześniejsze prognozy socjologów i specjalistów rynku pracy – zmierzające do tego, że „praca jutra” będzie przeskakiwaniem od zlecenia do zlecenia, od firmy do firmy, zamiast staromodnego przepracowania całego życia za jednym biurkiem.